Szpieg pod łóżkiem prezesa PiS
Mam zagwozdkę, wielki zgryz. Kto ma zostać moim felietonowym idolem. Choćby na jakiś czas, dajmy na to do kolejnych wyborów. Raz pada na jedną czy na drugą wyszczekaną kobitkę, za chwilę nęci mnie osobowość któregoś z rozwiązłych językowo posłów. Mam już po uszy bełkotu dwóch pań pisarek, nieustająco gotowych pędzić, najchętniej z gołą piersią, na jakiekolwiek barykady. O dreszcz przyprawia mnie sam widok innej osoby żeńskiej, heroiny od dorsza, zaszczycającej swym siedzeniem ławy europarlamentu, bo mądrości przez nią wygadywanych słuchać się na trzeźwo nie da. A przecież nie chcę się rozpić, tym bardziej, że alkoholu - z wzajemnością – nie lubię.
Szukajcie a znajdziecie. Szperam po portalach, You Tubie, zerkam w gazety. Jest! Mam idola! Ten jak już coś bąknie, to bąknie. Nieważne co, byle bąkać, chociażby w tym, co ma szerokiej publice do zakomunikowania, sprzeczność waliła się po pysku ze sprzecznością, logika wyła ze zgrozy, a zmysł polityczny konał na uwiąd. Ale nie o sens biega, nie o logikę i polityczność. Chodzi wszak o to, by bąknąć swoje. Licząc, że po tym bąknięciu smród będzie walić przynajmniej przez jeden, dwa dni.
Muszę zabrać się do mego kandydata na idola delikatnie, bo nasi idole, sami często nad-brutalni, cierpią na dziwnie cienką skórę. Czynić jak red. Michalkiewicz, który nie kryje, że ma idola, a raczej idolkę. Zwie ją z pełną kurtuazją „moja ulubienica”. Ot, kulturalny człek. Nie zazdroszczę mu, wszak pani Scheuring – Wielgus to nie moja liga. Himalaje jej intelektu przekraczają moje pojmowanie. Tu zdolny jest do oceny jedynie mistrz Stanisław. Nie powiem jednak, że jeździ on na swej idolce jak na przysłowiowej suchej kobyle, bo to już trąci wtrącaniem się w sferę intymną.
A propos tej sfery. Ostatnio przeżywa ona prawdziwy renesans. Modna się robi także politycznie. Nie mam tu na myśli seksualnych występów nieszczęsnych ( ojejej, zabrali mi immunitet!!!) posłów. Ten temat włazi wszędzie, jak kraj długi i szeroki. Panoszy się tęczowymi zadkami LGBT w stolicy, wydaje gromkie okrzyki w teatrach, nie schodzi z ust celebrytów. Zamiast siedzieć sobie cicho w majtkach, pcha się nawet do żłobków, przedszkoli i szkół. Chce uznania, że ważniejszy nawet od wojen i od bidy z nędzą.
Z tym arcyseksem trzeba jednak bardzo uważać. I nie walić słowami, lecz co najwyższej cichutko je szeptać. Przekonał się o tym zacny, chociaż na swoje nieszczęście raczej prawoskrętny pisarz Jacek Piekara. Rzucając nieopacznie, w dyskursie o aborcji, małe zdanko o możliwościach rozrodczych niewątpliwie dostojnej red. Wellman przypłacił to strasznym wyrokiem zbulwersowanego występkiem słusznego sądu, skazującym go na finansowe obcięcie łba. Za obrazę uczuć w/w skazano go na prawie pół miliona kary. A wiadomo, pisarze z natury rzeczy i na skutek bez-praw autorskich, groszem raczej nie śmierdzą. Pisarz w pisarzu poległ, bo musi teraz brać się nie do pióra, ale do łopaty, ażeby uiścić żądania mścicieli.
Szansa na zdobycie wielkiej gotówki stoi także przed prezesem PiS, J. Kaczyńskim. Bo i w niego skierowano podobnie srogie domniemanie. W dodatku aż trzema zdaniami, tak więc zasądzona kwota może być potrójna. 1.5 miliona. Może i dobrze dla portfela, że prezes zagapił się, nie sprawdziwszy, kto mu leży pod łóżkiem. I to od dawna, na co wskazuje pewność z jaką ów podłóżkowy szpieg wydał swą opinię.
- Edukacji seksualnej powinien przede wszystkim poddać się Kaczyński, którego praktyka wydaje
się zerowa. Na seks i edukację obyczajową nigdy nie jest za późno – obwieścił szpieg. Ale że równie mocno jak prezesa kocha nasz kościół, szybciutko dopisał: - Dulszczyzna i kościelne kołtuństwo to w PiS wartości ciągle podstawowe.
Uf, znowu to przeniesienie swoich cech na kogoś. Wszak kołtuństwem, i to pierwszego sortu, jest podglądanie co kto robi w łóżku, a potem tego komentowanie. Cóż, podjęłam decyzję. Poseł Krzysztof Mieszkowski, szpieg podłóżkowy, kolejny spec od grzebania w cudzych majtkach, moim idolem jednak nie zostanie. Odstąpię go red. Stanisławowi. A on już sobie z nim delikatnie poradzi.
Źródło: Zuzanna Śliwa