Kolejny „intelektualista” ukraiński przekracza poziom żenady ws. OUN-UPA

0
0
0
/

 

Bojczenko wiki2Masowe zbrodnie na Polakach jako „konieczność”, lub „wielkie świniobicie”? To już było. Propozycja Dnia Pamięci Ofiar Polskich Represji? Także. Teraz pora na gwiazdorskie twierdzenia Oleksandra Bojczenki.

W popularyzowaniu ukraińskich literatów oraz intelektualistów wydaje się specjalizować Gazeta Wyborcza. Jej dokonania na tym polu są trudne do przecenienia. Jednak intelektualny, lub też jak kto woli - moralny poziom ich wypowiedzi pozostaje sprawą mocno kontrowersyjną. Nie inaczej jest z Oleksandrem Bojczenką (GW 20 sierpnia 2016). Można spokojnie powiedzieć, iż nam Polakom funduje on stare odgrzewane kotlety. Zaczyna tradycyjnie, od skomentowania tego, iż Polacy „uważają” że: „przywiązanie niektórych Ukraińców do UPA czy Bandery jest wymierzone w nich”. Po czym natychmiast dodaje: „A tak nie jest!”. Równie dobrze można by powiedzieć o przyzwyczajeniach sowieckich - części wschodnich Ukraińców: One wszak nie są intencjonalnie wymierzone w Ukrainę i bardzo jej istnienie popierają (!).

Czyż prorosyjscy Ukraińcy ze wschodu mogą tak twierdzić? Oczywiście, że mogą. Czy Wadim Kolesniczenko może stwierdzić, że jego słynne przebieranie się w mundur NKWD nie ma intencjonalnie uderzać w Ukrainę oraz Ukraińców? Może. Tylko czy to cokolwiek obchodzi ukraińskich nacjonalistów lub Ukraińców z zachodu kraju? Chyba nie, kult Armii Czerwonej, a tym bardziej NKWD im nie pasuje, ale przecież nie jest on intencjonalnie w nich wymierzony (!?). Tak właśnie bez końca może twierdzić zawsze jedna ze stron. Jednak argumentacja, która na siłę coś wmawia doprowadza dialog do absurdu. W tym wszystkim ważne pozostają fakty i czasem są niestety tak tragiczne, że nie da się nad nimi przejść do porządku dziennego.

Podobnych bzdur w wypowiedziach ukraińskiego literata doświadczymy więcej. Czytając jego wynurzenia uświadczymy słynnej zasady Goebbelsa o kłamstwie powtórzonym tysiąc razy, które staje się prawdą. Albowiem nacjonaliści ukraińscy, lub druga strona ich dzikiego lewicowo-ultranacjonalistycznego sojuszu - żadnych nowych pseudoargumentów wymyślić nie potrafią. Mogą jedynie w kółko powtarzać to samo i tako rzecze pan Bojczenko: „Ukraińcy nie pamiętają UPA jako armii, która walczyła przeciw Polakom, ale jako armię, która walczyła przeciw Sowietom. Mamy właśnie wojnę z Rosją, a Rosja to kontynuacja Związku Radzieckiego. Ludzie szukają symbolu, a na symbol w naturalny sposób najlepiej nadają się ci, którzy kiedyś walczyli przeciw ZSRR. Przecież przed tą obecną wojną tego nie było. Bandera interesował może pół procent społeczeństwa. Chciałbym, żeby Polacy zrozumieli, że to chodzi o Rosję, a nie o Polskę. Niestety, nie mieliśmy w naszej historii nikogo, kto walczyłby tak zaciekle przeciw ZSRR jak UPA”.

Kult UPA regularnie się rozrastał z tego pół procenta i wykorzystał Majdan. To nie protestujący na Majdanie wykorzystali kult UPA. Jeśli Bojczenko, który prezentuje kombinację poglądów „liberała” i ukraińskiego nacjonalisty jest święcie przekonany, że to nie za ludobójstwo dokonane na Polakach nacjonaliści ukraińscy czczą UPA, to niech nie potępiają sowietów i Stalina za Wielki Głód. Mogą go przecież czcić jednocześnie za Wielką Wojnę Ojczyźnianą, podarowanie im Lwowa (wszak o własnych siłach tego polskiego miasta nigdy nie byliby w stanie uzyskać) czy industrializację Ukrainy. Brzmi absurdalnie? I cóż z tego? Dlaczego absurd ma być dozwolony wyłącznie w jedną stronę? Pełen komediowej hipokryzji jest też argument, iż Rosja stanowi kontynuację Związku Sowieckiego. Nie wchodźmy w „za” i „przeciw” omawianej tezy, bo rosyjska polityka jest tu dość dwuznaczna, sprytna i warta osobnego potraktowania. Równie dobrze wystarczy, że państwo ukraińskie byłoby kontynuacją tradycji OUN-UPA. To co najmniej tak samo kompromitujące.

Wtedy można je z czystym sumieniem wyrzucić na historyczny śmietnik, tak jak III Rzeszę, nota bene - której bohaterów także na Ukrainie, za przyzwoleniem państwa się czci. Lepiej by Ukrainy nie było w ogóle, niż miałaby być neobanderowska. Powtórzę raz jeszcze - naprawdę lepiej aby nie było tego - tak zwanego pseudobufora, który sam miałby być agresywny wobec Polski. A taki niestety zaczyna być. I na to właśnie liczy Rosja, właśnie na takie poglądy, na takie emocje, które tu zasygnalizowałem, a które wiążą się z amputacją kończyny, w jaką wdała się gangrena. Oni właśnie dlatego tej gangreny ukraińskiej, tego neobanderyzmu chcą. Dlatego każdy pożyteczny idiota, który każe milczeć o rozwoju ukraińskiego nacjonalizmu - ze względu na zagrożenie rosyjskie jest właśnie idiotą po prostu. Ukraina jest nam potrzebna, ale nie opierająca się na kulcie morderców Polaków i konfliktu z Polską.

Jeśli ludzie na Ukrainie szukają symbolu i najprostszym jest wybranie do tego właśnie ludobójców, jak sygnalizuje ukraiński rozmówca Wyborczej - to można dać autorowi tego twierdzenia prostą radę. Za każdym razem kiedy ukraiński dowódca będzie uradowany z postępów na froncie oraz bohaterstwa konkretnego żołnierza, niech mu nada order uśmiechu. To najprostsze rozwiązanie, które odda całość pozytywnych emocji. Z góry należy przeprosić za sarkazm, ale przez lata można naczytać się tyle pseudointeligenckich wywodów z Ukrainy (zwłaszcza w Wyborczej), iż przesyt nie jest chyba niczym zaskakującym.

Poczet intelektualistów i literatów Ukrainy o „niezwykłej niezwykłości”

Za każdym razem, gdy w Gazecie Wyborczej zaistnieje sposobność przeczytania tego typu artykułów i wywiadów - objawia się gigantyczna propaganda o zdolnościach „wybitnego” środowiska literacko-intelektualnego z Ukrainy, o ich otwarciu na Polskę. Wystarczy jednak już spojrzeć na wywody tegoż jegomościa Oleksandra Bojczenki, lub przyjrzeć się kilku innym nazwiskom ukraińskich znajomych (które tu padają, bądź nie) i trudno oprzeć się uczuciu zażenowania. Słynny literat Jurij Andruchowycz po uchwale polskiego sejmu potępiającej ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA - wezwał do ustanowienia „Dnia Pamięci Ofiar Polskich Represji”. Świadczy to o tym, że nie wszystko jest z tym człowiekiem w porządku.

Inny ukraiński „literat” Andrij Bondar, jak podała strona eastbook.eu w reakcji na wiadomość o publikacji informacji o polskich korzeniach Wiktora Janukowycza napisał: „Bracia Polacy, chyba już nie macie innego wyboru. Prosimy uprzejmie o zabranie tego Polaka gdzieś do Piotrkowa Trybunalskiego lub do Kielc. Majdanek, Oświęcim też się nadają jak najbardziej. Nam już nie jest potrzebny”. Przedostatnie zdanie świadczy jak najbardziej typowo o swoistym humanizmie ukraińskich literatów, na poziomie polskiego gimnazjum.

Dalej aby pokazać stałość kursu „lotów' - „ukraińskich literatów” należy przypomnieć o Oksanie Zabużko, która to wielką gwiazdą jest. Ilość chłamu, który ta pani produkuje zaiste poraża. Pominę humorystyczne fragmenty twórczości. Niechaj wystarczy, iż współpracuje z Wołodymyrem Wiatrowyczem, znanym negacjonistą Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego i tę właśnie zbrodnię określiła w jednym ze swoich utworów pt. „Muzeum Porzuconych Sekretów” jako „wielkie świniobicie”. Nagradzana w Polsce wielkimi nagrodami finansowymi i statuetkami.

Kolejny słynny literat Taras Prochaśko, który napisał, że wyżej wymieniona okrutna zbrodnia dokonana na 130 tys. polskich cywilów (od niemowląt i kobiet w ciąży po starców) była koniecznością (Sic!). Co do Andrija Lubki, młodego człowieka usilnie lansowanego na literata, który oskarżał, iż Wojciech Smarzowski robi film „Wołyń” za pieniądze z Moskwy - niechaj przemówią fragmenty utworów:

Utwór Awitaminoza: „[...] w swojej wyobraźni, narkotyki pochłaniają lekcje, erekcje i bioprądy, chodzić na golasa i czytać wiersze napisane na genitaliach [...] palić włosy, wspomnienia o ukochanych, stale myśleć o seksie i tekście, przynosić w ofierze autorytet, zatrucie alkoholowe, awitaminozę, wdychać parę od kawy, wonności wodorostów, zapach twojej pochwy, twojego potu, twojego jestestwa [...]”;

Utwór „James Bond”: „[…] No, i na chuj, skoro ta partia jest przegrana, nie ma straconych i odzyskanych pokoleń, są fabryki wódki i likieru, są góry zabitych nikotyną koni, są stulecia aborcji i homoseksualnych ojczulków moskiewskiego patriarchatu, żaden mesjasz nie wyciągnie nas z tego łajna, pozostaje przeprowadzić się na inne planety, łowić ryby w innych jeziorach, nie żywić się w tych fastfoodach, nie rzygać tym ciepłym piwem, nie wspominać zmarłych przyjaciół, pierwszego doświadczenia seksualnego [...]”

Inny utwór: „[...] Na tym balkonie po nocnym seksie, po zapachu potu, myśleć jest nadzwyczaj trudno, Na tym balkonie z papierosem w ustach, z rozczochranymi włosami, z myślą o kupieniu książki Majakowskiego albo Bułhakowa, widzę miejsca na gałęziach drzew, gdzie wiosną pojawią się pączki, a ty będziesz chodzić niezwykle lekko ubrana [...]”. Otóż odnosi się wrażenie, iż albo ten młody literat ma jakiś problem, albo chce się pochwalić podbojami. Literatura ukraińska w wydaniu tych ludzi nie przekonuje mnie. Może chodziło o to, by w procesie kreacji narodu, który tak jak i bohaterów potrzebuje literatów od zaraz i natychmiast.

A gdyby tak władze ukraińskie także w literaturze i tworzeniu kultury sięgnęły po swoje pomysły w oddawaniu kolejnych resortów obywatelom nieukraińskim? Wystarczy ogłosić konkurs: Kto zdolniejszy na świecie chciałby zostać sławnym ukraińskim literatem? Ukraińscy nacjonaliści nie mają oporu w nadawaniu narodowości ukraińskiej różnym bohaterom. Zazwyczaj jest to pośmiertnie, gdy jegomość nie może się bronić, ale tu mogliby się z niedocenionymi, acz o niebo lepszymi w zdolnościach - obywatelami państw obcych dogadać. Obyczaj zatrudniania najemników wyszedł by im tutaj znacznie lepiej.

Żenady z Bojczenką ciąg dalszy

„Opowiem panu historię” - ciągnie Bojczenko: „Mój kuzyn był w UPA. Żeby była jasność, nie jest z Wołynia, urodził się w wiosce między Rawą Ruską a Zamościem. Walczył przeciw Sowietom. Po wojnie odsiedział dziesięć lat w łagrach. A że przed wojną był obywatelem Polski, podczas odwilży chruszczowowskiej wrócił do Polski. I w latach 80. znów w pewnym sensie walczył przeciw Sowietom - w "Solidarności"”. Otóż ukraiński intelektualista – literat jakby nie zdawał sobie sprawy, że zbrodnie dokonywane przez OUN-UPA w których ów kuzynek mógł uczestniczyć to nie tylko Wołyń. Na Wołyniu zginęło 60 tys. ludzi ze 130 tys. ofiar. Co do bycia członkiem Solidarności nie raz słyszy się pogląd, iż udział w tym polskim podziemnym ruchu lub pomoc dla niego kasują przewiny ukraińskich nacjonalistów. Nigdy nie wiadomo, czy to jakiś żart, czy też ktoś mówi to na poważnie.

Jednak historia dotycząca kuzyna wcale się na tym nie kończy. „Opowiadał mi, że sam poszedł do UPA. Co miał zrobić? Miał 18 lat, trwała totalna wojna, wszyscy przeciwko wszystkim, sąsiad poszedł, to i ja idę. O Banderze nic nie wiedział. Bandera został aresztowany przez Niemców w 1941 r. i siedział w Sachsenhausen - w tym samym obozie co Grot-Rowecki. Kuzyn postrzegał siebie jako partyzanta. O tym, że jest banderowcem, dowiedział się dopiero w łagrach stalinowskich”. Wszyscy przeciwko – wszystkim, nic nie wiadomo, nie wiadomo co się dzieje - to se poszedł do UPA! Idiotyczne brzmienie tych wywodów nie powinno zaskakiwać.

O Banderze nic nie wiedział, tak jak wielu Niemców i współpracowników Hitlera o zbrodniach i Holocauście. Jednak, gdyby wiedział, tak na wszelki wypadek to Bandera jest niewinny bo siedział jak Grot-Rowecki w tym samym obozie. Mniejsza o to, że przywódcę Polskiego Państwa Podziemnego Niemcy zamordowali, a swojego wiernego kolaboranta Banderę wypuścili. Przy czym Bandera mieszkał w apartamencie, stołował się w kantynie z SSmanami i miał kontakt ze światem zewnętrznym, ale co tam to żadna różnica. Tak jak rzekomo w tej samej retoryce nie było różnicy między AK i UPA, a Ukraińcy Polaków mieli za to z wzajemnością mordować.

Jakkolwiekby to nie zabrzmiało dalej powiało nieświeżym powietrzem, a konkretnie od strony Wołodymyra Wiatrowycza, prezesa ukraińskiego IPN, który de facto jest neobanderowskim propagandystą. „Ci sami ludzie byli bohaterami i zbrodniarzami, co w dziejach zdarza się dość często”. To właśnie Wiatrowycz utrzymuje, apropos UPA, iż w każdej armii zdarzają się zbrodnie wojenne. Tudzież jak można wyciągnąć wnioski są one normalnością (?). Próbuje on zasypać w ten sposób przepaść dzielącą UPA od AK, Armii Brytyjskiej czy Amerykańskiej. Tak naprawdę banderowcom bliżej jest do sowietów, choć znak równości postawiony między nimi, pomimo wielu bestialstw (choćby Brygidki i sposoby mordowania, czy ewakuacja więzień, Operacja Polska) wydawałby się nie do końca obiektywny. Okrucieństwo, które było nierzadkim elementem wśród sowietów, w UPA było żelaznym standardem.

Pranie polskim czytelnikom mózgów

Następna wypowiedź jest chyba koronnym punktem obecnej taktyki neobanderowskiej. „Dziś już można mówić spokojnie, minęło tyle lat, a ci, którzy to robili, nie żyją. Może wtedy ze strony polskiej nie byłoby tej alergii. No i Polacy muszą zrozumieć: jeśli chodzi o potępienie zbrodni UPA na Wołyniu i w innych miejscach, to tak, potępiamy je. Natomiast jeśli chcecie, żebyśmy potępili działalność UPA w całości, to tego nie będzie, bo dla nas oznaczałoby to potępienie walki o niepodległość”. Nie da się potępić zbrodni i nie potępić sprawców, szczególnie jeśli zbrodnia i zbrodniczość stanowiły główną formę ich działania.

To tak jakby Rosjanie powiedzieli potępiamy Katyń, ale zrozumcie będziemy stawiać pomniki ciągnącym za cyngiel bo są dla nas symbolami walki z faszyzmem. Analogicznie ze zbrodniami niemieckimi. Jednak zarówno Oskar Dirlewanger, Petro Diaczenko czy 14 Dywizja Grenarierów SS podlegają już kultowi i to dokładnie pod tym samym wytłumaczeniem i właśnie na Ukrainie. Albo damy robić z siebie idiotów albo nie. Zostawienie jakiegokolwiek wyjątku od reguły w potępianiu - zawsze może posłużyć rehabilitacji całości. I o to właśnie chodzi.

Robienie z czytelnika durnia nie występuje tylko w jednym fragmencie opisywanego tekstu: „Wie pan, ja mogę powiedzieć sto razy: "To było ludobójstwo. Przepraszam", tylko że nikogo nie zabiłem, więc nie czuję winy i takie przepraszanie niewiele jest warte”. Otóż ukraiński intelektualista nie musi nikogo zabijać, wystarczy że uważa, iż nie można potępić morderców i powinni oni stanowić wzór do wychowania dla następnych pokoleń. Już podówczas winien jest zbrodni tak jak Bandera siedzący w obozie, nawet gdyby faktycznie nie miał kontaktu ze światem. To on ukształtował OUN i jej ludzi, właśnie w tym - a nie innym duchu zbrodniczości. Takie przepraszanie faktycznie niewiele będzie warte, lecz ze względu na fakt nie odcięcia się od zbrodniarzy oraz ich dziedzictwa.

„Otóż ZSRR przed wojną, w czasie Wielkiego Głodu, zabił blisko 4 mln Ukraińców. Trzeba zrozumieć, że UPA po prostu nie może nie być postrzegana jako formacja bohaterska, skoro walczyła z Sowietami, którzy ledwie kilka lat wcześniej zorganizowali u nas ludobójstwo na taką skalę” - ciągnie swoje pseudointeligenckie wywody ukraiński literat. Po raz kolejny można posłużyć się przykładem sowietów. Jeśli Niemcy wymordowali na wschodzie miliony ludzi, to sowieci, którzy z nimi walczyli nie mogliby nie być postrzegani jako bohaterowie? To właśnie retoryka polskich komunistów i sowiecka. Zresztą rolę Niemców i sowietów można by swobodnie odwrócić. To zupełny prymitywizm rozumowania, właśnie pod względem intelektualnym.

Dalej manipulacja ukraińskiego rozmówcy dziennikarza Wyborczej polega na zrównywaniu retoryki „obu stron”. „Widzę, że po obu stronach granicy dochodzą do głosu ludzie, którzy coraz głośniej krzyczą: "Polacy winni tego!", "Ukraińcy tamtego!". Co ja mam z tym zrobić?”. Odczytuje się to prosto i po jednej i po drugiej stronie są radykałowie, a ja jestem najzdrowszy. Ukraińscy nacjonaliści dokonali na Polakach ludobójstwa, po drugiej stronie nie ma Polakom do zarzucenia niczego porównywalnego. Ta krótka wypowiedź stanowi zawoalowaną formę tworzenia symetrii, nie tylko zbrodni, ale i „szalonego radykalizmu” po obu stronach.

Dziennikarz Jędrzej Słodkowski, który z nacjonalistycznym literatem w sposób przesłodki, ale manipulacyjny prowadzi rozmowę - podejmuje się współpracy przy tworzeniu elementów zrównujących winy: „W Polsce świadomość wspólnej historii z Ukrainą też jest nikła. Między czasami Chmielnickiego, ale znanymi z "Trylogii", a Wołyniem jest czarna dziura. Nie mówi się o nędzy ruskich chłopów żyjących jak niewolnicy. O Piłsudskim, który obiecał Petlurze państwo ukraińskie, a po pokoju z ZSRR przepraszał za niedotrzymanie słowa, podobno płacząc. O dyskryminacji Ukraińców w II RP. O burzeniu cerkwi w latach 30. O akcji "Wisła".”. Nędza ruskich chłopów? Czy nędza polskich chłopów była inna? Czy chłopi podlegali uciskowi narodowemu czy pańszczyźnianemu? Element „polski pan” i ciemiężony „ruski chłop” to właśnie retoryka sowiecka, od której ukraiński intelektualista tak się odżegnuje.

O burzeniu cerkwi można było swego czasu słyszeć częściej niż o Ludobójstwie Wołyńsko-Małopolskim. Ba, by się doczekać jego potępienia Kresowianie musieli walczyć ok. 27 lat, podczas gdy potępienie operacji „Wisła”, skądinąd słusznej - zostało uwzględnione przez senat w 1990 roku. Temat niedotrzymania słowa wobec Petlury słyszę ciągle, ale ni jak ma się on przecież do ludobójstwa dokonanego na polskich kobietach i dzieciach. Wypadałoby też dodać, że Ukraińcy nie garnęli się do Petlury wcale, toteż możliwości poparcia ich w utrzymaniu Ukrainy wydawały się nędzne. To w żadnej mierze nie usprawiedliwienie, lecz zapobieżenie, by porównywać to np. do zdrady jałtańskiej, bo Polacy jednak ze swoich sojuszniczych zobowiązań jako całość - wywiązali się nieporównywalnie lepiej.

Porównania historyczne, których dokonuje Ołeksandr Bojczenko są równie nietrafione jak cała reszta jego wywodów. „O Ukrainie, którą trzeba ratować „Zresztą, co jak co, ale to w Polsce jest chyba zrozumiałe? Co robiła Anglia czy Francja w 1939 r.? Teraz sytuacja jest podobna. Aż głupio mówić o tym w polskiej gazecie””. Nie wydaje się, abyśmy w 1939 roku, oczekując od Anglii i Francji pomocy robili bohaterów ze sprawców masowych zbrodni na Anglikach i Francuzach. Nie wykazywaliśmy się też butą, nie zawarliśmy z Ukrainą żadnych umów, które zobowiązywałyby nas tak jak Anglię i Francję. Równie dobrze moglibyśmy współpracować z Niemcami w 1944 roku w kwestii ratowania Prus Wschodnich - jako bufora przez sowietami. A może by próbować tworzyć bufor z mordującej nas podówczas UPA?

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną