Były rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego: Popieracie tych, faszystów, neonazistów banderowskich? Nie ma pomocy

0
0
0
/

To nie jedyne mocne stwierdzenie Jana Dziedziczaka posła PiS. Przytaczamy garść najlepszych cytatów z wywiadu, którego udzielił Annie Wiejak.

 

 

Dziennikarka zaczęła bardzo ostro i bynajmniej nie unikała poruszania niewygodnych dla części środowisk prawicowych, które uległy ukraińskiemu hurraoptymizmowi tematów: Wszystkie te obawy, które zgłaszały środowiska kresowe się potwierdziły. [...] Mamy sytuację w której neobanderowcy już się nawet nie kryją, że są neobanderowcami. Dostrzegają to nawet mainstreamowe media. Co teraz panie pośle?

 

Poseł Dziedziczak jednak nie dał się zbić się z tropu, zorientowawszy się natychmiast w intencjach dziennikarki: Zadaniem polskich polityków nie jest zbawianie świata, tylko prowadzenie polityki, która służy interesom Polski. […] Wybierają nas Polacy i płacą podatki na naszą pracę i naszym zadaniem przede wszystkim jest realizacja interesów Polski i robienie tego w kraju czy za granicą tego co się Polsce opłaca. Podchwycił też kwestię wysiedleńców z polskich terenów wschodnich, które stanowiły tyleż integralną część, co zarówno w PRL jak i III RP były tematem tępionym w przestrzeni publicznej. Ludzie nie mówią o ich postulatach, nie zauważają tego środowiska, a to jest środowisko, po pierwsze bardzo liczne w naszym kraju, jedna trzecia naszego kraju – upraszaczając – została przesiedlona pod przymusem, z terenów, które nie przecież w wyniku decyzji Polski [utraciliśmy], tylko które nam zabrano.

 

Parlamentarzysta zauważa dwie istotne rzeczy. Po pierwsze pokusę środowisk politycznie poprawnych, która rodem wywodzi się z komuny, by Kresowian porównywać do rewizjonistów niemieckich, którzy w odróżnieniu od Polaków zza Buga należeli do narodu katów. Po drugie dość rzadko spostrzegany cel oderwania najbardziej patriotycznych społeczności od korzeni ziem lwowskiej i wileńskiej, by stworzyć nowy rodzaj Polaka. Procent zakorzenienia w terenach zachodnich, niż na Podkarpaciu, Małopolsce, na Mazowszu jest zupełnie inny i to się przekłada naprawdę na wiele interesujących dla socjologów, demografów składników. Brak zakorzenienia to jest wyższy alkoholizm, mniejsze zaangażowanie w życie lokalne, życie kościoła, więcej rozwodów, więcej zdrad małżeńskich itd. Polska została naprawdę poraniona. Oczywiście teraz Wrocław, Szczecin, województwo lubuskie to są nasze ziemie i robimy wszystko by były coraz piękniejsze, to nie podlega żadnej dyskusji, ale chcę pokazać że to przerzucenie tak dużej ilości Polaków, zabranie nam ziem, które były elementem naszej duszy, naszej tożsamości było potworną raną. I teraz nie słuchanie tych, którzy najbardziej ucierpieli w wyniku tej operacji jest czymś moim zdaniem niestosownym i niemoralnym.

 

Redaktor Anna Wiejak nie odpuszcza jednak łatwo tematów związanych z neobanderyzmem: O odradzaniu się struktur banderowskich mówi nawet szef ABW w wywiadzie dla Rzeczpospolitej. Przypomina również nazywaniu ruskimi agentami ludzi tylko i wyłącznie dlatego, że ostrzegają […] byli [też] lekceważeni przez polityków. Faktycznie ci, którzy wystosowują takie oskarżenia służą właśnie wywiadowi rosyjskiemu, bo po takiej nieodpowiedzialnej kampanii robionej na użytek jednej sprawy, wielu takich oskarżeń, albo ostrzeżeń nie będzie przyjmować serio. Będzie to wręcz służyć ludziom związanym ze służbami ze wschodu, do zawierania i zacieśniania znajomości.

 

Odpowiedzialna jest za to część środowisk medialnej prawicy, która Rosjanom bardzo się przysłużyła paradoksalnie oskarżając o to wszystkich innych, których im było wygodnie.

 

Dziennikarka zauważa też coś ogólnie niedostrzeganego w mediach, nawet tych które są przeciwne osiedlaniu muzułmańskich uchodźców. Fałszywą alternatywą dla muzułmanów, wśród których trudno jest wyłowić terrorystów mają być uchodźcy ukraińscy, których poddaje się banderyzacji poprzez pranie mózgów nawet w publicznych placówkach edukacyjnych. Zbanderyzowani Ukraińcy stanowią dla Polaków śmiertelne niebezpieczeństwo, z którym zetknęła się już II RP: Rząd chce sprowadzić do Polski kolejnych ukraińskich uchodźców, którzy de facto wspierają banderyzm […] Polacy mają prawo czuć się zagrożeni w tym momencie.

 

Jan Dziedziczak mówi: Ja jestem w wojnie między Ukrainą a Rosją zdecydowanie po stronie Ukrainy, część tych środowisk [kresowych] podziela moją opinię, część się nie zgadza. […] Trzymamy się z państwem ukraińskim, ale (!) pod pewnymi warunkami. Nie jest dla mnie do zaakceptowania polityka choćby tego rządu i różnych środowisk, które mówią: Ukraińcy są tak biedni, zostali napadnięci, przymknijmy oko na te banderowskie rzeczy, bo teraz trzeba bronić Ukrainy. Trzeba bronić Ukrainy, ale przymykać oczu absolutnie nie można, absolutnie nie można. Jest w tej chwili moment decydujący i było tyle lat na rozwiązanie tych spraw i trzeba w końcu je rozwiązać. […] Absolutnie jestem przeciwnikiem, żeby takim środowiskom pomagać. Jest tam wielu porządnych ludzi niezaangażowanych w ruch banderowski, którzy bronią Ukrainy przed imperializmem Putina, to im pomagajmy. […] Stypendia, czy pomoc humanitarna dla tych, którzy nie szerzą faszyzmu

 

Parlamentarzysta, czując wieź z Ukraińcami, wbrew ogólnej propagandzie dostrzega, że mówienie, iż neobanderyzm jest na Ukrainie marginesem stanowi kłamstwo: Jest na Ukrainie, a ja tam jeżdżę rozmawiam z ludźmi problem banderyzmu i to wcale nie mały. I to też nie ma sobie co tutaj cukierkowo mówić, ale jest też dużo osób myślących w sposób nowoczesny, którzy bez tego zacietrzewienia neofaszystowskiego, chce chronić swoje państwo Ukrainę przed Putinem. Po prostu mądrze prowadzona polityka powinna ich dostrzegać i z nimi współpracować.

 

[…] Myślę, że te środowiska neobanderowskie gdyby zobaczyły, że wyznawanie neonazistowskich totalitarnych ideologii nie opłaca się, mówiąc tak językiem materialnym nawet, to też trzy razy przemyślałyby takie decyzje, ale do tego trzeba konsekwentnej i mądrej polityki. Jeżeli ja słyszę, że polski podatnik finansuje studentów, którzy zostali złapani w faszystowskich gestach i z flagami banderowskimi, de facto nazistowskimi. To były środowiska współpracujące z SS. I my mamy zamiast innych studentów finansować akurat tych? Nie są wyciągane konsekwencje, ci ludzie nie są relegowani z uczelni. Ja sobie wyobrażam co by było – dla mnie to jest niedopuszczalne, ale – wystąpili z flagami ze swastyką i nawoływali do mordowania Żydów, czy mówili, że to było uzasadnione historycznie. Przypuszczam, że tacy studenci, mieliby łagodnie mówiąc bardzo poważne problemy. Dlaczego nie mają problemów studenci, którzy wyznają ideologię, w zasadzie tożsamą z nazizmem, ze środowiskami kolaborującymi z nazizmem, które w swej tożsamości miały mordy Polaków na Wołyniu, mordy potworne, wyróżniające się swoją potwornością, nawet na tle drugiej wojny światowej?

 

[…] W Polsce zabroniony komunizm i nazizm, a ideologia banderowska absolutnie się pod nazizm kwalifikuje, ale to nie dość, że nie ma tu reakcji adekwatnej, to jeszcze się nagradza te środowiska, a przynajmniej nie wstrzymuje się nagród, profitów dla tych środowisk. To jest dla mnie coś zupełnie irracjonalnego. […] I nie dziwmy się, że te środowiska nie słabną. To jest mentalność wschodu. Jeśli nie czują twardej ręki, która mówi stop to będą próbować na ile mogą sobie pozwolić.

 

Anna Wiejak wspomina o politykach z ramienia Donalda Tuska i Ewy Kopacz: Obecny rząd był adwokatem neobanderowców na zachodnich salonach politycznych. Nie oszukujmy się, tak było i mnie zastanawia, jaka będzie reakcja, jeżeli my będziemy się starali temu zachodowi wytłumaczyć, że neobanderyzm to nie jest ukraiński nacjonalizm jako taki [w znaczeniu: w rodzaju zachodnich nacjonalizmów], ale to jest ideologia faszystowska odpowiedzialna za zbrodnie wojenne, za ludobójstwo [wtóruje poseł Dziedziczak].

 

Dziedziczak nie omieszkał przypomnieć przy tym roli Gazety Wyborczej, która wraz z lewicowo-liberalnymi rządami stanowiła system naczyń połączonych: Niestety organizacje pozarządowe, ideowo związane ze środowiskiem z ulicy Czerskiej, z Gazety Wyborczej, ci „obrońcy” praw człowieka, oni mówią: dla dobra sprawy zapomnijmy o historii. […] Gdyby te środowiska [neobanderowskie] byłyby głośniejsze w kwestii antysemickiej to nie byłoby tematu „zapomnijmy o historii”, to byłoby nieakceptowalne, ale tylko zabijanie Polaków spotyka się z reakcją tych liberalnych środowisk [z cyklu] „idziemy do przodu”. To jest ten brak konsekwencji i moim zdaniem trzeba to łączyć w jedną całość. Tak się składa, że te środowiska mordowały i Polaków i Żydów. Dużo trudniej jest kiedy podaje się ciągle ten argument, tamtym środowiskom reagować.

[…] Żaden przedstawiciel Armenii nie przejdzie do porządku dziennego, jeśli chodzi o rzeź Ormian, żaden przedstawiciel Izraela nie przejdzie do porządku dziennego jeżeli chodzi o Holocaust, tylko my mamy jakieś rządy, które w tej chwili, chyba jako jedyny kraj w Europie na ludobójstwo jakie dotknęło ich kraj. […] Jesteśmy jedną z największych ofiar drugiej wojny światowej, a ludobójstwo na Wołyniu jest tego jaskrawym przykładem. Czegoś takiego, tej skali bestialstwa nie było w innych przecież też bardzo dramatycznych miejscach II wojny światowej – dodaje były rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego.

 

Dziennikarka domaga się jednak od posła wyraźniej deklaracji w sprawach kresowych: Czyli jeżeli rozumiem, że jeśli państwo dojdą do władzy, a wszystko na to wskazuje to twardo postawicie jako rząd sprawę polskiej historii i tragedii kresowian. Będziecie się domagali od parlamentu Ukrainy potępienia ludobójców? Rozmówca odpowiada: Będziemy chcieli absolutnie zachowania równowagi. […] Będziemy chcieli doprowadzić do tej przez lata odkładanej uchwały, jednoznacznej, mówiącej prawdę o tym co działo się na Wołyniu. Planujemy to zrobić w lipcu. Mam nadzieję, że mając większość to się po prostu uda zrobić. […] Trzeba społeczeństwu powiedzieć co tam się stało.

Poseł mówi o przesłaniu, które trzeba kierować do Ukraińców, by uniemożliwić ich banderyzację: Rozliczcie się z przeszłością, wyciągnijcie wnioski dzisiaj i będziemy naprawdę najlepszymi przyjaciółmi. Razem Polska z Ukrainą mogą być potęgą w regionie, ale to trzeba budować na prawdzie, nawet gdyby ta prawda była bolesna. Po tym dodaje: Nam zależy na atmosferze przyjaźni wobec Polski, stąd niemożliwa jest współpraca z neobanderowcami […]. To jest zadanie dla polskiej dyplomacji. Jak ktoś mówi: to nie ma szans, żeby to zmienić, to po prostu na dzień dobry wywiesza białą flagę. My nie chcemy takich osób i współpracy z takimi osobami. Tutaj trzeba w ten sposób tę tożsamość budować, to się da zrobić.

 

Jan Dziedziczak wspomniał też o podobnych mechanizmach katastrofy polityki polskiej na Litwie: To że dzisiaj Waldemar Tomaszewski współpracuje z mniejszością rosyjską, a to mu się zarzuca - że jak to jakaś rosyjska agentura. Kochani Litwini to wyście do tego doprowadzili. Wasze kłopoty z Waldemarem Tomaszewskim, nie są spowodowane jego współpracą z mniejszością rosyjską. Współpraca Waldemara Tomaszewskiego z mniejszością rosyjską jest skutkiem waszych represji, waszej polityki łamania jakichkolwiek standardów. Tu rozmówcy wymieniają łamane prawa i traktaty. Po czym parlamentarzysta kwituje politykę ustępstw i przymykanych oczu wobec nacjonalistów ukraińskich czy lietuvskich: nie docenią tego, nie potraktują tego, jako akt kultury i wyciągnięta ręka do przyjaźni, tylko pomyślą sobie zinterpretują, że to jest słaby partner, więc trzeba go bardziej poniżyć i wykorzystać. Czas na zmiany w polityce zagranicznej.

 

Całość wywiadu można obejrzeć pod linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=Cnwtran3EBA

 

Wybrał i opracował
Aleksander Szycht

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną