Bartosiak - geopolityczny szarlatan czy agent wpływu?
Co pewien czas stojące na coraz niższym poziomie rozwoju intelektualnego polskie społeczeństwo otrzymuje od losu nowego medialnego szarlatana, który miesza ludziom w głowach. Taką nową gwiazdą na firmamencie jest dr Jacek Bartosiak. Doskonale skrojony produkt z metką „Made in USA”. Młodzi mężczyźni z zarostem drwala i wypiekami, słuchają jego mądrości, a kobiety wychwalają doskonale dobrane kamizelki. Doktor Bartosiak, to jak czytamy w jego biogramie między innymi: dyrektor Programu Gier Wojennych i Symulacji Fundacji Pułaskiego, Senior Fellow w The Potomac Foundation w Waszyngtonie, a poza tym genialny strateg. Normalnie żal, że nie został generałem, ponieważ z pewnością dzięki jego planowaniom i strategiom Putin dostałby ogólnego rozstroju żołądka.
O Przemyśleniach Bartosiaka zawartych w jego książce pt. „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju” można by pisać długo, dlatego chcę się skupić na tezach przedstawionych przez niego w trakcie wywiadu jakiego udzielił Krzysztofowi Różyckiemu na łamach Angory, w numerze z dnia 23 kwietnia.
Zapytany przez Różyckiego oto czy widzi jakąś inną alternatywę dla sojuszu wojskowego Polski poza USA, stwierdził, że takiej alternatywy nie ma. Wizja budowy armii europejskiej odpada ponieważ Portugalczycy nie będą mieli ochoty konfrontować się z Rosją w imię zabezpieczenia interesów państw naszego regionu. W sumie racja. Podobnie nie sposób nie zgodzić się z jego opinią, że powinniśmy bardziej twardo negocjować naszą współpracę ze Stanami, ponieważ bez Polski nie ma obecności amerykańskiej w Europie. Święte słowa chciałoby się powiedzieć.
Naprawdę trzeba pochwalić mocodawców Bartosiaka, bo nie idą na prostą chamską propagandę a la Kurski czy Sakiewicz, ale sprzedają go dużo umiejętniej, tak żeby odbiorca miał na uwadze, że panu doktorowi leży na sercu przede wszystkim interes Polski. Dlatego Bartosiak ma zgodę na mówienie o amerykańskim egoizmie tym samym nie ma tu lania wody o demokracji, prawach człowieka i wartościach. Mimo, że wprost dowiadujemy się, że chodzi tu o walkę o interesy na poziomie globalnym, to mamy twardo stać przy USA. Dlatego dalej już za słowami refrenu piosenki Beaty Kozidrak „i płynę , i płynę” Bartosiak płynie właściwym nurtem i domaga się jeszcze większego kontyngentu wojsk amerykańskich na wschodzie Polski. Następnie mówi, iż musimy się liczyć z tym, że będziemy musieli wesprzeć USA w konflikcie z Chinami łącznie ze wsparciem militarnym, bo Chiny trzeba ujarzmić, gdyż światowym hegemonem mogą być tylko Stany.
Choć doktor rezydent amerykańskich fundacji i think tanków na Polskę, mówi o potrzebie nowoczesnego spojrzenia na kwestie geopolityczne i relacje międzynarodowe, to wypadku relacji polsko-rosyjskich Bartosiak nie widzi możliwości ich poprawy i uważa, że w interesie Polski jest jak Rosja jak najsłabsza zarówno militarnie jak i gospodarczo. Następnie stwierdza, że Rosja próbuje wypchnąć USA z Europy, zaanektowała Krym i chce zająć Donbas. Bartosiak mimo, że ma świadomość rzeczywistych celów polityki USA zarówno w Europie jaki i Azji, których celem jest absolutna dominacja i taki porządek światowy, w którym o wszystkim w świecie decydują Stany, mimo to w roli agresora przedstawia Rosję.
Następnie popiera opinię innego proamerykańskiego „szarlatano-stratega” prof. Żurawskiego vel Grajewskiego, że dla dobra interesów powinniśmy zapomnieć o tym, że na Ukrainie gloryfikuje się Banderę. Ukraina i Rumunia to mają być główni sojusznicy Polski w Europie Środkowo-Wschodniej. Kwestii Ukrainy chyba nie muszę nawet komentować zwłaszcza po wynikach ostatnich wyborów prezydenckich, a co do Rumunii, to oczywiście współpraca gospodarcza jest jak najbardziej potrzebna i wskazana zwłaszcza wobec znaczącego wzrostu gospodarki rumuńskiej. Natomiast Bartosiak doskonale zdaje sobie sprawę, że Rumunia jest mocno antyrosyjska nie tylko z powodu zaszłości historycznych, tak jak to ma miejsce w wypadku Polski, ale realnych i aktualnych interesów w postaci perspektywy przyłączenia Mołdawii do Rumunii na co zgodzić się nie chce Rosja. Nasz strateg gotowy jest więc wepchnąć Polskę w awanturę dwóch państw, które walczą o swoje realne interesy, z których my nie będziemy mieli nic oprócz zaognienia relacji z Rosją.
Wywiad kończy się przemyśleniami dotyczącymi przygotowań Polski do wojny na dwóch teatrach działań zarówno na Pacyfiku, gdzie mamy wesprzeć USA w wojnie z Chinami oraz na teatrze bałtycko-czarnomorskim, gdzie będziemy wsparciem dla USA, w wojnie z Rosją. Co ciekawe Bartosiak nie ukrywa, że nie koniecznie będą to wojny obronne i mogą mieć one charakter ekspedycyjny.
W polskiej polityce mieliśmy już Radosława Sikorskiego - ministra dwóch kluczowych resortów MON i MSZ, który znalazł uznanie zarówno w oczach PiS jak i PO, reprezentującego interesy brytyjskie jak i ogarniającego polityczne wpływy amerykańskich neokonserwatyzmów w Polsce. Później wyskoczył niczym króli z kapelusza wspomniany Żurawski vel Grajewski, którego pomimo skrajnie szkodliwych tez zainstalowano w MSZ. Teraz mamy wyszkolonego w USA Bartosiaka, który udaje Kopernika polskiej geopolityki i wielkiego stratega. Pod płaszczykiem dbałości o interesy Polski zachęca swoimi opiniami do eskalacji napięć oraz pogorszenia relacji Polski zarówno z Rosją, Chinami, jak i krajami Grupy Wyszehradzkiej, czy krajami starej Unii, na rzecz totalnej zależności Polski od Wuja Sama.
Źródło: Arkadiusz Miksa