O głupiej i szkodliwej decyzji ministra finansów o zwolnieniu Tokarczuk z podatku

0
0
0
/ commons wikimedia.org

Żyjemy w państwie pseudoprawa. Owszem jesteśmy zalani tysiącami aktów prawnych, jednak z ich stosowaniem jest już o wiele gorzej. Co gorsza sami politycy pokazują, gdzie owe ustanowione przez siebie prawo mają. Decyzją ministra finansów Jerzego Kwiecińskiego Olga Tokarczuk została zwolniona z podatku PIT od nagrody Nobla. Co samo w sobie jest demoralizujące, ponieważ pokazuje, że sam Minister Finansów podatek dochodowy od osób fizycznych traktuje jako karę. A nie jako możliwość współuczestnictwa we Wspólnocie. A przecież osoba, która ma więcej powinna się podzielić z tymi, którzy mają wielokrotnie mniej. Tymczasem w Polsce milionerka z powodu osobistego widzimisię pana ministra finansów podatku nie płaci. Tymczasem emeryci, renciści, czy bezrobotni ze swoich bieda-emerytur, czy głodowych świadczeń muszą podatek bulić. To byłoby na tyle, jeśli chodzi o równość obywateli wobec prawa...

Odwrócony Janosik - Milionerkę zwolnić misie docisnąć

10 października minister finansów Jerzy Kwieciński z dumą ogłosił na twitterze: „Podjąłem decyzję o zaniechaniu poboru podatku PIT od przychodów związanych z Nagrodą Nobla. W najbliższym czasie wydam stosowne rozporządzenie w tej sprawie. Raz jeszcze serdecznie gratuluję Pani Oldze #Tokarczuk i bardzo cieszę się z docenienia twórczości polskiej autorki”. Cóż nie jestem entuzjastą twórczości autorki. A miałem okazję ją czytać jeszcze zanim skończyłem polonistykę, czyli przed 2003 rokiem. Jednak ocena jakości jej literatury to jedno, a równość obywateli wobec prawa to drugie. Czemu nie zwolni się od płacenia podatków emerytów, albo nie zrówna kwoty wolnej u posłów i ich wyborców?

Nie chodzi o kwotę

Tylko o zasadę. Gdyby Olga Tokarczuk zapłaciła zwyczajowe 10 procent od tej nagrody to by nie zbiedniała. Zwłaszcza, że po Noblu zarobi na swoich książkach dziesięć razy tyle, co do tej pory. Zarobiła na czysto jakieś 3,5 mln zł, z czego ryczałtowe 10 procent to jakieś 350 tysięcy złotych. Fakt, że mogłoby ją to wewnętrznie zaboleć, ale raz że by nie zbiedniała, dwa że podatki są od tego, żeby je płacić. Chyba że się jest świętą krową podatkową. Nagrody za wybitne osiągnięcia są zwalniane z opodatkowania. Więc co do zasady, nie jest to żaden precedens, ale sama zasada jest zła. Nie ma znaczenia czy człowiek dostał nagrodę Nobla za literaturę, czy otrzymał jakąś inną nagrodę literacką, wyróżnienie finansowe za film, za patent, za grę, książkę, czy za puszczanie się w filmie dla dorosłych, albo nawet za kopanie rowów na budowie. Podatek obowiązuje wszystkich. A przynajmniej powinien. I czy minister Kwieciński zwalnia Tokarczuk, a wicepremier Pawlak Gazprom z zapłacenia należnych podatków to jest to taki sam skandal i granda. Poza tym, co do wybitności twórczości Tokarczuk można mieć różne zdanie. A porównywalne talencia i gorsze beztalencia dostawały literacką nagrodę Nobla, żeby chociaż wspomnieć skrajnie lewacką austriacką pisarkę Elfriede Jelinek, która otrzymała Literacką Nagrodę Nobla w  2004 roku za "demaskowanie absurdalności stereotypów społecznych w powieściach i dramatach".

Podlizywanie się salonowi

Co więcej to podlizywanie się salonowi 3 RP przez PIS jest głupie. Co oni myślą, że teraz GW i Newsweek zaczną chwalić PiS i pisowców, albo że sama zainteresowana przestanie pluć na tą władzę, bo przyoszczędziła sporo grosza? Jak napisał jeden z rozsądniejszych komentujących „idiotyzm z tym zwolnieniem z podatku nagrody Nobla. Antypisowiec nie przekona się, pisowiec nie zrozumie, a uczciwy podatnik poczuje się znowu wydymany. Kartoflana republika”. Coś w tym niestety jest.

Tokarczuk i tak was nie pokocha

- Potrzebowaliśmy tej feministki z dredami i „Pisarka kochana przez wszystkich poza polską prawicą” - ogłosiła „światowa” prasa po Noblu dla Olgi Tokarczuk. Cóż ona sama po otrzymaniu Nobla stwierdziła „Pomimo problemów z demokracją w Polsce wciąż mamy coś do powiedzenia światu”.

Gdyby Tokarczuk miała honor to sama by zapłaciła podatek,w końcu najbiedniejsi płacą, więc milionerka też powinna. Nawet wbrew państwu, które go od niej nie chce. Co więcej jest jeszcze jeden skandal - który opiszę w kolejnym felietonie. Państwo polskie, a konkretnie Ministerstwo Kultury zmarnowało 700 tysięcy zł na tłumaczenia Tokarczuk na inne języki. Cóż dobrze mieć zaprzyjaźnionego ministra... 700 plus 350 to jest 1 mln 50 tysięcy zł zmarnowanych na "naszą" noblistkę.

Źródło: Michał Miłosz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną