Syria: Wojna we wojnie

0
0
0
/

Tlący się od lata konflikt między różnymi grupami zbrojnymi walczącymi z władzami Syrii wybuchł z nową mocą. Bojownicy tak zwanej „Wolnej Armii Syrii” zabili niedawno jednego z liderów ekstremistycznej organizacji „Islamskie Państwo Iraku i Lewantu”.

 

W anglojęzycznych opracowaniach często możemy spotkać się z określeniem war within the war – wojny we wojnie. Używa się go na określenie sytuacji gdy dochodzi do dezintegracji jednej z dotychczasowych stron konfliktu owocującej starciem między poszczególnymi jej frakcjami, nie wygaszającego jednocześnie wrogości ich wszystkich względem pierwotnego przeciwnika. Taka wojna we wojnie tliła się w Syrii co najmniej od lipca tego roku gdy organizacja „Islamskie Państwo Iraku i Lewantu” uderzyła w „Wolną Armię Syrii” zabijając jednego z jej liderów [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/3488-konflikt-w-szeregach-rebelii ].


Nie doszło wówczas do eskalacji mimo pogróżek ze strony niektórych dowódców WAS. Być może stało się tak dlatego, że IPiL i druga największa organizacja dżihadystyczna organizacja Dżabhat Al-Nusra otworzyły wkrótce w północnej części kraju, gdzie są najsilniejsze, front kolejnej wojny we wojnie. Zaatakowały społeczność kurdyjską, czego skutkiem stało się okopanie kurdyjskich oddziałów YPG w niektórych miastach na tureckiej rubieży i eksodus co najmniej 50 tys. syryjskich Kurdów do sąsiedniego Iraku z tych terenów gdzie nie mogli liczyć na osłonę przed takwirystami.


Kolejne starcie


Przez cało lato napięcie między szukającą poparcia na zachodzie WAS a otwarcie deklarującymi wrogość wobec państw zachodnich dżihadystami powiązanymi z Al-Kaidą utrzymywało się na wysokim poziomie by znów wybuchnąć w ostatnim okresie.


Konflikt rozpoczął się 12 września od wtargnięcia terrorystów z „Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu” do szpitala w opanowanym przez WAS w mieście Azaz w północno-zachodniej części kraju. Celem był niemiecki lekarz-wolontariusz. WAS wywiozło go chwilę wcześniej do innej miejscowości co spowodowało wybuch złości takwirystów – w opanowanym mieście dokonali oni wielu aresztowań a także egzekucji przypadkowych mieszkańców określonych jako „zwolennicy reżimu”.


W specjalnym oświadczeniu przywództwo IPiL określiło „Wolną Armię…” jako „szpiegów zachodu” i „zdrajców”. Zaznaczyć trzeba, że oddziałem IPiL dowodził Kuwejtczyk Abu Abd ar-Rahman co jest potwierdzeniem informacji, że „rebelianci” walczący dziś w Syrii to przede wszystkim obcokrajowcy. I to nie tylko z państw arabskich czy Kaukazu. W ostatnią sobotę z rąk syryjskich żołnierzy zginął Ahmad Dekhadij lider organizacji islamistycznej stworzonej przez obywateli Belgii. Jak podała belgijska telewizja  RTBF jak do tej pory w Syrii zginęło jeszcze czterech członków tej grupy.


Zresztą ekstremiści werbują bojowników nie tylko w krajach zachodnioeuropejskich, gdzie żyją liczne, spauperyzowane społeczności wychodźców z krajów Bliskiego Wschodu i Magrebu. Także ze strefy postsowieckiej i jak się okazuje w grę wchodzi nie tylko przychodzący w tym kontekście od razu na myśl Kaukaz. Jak podała 27 września telewizja RT, uznawana przez niektóre państwa za organizację terrorystyczną lecz na Ukrainie legalna islamistyczna partia Hizb ut-Tahrir szuka nad Dnieprem ochotników do walki z państwem syryjskim, operując ze swojej siedziby w Bachczysaraju. Jak podali rosyjskiej telewizji ukraińscy dziennikarze w oparciu o dane ukraińskich specsłużb do jakich dotarli, można sądzić że w Syrii przeciw legalnym władzom walczy kilkuset obywateli Ukrainy. W ogromnej większość krymskich Tatarów.


Wydarzenia w Azaz doprowadziły do serii starć między „Islamskim Państwem…” i WAS. Doszło do nich także w innych miejscowościach regionu: Aleppo i Hazano. 18 września doszło do walk o przejście graniczne Bab as-Salameh, które trwały przez następne trzy dni. 20 września w Idblib w zasadzce, zorganizowanej najprawdopodobniej w odwecie przez bojowników WAS (która nie przyznała się do ataku), zginął  Abu Abdullah el-Libi jeden z liderów „Islamskiego Państwa…”, jak wskazuje pseudonim pochodzący z Libii. Jego samochód został ostrzelany z ciężkiego karabinu maszynowego. Choć tego samego dnia IPiL i WAS szybko uzgodniły rozejm już 22 września doszło do jego zerwania i dalszych potyczek.


Nieprzypadkowo areną starć stały się północno-zachodnie rejony Syrii. Właśnie tutaj znajdują się przejścia graniczne z Turcją z których najbliżej do istotnego zgrupowania sił rebelianckich w największym syryjskim mieście Aleppo. Turcy niemal otwarcie pozwalają na ruch bojowników i uzbrojenia przez swoją granicę. Od niedawna na youtube można oglądać nagranie jak przez jedno z tureckich przejść przejeżdża gotowy do boju pickup z zamontowanym wielkokalibrowym karabinem maszynowym. Nota bene fakt tan miał miejsce w ramach ofensywy jaką przeciw „Islamskiemu Państwu…” podjęła „Północna Brygada Uderzeniowa” WAS.


Rozłam


Efektem walk jakie wybuchły  wśród buntowników jest znaczna konsolidacja grup salafickich. 25 września ogłoszono powstanie porozumienia trzynastu tych grup na bazie ekstremistycznej platformy ideologicznej i wspólnej walki zarówno z legalnymi władzami Syrii jak i Zachodem – ekstremiści odcięli się od „Wolnej Armii Syrii” oraz jej politycznej nadbudowy emigracyjnej Syryjskiej Koalicji na Rzecz Opozycji, która jak stwierdzili „nie reprezentuje nas i nie uznajemy jej”. Ogłosili zjednoczenie w imię „prawa szariatu”.


Przy okazji upadł długo propagowany przez zachodnie i polskie media mit o dobrych i złych „rebeliantach”. Do porozumienia przystąpiły bowiem nie tylko wprost powiązane z Al-Kaidą Dżabhat Al-Nusra i „Islamskie Państwo…” ale także ukazywane dotychczas jako miejscowe i „umiarkowane” Syryjski Front Islamski wspierany przez Katarczyków i Kuwejtczyków, czy też do niedawna ściśle współpracujący z WAS, wspierany przez Turcję i Braci Muzułmanów Syryjski Islamski Front Wyzwolenia, hołubiony też przez zachodnich komentatorów i polityków. Dodajmy, że ten ostatni sprawuje kontrolę prawdopodobnie nad największą częścią oddziałów rebelianckich a wchodzące w jego skład „Brygady Al-Faruk” były prawdopodobnie wspierane bezpośrednio przez Amerykanów, także poprzez szkolenie ich bojowników w Jordanii.


Niemniej o tym jednak jak kruche może być to porozumienie i jak swobodnie terroryści traktują swoje rzekome ideologiczne pryncypia wskazuje fakt, że jeszcze 21 września doszło do starć między najbardziej skrajnymi grupami takwirystycznymi czyli Dżabhat Al-Nusra i IPiL we wschodniej prowincji Al-Hasaka, nad którą sprawują w dużej mierze kontrolę. Terroryści z „Islamskiego Państwa…” odebrali niedawnym towarzyszom dżihadu magazyn z bronią i paliwem, korzystając z koncentracji członków Frotnu Al-Nusra na walce z lokalnymi Kurdami. Obrazuje to perspektywę w sytuacji teoretycznego załamania się struktur państwowych na jakiejś części terytorium Syrii – nie jest to nawet perspektywa talibskiej republiki na wzór dawnego Afganistanu, raczej perspektywa chaosu konkurujących ze sobą bezpardonowo lokalnych ekstremistycznych gangów na podobieństwo Somalii. Jedyne co hamuje poszczególne grupy zbrojne w agresji względem siebie nawzajem to postępy armii syryjskiej.


Rządy ekstremistów


Na opanowanych przez siebie terytoriach IPiL próbuje jednak wprowadzić reżim podobny właśnie do tego jaki panował w rządzonym przez talibów Afganistanie. W ubiegłym miesiącu powstała nawet strona na Facebook na której Syryjczycy piszą o osobach jakie zaginęły bez wieści po aresztowaniu przez dżihadystów.  Sposób w jaki członkowie „Islamskiego Państwa…” traktują Syryjczyków zszokował nawet jednego z czeczeńskich ochotników organizacji, który w połowie września umieścił w serwisie youtube swoją deklarację odejścia od niej ze względu na „brak zrozumienia dla lokalnej ludności”.


Manifest dżihadystów z 25 września natychmiast wywołał filipiki Ahmeda Jarby przewodniczącego będącej polityczną nadbudową WAS Narodowej Koalicji na Rzecz Opozycji. Oskarżył on tych pierwszych o „pracę na rzecz rządu”. Emigracyjni politycy, którzy robili co mogli aby przekształcić uliczne protesty w regularną wojnę i bez skrupułów werbowali na nią zagranicznych najemników, dziś, gdy ci najemnicy postanowili odgrywać samodzielną rolę, pomstują na syryjskie władze, które jako jedyne mogą tych najemników pokonać.


Narodowa Koalicja na Rzecz Opozycji przestaje mieć wpływ na cokolwiek, stając się właściwie marionetkową strukturą państw zachodnich a przede wszystkim Turcji. Za swoją rolę protektora Turcja wystawia wymierny rachunek, bowiem na północnych obszarach Syrii opanowanych przez buntowników trwa wielki rabunek mienia ruchomego a nawet instalacji fabrycznych na rzecz obywateli tureckich.


„Wolna Armia Syrii” ma coraz słabszą militarną pozycję, a jej centralne dowództwo ma, eufemistycznie rzecz określając, relatywny wpływ na grupy zbrojne w terenie. Coraz bardziej dominującą rolę na polu walki po stronie przeciwników syryjskiego państwa uzyskują dżihadyści powiązani z Al-Kaidą, którzy zaczynają stanowić wzór dla radykalizujących się bojowników. Pogłębiający się rozłam w ramach rebelii przybliża dzień zwycięstwa Syryjskiej Armii Arabskiej, z drugiej jednak strony permanentne starcia na opanowanych przez buntowników terenach mogą przynieść jeszcze więcej strat i cierpień ludności cywilnej.


Karol Kaźmierczak
fot. sxc.hu

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną