Krucjata Kościoła przeciwko UE?

0
0
0
/

Według publicysty „Newsweeka” Kościół w Wielkim Tygodniu skupił się na krucjacie przeciwko Unii Europejskiej i zacieśnianiu sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością. Podobno zamiast kazań dotyczących wiary mieliśmy spektakl politycznej agitacji i egzorcyzmów nad tzw. europejskimi wartościami. „Unia Europejska wróciła. Gdzie? Do kazań biskupów. Wróciła jako biblijna Sodoma i Gomora, którą hierarchowie znów straszą Polki i Polaków. Dlaczego? Bo Unia jest zadrą w sercu PiS-owskiego rządu. A jak wiemy, ten, kto idzie na zwarcie z PiS-owskim rządem, staje się też wrogiem rodzimego Kościoła” pisze Jarosław Makowski, cytując wybiórczo raptem trzech polskich biskupów i to mówiących głównie o obronie życia i słowem nie odnoszących się do PiS (zresztą szkoda, bo partia ta dała niezłą plamę w sprawie ochrony życia nienarodzonych). Publicyście „Newsweeka” podpadł abp Stanisław Gądecki za to, że w Wielki Czwartek mówił m.in. o promowanej w UE „cywilizacji śmierci”: „Pośród promotorów traktowania zabijania nienarodzonych dzieci jako prawa człowieka zdaje się pozostawać, poza Kanadą, sama już tylko Unia Europejska”. Drugim hierarchą cytowanym przez Makowskiego był abp Marek Jędraszewski. - Mówi się o wartościach europejskich. A jakże często do tych wartości w interpretacji wielu osób należy prawo kobiety do tego, by zabijać własne dziecko. Czy to jest prawo? Czy to nie jest szczyt cynizmu i bezprawia? – mówił arcybiskup podczas drogi krzyżowej w Wielki Piątek. Na koniec przywołany został abp Leszek Sławoj Głódź i zbesztany za następujące słowa: „Nie można ulegać antywartościom ateistycznego liberalizmu, moralnego nihilizmu, wrogości kierowanej także wobec Kościoła, tej negacji, która próbuje dominować rzeczywistość i mówić o podziale w narodzie”. Hierarchowie mówią więc głównie o liberalizmie wyrażającym się m.in. w stosunku do życia poczętego. Nie jest tajemnicą, że Unia Europejska nigdy nie stała na straży życia nienarodzonych. Przeciwnie. Co więc dziwnego, że biskupi mówili i o tym? Mało tego, czy ten temat był przeważający wśród dziesiątków polskich hierarchów przemawiających podczas wielkiego Tygodnia? Dla Makowskiego jednak to bezwzględna „krucjata Kościoła”. Ale najciekawszy wniosek dotyczy PiS (wiadomo, partia Kaczyńskich jest obsesją tego typu pismaków i jak nie przypną komuś łatki PiS-owca to nie zasną). Według autora tekstu wszystko to, co opisał (trzy kazania wyżej zasygnalizowane) wskazuje na zacieśnienie związków Kościoła z PiS. Co więcej, z zacytowanych kazań polskich biskupów Makowski wysunął wniosek, że „Biskupi zaatakowali Unię, gdyż Wspólnota nie dała się zaszantażować PiS-owskiemu rządowi w sprawie wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej”. Skąd taka dedukcja i taki wniosek? Chyba trudno o większy absurd, bowiem zacytowani biskupi wypowiadali się w tym samym duchu o aborcji czy samej UE zarówno za rządów PO jak i PiS. A kto zacz ów Makowski, można zapytać na koniec? Z oficjalnego biogramu wynika pewien ciekawy wniosek ukazujący twarz tzw. posoborowego, otwartego, niektórzy powiedzieliby „łagiewnickiego” kościoła. Redaktor „Newsweeka” związany był z katolickimi pismami takimi jak „Więź” czy „W drodze”, a jednocześnie był członkiem zespołu skrajnie lewackiej i antykościelnej „Krytyki Politycznej”. Zajmuje się sprawami Kościoła zapewne z racji wykształcenia, bowiem studiował filozofię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię na Papieskim Wydziale Teologicznym Bobolanum w Warszawie (co albo słabo świadczy o tych uczelniach, albo o poziomie studiów pana redaktora). Makowski łączy z niebywałą łatwością wypowiedzi antyaborcyjne hierarchów z polityczną sztamą PiS-Kościół może dlatego, że nie przypadkiem był także dyrektorem Instytutu Obywatelskiego, think tanku związanego z Platformą Obywatelską, a obecnie jest radnym samorządowym z ramienia PO. To trochę wyjaśnia jego optykę publicystyczną… Owszem, Kościół wchodząc w zbyt zażyłe relacje z PiS jak i z każdą inna partią polityczną nie może zatracić swojego charakteru nadrzędnego do świata polityki. Mamy za to wśród biskupów całe spektrum postaw, od „pisowców” do „platformersów” przez biskupów zdystansowanych. Dla dziennikarza największą pokusą jest manipulacja, czyli wybranie kilku przypadków (a u Makowskiego jeszcze dodanie każdemu z nich naciąganej interpretacji) pod z góry przyjętą i skrajnie polityczna tezę. To, co jest jednak ciekawe, to fakt, o którym Makowski zapomina, że w historii III RP i sojuszów polityków z hierarchami, niemal każde błogosławieństwo Kościoła dla jakiejś inicjatywy politycznej kończyło się jej klapą (np. Konwent Świętej Katarzyny). Także nie wiem, czy politycy zabijają się o promocję z ambon, zwłaszcza, że nic tak nie działa alergicznie na wiernych jak podobne sytuacje. Zresztą, jak już się czepiać i analizować działania tych trzech hierarchów, to pamiętajmy, że: - abp Sławoj Leszek Głódź potrafił się świetnie dogadywać zarówno z SLD jak i z PiS (nie wiem czy to akurat komplement…) i pewnie jego skłonność do alkoholu mu w tym niejednokrotnie pomagała; - abp Marek Jędraszewski jest konserwatywny, stały w poglądach, katolicki bez umizgów w stronę flirtu z liberalizmem (może się nie podobać w „Newsweeku”, ale taki jest – stały, niezależnie od tego kto rządzi; - abp Stanisław Gądecki nie raz głosił z ambony, że Kościół nie może popierać partii politycznych. Zawsze uważany był za umiarkowanego biskupa, a nawet krytykowany za bycie prekursorem w polskim kościele dialogu z Żydami (w KEP przez wiele lat przewodniczył Komitetowi ds. Dialogu z Judaizmem oraz Radzie ds. Dialogu Religijnego). No nijak do PiS-owca nie pasuje, ale jak widać pod tezę można każdy artykuł napisać, a papier wszystko zniesie. Zwłaszcza w „Newsweeku”. Robert Wyrostkiewicz Fot. E. Bartkiewicz/KEP

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną