Wojna hybrydowa z Polską na płaszczyźnie kultury i historii

0
0
0
/

W ostatnich latach w sposób szczególnie wyrazisty zetknęliśmy się z pojęciem i zarazem faktem wojny hybrydowej jako szczególnie wymyślnego sposobu „obezwładniania” (jeżeli już nie eksterminacji) społeczeństw. Oczywiście wojna, jak to wojna – w pierwszym rzędzie kojarzy się nam z działaniami „gorącymi”, z użyciem różnych dostępnych technicznych środków walki i zniszczenia. Ale jeśli mówimy o wojnie hybrydowej, to może ona się toczyć nie tylko w taki sposób. I jak by to nie wyglądało nieprawdopodobnie, wojna taka może się rozgrywać na polu kultury, duchowości i historii danego narodu.   Niestety, choć nie jest łatwo od razu zdać sobie z tego sprawę, z tego rodzaju wojną mamy do czynienia i w naszym kraju. Wojna w tym obszarze – jak możemy sobie wyobrazić – jest wojną ideologii lub w nieco szerszym ujęciu - wojną cywilizacji (i w sensie filozoficzno-moralnym, jak choćby ujmował to w czasie swojej posługi papieskiej św. Jan Paweł II – cywilizacja życia walczy z cywilizacją śmierci, i w sensie takim, które jest bliższe myśleniu Feliksa Konecznego, naszego wybitnego historyka i historiozofa, zapomnianego z określonych (ideologicznych ) powodów za PRL-u, a i dzisiaj też nie będącego na jakimś naukowym topie, choć wydaje się to być zupełnie niezrozumiałe). I w tej kwestii tajemnicą poliszynela jest, że muszą w takich obszarach ścierać się wszelkie negatywistyczne nurty filozoficzno-ideowe z nurtami pozytywnymi (nie mylić z pozytywistycznymi, bo jest zupełnie inna para kaloszy, jak mawiają ludzie mający nieszczęście mieć np. wodę w piwnicy). Rzecz jasna tym nurtem negatywistycznym, najbardziej groźnym w dzisiejszej dobie, jest neomarksizm prowadzący w kierunku kontrkultury, dążący jakimś tam niemałym nakładem sił umysłowych i nie tylko, do negacji dotychczasowej, tradycyjnej kultury.   A oto kilka dosłownie – dla ilustracji – przykładów z naszego krajowego „podwórka”. Jest to mianowicie szczególnie spektakularna – nie tak dawno mająca miejsce - walka z symbolami patriotyzmu naszego narodu.   W czasie „czarnych protestów” mianowicie feministki robiące za neomarksistowski aktyw prezentowały obscenicznie zniekształcony Znak Polski Walczącej. Dla nich to był – okazuje się – nie żaden patriotyczny , ale neomarksistowski (co prawda po zdeformowaniu, co jest haniebne samo w sobie) symbol walki uciskanych rzekomo straszliwie przedstawicielek ich płci. To nic, że polskie prawo mówi o podleganiu ochronie elementów historycznej spuścizny Rzeczpospolitej Polskiej, a przecież charakterystyczny symbol Polski Walczącej do takich należy. Tą literą prawa owe feministki w ogóle sobie nie zaprzątały głowy. Ale co dziwniejsze, nie wszystkie sądy w Polsce przestrzegają litery prawa w tej właśnie kwestii. Nie mówiąc też o tym, że nie wszyscy prawicowi politycy reagowali na ten fakt jak należy (od polityków lewicowo-liberalnych przecież w ogóle nie można negatywnej reakcji w tym względzie za bardzo wymagać). Druga rzecz, to ciągle jeszcze pojawiające się szarganie pamięci o Żołnierzach Wyklętych, których środowiska lewicowe i antypolskie jakże często jeszcze określają prowokacyjnie mianem bandytów.   Owszem, już w PRL-u mieliśmy taką akcję pod hasłem „odbrązowiania historii” – od stopu metali nadającego się do tworzenia historycznych pamiątek i pomników), ale daleko było jej do tego perfidnego wyrafinowania, z jakim mamy do czynienia obecnie.   Jakże często – dalej – jesteśmy świadkami ideologicznych ataków na polskie dziedzictwo duchowe, w tym w szczególności dziedzictwo religijne – katolickie. Wystarczy chociażby wspomnieć o takich spektaklach, jak Golgota picnic w ramach nie tak odległej multi-imprezy - rzekomo kulturalnej - „Malta” w Poznaniu, sztuce teatralnej Klątwa, która jakże złą sławą zapisuje się swoim haniebnym odniesieniem się do osoby papieża-Polaka (jedynego w historii), św. Jana Pawła II.   Tak naprawdę o co w tym wszystkim chodzi? Rzecz jasna, że nie o jakieś wywoływanie niezdrowej sensacji jedynie czy – jak obłudnie deklarują autorzy tego rodzaju przedsięwzięć – pobudzanie do myślenia. Jakiego typu myślenie miałyby takie drastyczne przejawy antykultury pobudzać?! Pamiętać musimy przede wszystkim o jednym. Mianowicie, że właściwa, prawidłowo i rzetelnie uformowana w ludziach świadomość dziedzictwa kulturowego i duchowej spuścizny, a także znajomość niezakłamanej historii (świadomość dziejów narodowych) stanowi - obok ojczystego języka - najbardziej zasadniczy fundament narodowej tożsamości kolejnych, następujących po sobie pokoleń i warunek trwania i dalszego rozwoju wspólnoty narodowej. Co więc należy robić, ażeby doprowadzić do realizacji szalonego celu masońskich globalistów, tj. do ustanowienia Nowego Porządku Światowego z bezkształtną masą ludzką i z jednym światowym rządem i jednolitą jakąś tam pan-kulturą. Ano w pierwszym rzędzie wykorzenić wszelkie narodowe tożsamości. Należy więc z jednej strony zaniechać w poszczególnych krajach zbytniego zapoznawania – albo w ogóle tego nie robić – z historią i dziedzictwem kultury narodu, a z drugiej strony prowadzić celową działalność zmierzającą do ośmieszenia wręcz wszystkich narodowych symboli, treści i szczególnie dobranych faktów historycznych, które – można by powiedzieć – stanowią kanon, zbiór narodowych świętości. Niech nas dlatego nadmiernie nie dziwi to dążenie neomarksizmu kontrkulturowego do zanegowania, a wręcz anihilacji tych świętości, które narody stanowią. To jest wszak jeden z ważnych kierunków działań mających w rezultacie zapewnić ustanowienie globalnego totalitaryzmu.   Tego rodzaju działaniom – z ogromnym nasileniem ostatnio – towarzyszą swoiste machinacje związane z mieszaniem na określonych obszarach ras i cywilizacji – cywilizacji w rozumieniu Feliksa Konecznego. Stąd też prowadzona przez wiele ośrodków władzy państwowej w Europie, a także nawet instytucje unijne świadoma i celowa polityka „multi-kulti”. Dodajmy, że podwaliny ideowe pod nią już dość dawno stworzył austriacki Żyd, Karl Popper, zmarły w 1994 roku filozof nauki i społeczno-polityczny - w postaci koncepcji społeczeństwa otwartego. A ostatnio natomiast z niejakim zapałem godnym o wiele lepszej sprawy tę ideę swego mistrza stara się realizować jego uczeń, Żyd pochodzący z Węgier George Soros - nie szczędząc swoich i nie-swoich środków finansowych. Kto może chcieć tego, że w jakimś finalnym efekcie ludzkość stanie się jakąś bezkształtną masą rządzoną przez osobniki dobrze się we wszystkim orientujące. Tylko jacyś szaleńcy. Ale szaleńcy, których nie możemy w najmniejszym stopniu lekceważyć – po to, ażeby nie było, jak oni tego chcą, ażeby nie było – krótko mówiąc - po nas. Co więc robić? Po pierwsze właściwie głosować. Głosować na siły polityczne, dla których polskość, to nie jest nienormalność, a więc na polityczne partie, które właściwie definiują interes i potrzeby narodu (materialne, ale i również duchowe), polską rację stanu i które według naszej najlepszej oceny dają rękojmię realizacji tych rzeczy. A więc siły, które mają wyraźny narodowo-patriotyczny program i które nie przestraszą się lewackiego zarzutu ekstremizmu. To jednak nie wystarcza. Jest niezbędne oczywiście, ale wyczerpuje to tylko poziom minimum. Albowiem zdając sobie sprawę z wielości promujących neomarksizm organizacji, ośrodków, a także antypolskich mediów (których tu nie ma potrzeby wymieniać), następnie fakt, jak zainfekowana jest tą ideologią edukacja na poziomie wyższym, w szczególności uniwersytety – potrzeba czegoś więcej, a mianowicie szerokiego, zmasowanego ruchu społecznego – nie tylko z takich okazji, jak Marsze Niepodległości 11 listopada lub Dzień Żołnierzy Wyklętych w marcu – w obronie wartości narodowych, religijnych i moralnych, związanych z katolicyzmem. Najtrudniejszym, a jednocześnie najważniejszym zagadnieniem jest niewątpliwie kwestia systemu edukacji – od najniższego do najwyższego szczebla, gdzie nic nie wniosą zasadniczo nowego jakieś kolejne zmiany organizacyjne i drobna kosmetyka w zakresie podstawy programowej. Ażeby naprawdę móc skutecznie przezwyciężyć filozoficzne myślenie marksistowskie – a o to powinno chodzić w pierwszym rzędzie, musi nastąpić przede (wszystkim na początek w tych kilku uczelniach, które mienią się być katolickimi) odnowa uprawiania filozofii w duchu arystotelesowsko-tomistycznym, w czym tak wspaniałe tradycje ma Katolicki Uniwersytet Lubelski – szczególnie w czasach pracy naukowej na nim śp. O. Mieczysława Krąpca i innych wybitnych filozofów, logików, teoretyków poznania itd. Ponieważ dzisiaj, jak powietrza potrzebujemy takiej filozofii (realizmu filozoficznego), która będzie miała rzeczywiście na względzie to, co wynika z samego pojęcia filozofii, to jest „umiłowanie mądrości” i której celem będzie nie tworzenie teorii i konstruktów – jak w nowym marksizmie – oderwanych od rzeczywistości i ją świadomie zafałszowujących, ale odkrywanie człowiekowi wciąż na nowo prawdy o świecie i o nim samym oraz pokazywanie obiektywnych praw rządzących rzeczywistością – po to, by człowiek ją właściwie i prawdziwie rozumiał i prawidłowo się w niej orientował, by rozumiał, że jest bytem osobowym, a dzięki nabytym - godnym osoby ludzkiej – zasadom moralnym miał też prawidłowe relacje z innymi osobami. To podniesienie na właściwy poziom edukacji i nadanie jej właściwego kształtu - jak wspomniałem jest zadaniem niełatwym, długofalowym. Ale im dłużej się będzie z tym zwlekać, tym więcej będzie do odrobienia – tym bardziej, że ideologiczny konkurent się łatwo nie wycofa, a wręcz przeciwnie. Wojna hybrydowa w tym obszarze – kultury, duchowości, nauki i moralności, z którą mamy do czynienia ponad wszelką wątpliwość jest tym bardziej niebezpieczna, że niedostrzegalna na pierwszy rzut oka. Ale to nie znaczy, że jej nie ma! Pamiętajmy, że w sensie ogólny ta trwająca wojna hybrydowa ma doprowadzić w efekcie do destrukcji zachodniej, łacińskiej cywilizacji i do zaprowadzenia totalnego zniewolenia. Stąd też jest aktualne i pozostanie aktualne długo pytanie, które podczas wizyty w Polsce na Pl. Krasińskich postawił całej Europie, wszystkim państwom europejskim prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump: czy Europa ma siły i czy ma wolę obrony swoich tradycyjnych wartości i swojej tożsamości? Ryszard Kazimierz Grajek

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną