Rolnicy wściekli na Kowalczyka (FELIETON)

Zamiast szacunku należnego pozycji wicepremiera, gwizdy i szarpanina. Rolnicy byli tak wściekli na ministra rolnictwa i rozwoju wsi Henryka Kowalczyka, że z wystawy z Kielcach trzeba go było ewakuować.

Emocjom nie było końca. W ruch poszły pięści, poleciały wyzwiska. Rozżaleni rolnicy wykrzykiwali: ”Judasze!” Mają pretensje za zalew bezcłowego zboża z Ukrainy, dumpingowe ceny, drogie nawozy, złą politykę rolną, bezowocne rozmowy. Nie wszystko jest winą ministra, lecz lękliwego rządu Mateusza Morawieckiego, który jeśli pojawiłby się zamiast Kowalczyka wśród rolników w Kielcach, też by oberwał za zbyt miękką politykę wobec Brukseli.

Jednak to przecież Bruksela, nie Kowalczyk, wprowadziła w czerwcu w ramach pomocy Ukrainie bezcłowy wwóz zboża i rzepaku z tego kraju na teren Unii Europejskiej. To zboże teoretycznie miało przejechać przez Polskę tranzytem i być rozprowadzane na Zachodzie. Tyle się przecież krzyczało o głodujących krajach, które czekają na „ukraińskie złoto”. Jednak dalszy transport kosztuje a na tańsze ukraińskie zboże na polskim rynku wciąż znajdują się amatorzy, choć w wyniku spekulacji ceny chleba sięgają zenitu. Ale kiedy jest biznes do zrobienia, często patriotyzm idzie w kąt.

Po to wybieramy władzę, żeby nas reprezentowała zaś w Brukseli, która w coraz większym stopniu dyktuje nam warunki prawne, przegrywamy walkę o własne interesy i staliśmy się chłopcem do bicia. Rolnikom nie pomagają też w Parlamencie Europejskim wybrani przez nas antypolscy posłowie tak przecież zafiksowani na punkcie pomocy Ukrainie za wszelką cenę, przejęci oskarżaniem kraju o odrzucanie naporu uchodźców na granicy z Białorusią, czy ‘krzywdą” środowisk LGBT. Problem polskich rolników nie jest dla nich politycznie atrakcyjny, nowe wybory do PE po wielką kasę przez następną kadencję się zbliżają, kto by sobie zawracał głowę zalewem ukraińskiego zboża. Rolnicy mają powody w tym przypadku czuć się porzuceni. Dlatego w gestach rozpaczy protestują na ulicach i blokują granice.

Protestują jak umieją, w sposób na jaki ich stać, bo protesty kosztują krocie. Gdzie im tam do siły okrzepłych w walce przez lata bogatych rolniczych związków we Francji czy w Holandii, gdzie właśnie rolnicy utarli nosa wszechmocnemu dotąd premierowi Markowi Rutte, którego partia przegrała wybory regionalne. A powstała na fali rolniczych protestów partia Boer Burger Beweging wygrała wybory regionalne i będzie miła także najwięcej mandatów w izbie wyższej parlamentu.
Jaka partia reprezentuje dziś interesy polskich rolników, jeśli rolnicy stawiają się dziś w kwestii ukraińskiego zboża w opozycji do PiS? Nie żartujmy, że koniunkturalne i obrotowe jak zwykle PSL, chociaż jego prezes Kosiniak- Kamysz zachęcony protestami zapowiedział, że lada moment złoży w Sejmie wniosek o wotum nieufności wobec ministra Kowalczyka. Warto temu ugrupowaniu przypomnieć jak to rządząc przez dwie kadencje razem z PO i jako koalicja mająca większość w parlamencie, wydłużyła rolnikom wiek emerytalny, mimo ulicznych protestów i wstrząsów, co PiS cofnął. Protesty zawsze były paliwem przedwyborczym. Na protestach każde ugrupowanie się lansowało i obiecywało gruszki na wierzbie. Słynna była przed laty przedwyborcza wypowiedź szefa ówczesnego SLD Leszka Millera, który stwierdził: „ Chociaż gruszki na wierzbie nie rosną, to po wygranych wyborach SLD sprawi, że gruszki wyrosną”. Jak potem z tymi gruszkami było, pokazała historia.

Czy minister Kowalczyk jest całkowicie bez winy? Nie. Gdy rolnicy oczekiwali wyższych cen w żniwa, pamiętając ceny z wiosny, minister rolnictwa apelował o wstrzymanie się ze sprzedażą zbóż, gdyż ceny wzrosną. Wiele firm wówczas, oczekujących niższych cen, skorzystało z oferty ukraińskiej, co dodatkowo wpłynęło na zasypanie rynku niesprzedanym polskim ziarnem.

Chociaż w tym przypadku za mało inicjatywy i determinacji wykazał cały rząd PiS. Nie było woli politycznej – mówią rolnicy. Sprawa się ślimaczy. Dopłaty dla poszkodowanych w wyniku decyzji Brukseli rolników czekają na zgodę Komisji Europejskiej. W podobnej sytuacji są również zasypane ukraińskim zbożem sąsiadujące z Ukrainą: Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria i Czechy. To Unia musi podjąć decyzje, a te jej budżet kosztują.

Alicja Dołowska

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *