Nie można winić PiS za kwarantannę, choć naukowcy z Uniwersytetu Stanford negują, że jest pandemia

0
0
0
/ Pixabay

Dyskusji wokół zasadności globalnej kwarantanny nie należy traktować jako ataku na PiS. Dopiero, teraz gdy napływają nowe informacje, możemy oceniać czy kwarantanna była zasadna. Trudno sobie wyobrazić, że PiS mógł się inaczej zachować wobec potencjalnego zagrożenia (zapewne, gdyby nie wprowadził kwarantanny, został by zniszczony medialnie przez antyPiS – a powrót do władzy antyPiS były dla Polski i Polaków bardziej szkodliwy niż rządy PiS). Dziś jednak warto zadać pytanie, czy dalsza kwarantanna ma sens, warto wyciągnąć wnioski czy władze mogą liczyć na wsparcie ekspertów i czy nie byliśmy świadkami globalnej histerii – ważne jest też to, czy była to histeria spontaniczna, czy media wzbudzając histerie działy w czyimś interesie ekonomicznym (np. korporacji, które przez kwarantanne zniszczyły konkurencje ze strony małych przedsiębiorstw, czy kapitału spekulacyjnego, który będzie teraz za grosze wykupywał majątek przedsiębiorstw, które zbankrutowały).

W światowych mediach pojawiły się omówienia artykułu naukowców z Uniwersytetu Stanford dr Erana Bendavida i dr Jaay Bhattacharya z Wall Street Journal, którzy twierdzą, że śmiertelność na koronowirusa jest o wiele mniejsza i nie mamy do czynienia z pandemią.

 

Artykuł amerykańskich naukowców został omówiony na łamach portalu „Daily Post” w artykule „Eksperci ze Stanford twierdzą, że szacunki śmierci z powodu COVID-19 mogą być zbyt wysokie” autorstwa Elaine Goodman.

 

Zdaniem amerykańskich naukowców powinno się mówić o śmiertelności wśród całej populacji zarażonych, a nie tylko wśród osób, u których zdiagnozowano nowego wirusa, bo prawdopodobnie większość populacji została zarażona i nie ma żadnych objawów – w takim przypadku rzeczywista śmiertelność byłaby mniejsza o 98% (np. zamiast 2.000.000 prognozowanych zgonów moglibyśmy mięć do czynienia tylko 20.000). W konsekwencji obecna globalna kwarantanna nie ma żadnego uzasadnienia.

 

Z „Daily Post” można się dowiedzieć, że dr „Bendavid jest profesorem nadzwyczajnym medycyny w Stanford i głównym wykładowcą w Centrum Polityki Zdrowotnej. Bhattacharya jest profesorem medycyny i dyrektorem Programu Skutków Medycznych”. Omawiany przez media artykuł amerykańskich naukowców został opublikowany na stronie Wall Street Journal i we fragmencie na stronie Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Stanford.

 

Twierdzenia amerykańskich naukowców mogą potwierdzić powszechne badania krwi, bo według „Daily Post” „badanie krwi szuka przeciwciał wytworzonych przez organizm w odpowiedzi na zakażenie wirusem. Test określa, czy ktoś został zarażony, niezależnie od tego, jak bardzo się od niego zachorował lub czy wyzdrowiał. […] Natomiast testy obejmujące wymaz z nosa od pacjenta szukają materiału genetycznego wirusa, co jest oznaką obecnej infekcji”.

 

Amerykańscy naukowcy ustalili, na podstawie badań osób ewakuowanych z Wuhan w Chinach, zarażonych wirusem było 10 razy więcej niż hospitalizowanych, więc śmiertelność nowego wirusa była też zdecydowanie niższa. Co wskazywałoby na, że globalna kwarantanna jest niepotrzebna, i środki powinno skupić się na szpitalach.

 

Komentując opinie amerykańskich naukowców warto przypomnieć, że Polacy z mediów dowiadują się, że w USA ma miejsce zagłada, trup ściele się gęsto, zwłoki chowane są w masowych grobach — a wszystko to z powodu pandemii COVID-19. Z artykułu opublikowanego na stronie wolnorynkowego Instytutu Misesa wynika, że w marcu 2020 było w USA więcej zgonów, ale tylko o mniej niż 2% w stosunku do marca 2019. Apokaliptyczny obraz pandemii w USA nie tylko kreują media, ale i amerykańskie władze. Agencja rządu federalnego Stanów Zjednoczonych wchodząca w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej Centers for Disease Control and Prevention (Centra Kontroli i Prewencji Chorób), CDC, instruuje personel medyczny, aby zgłaszał zgony jako COVID-19, nawet jeśli żaden test nie potwierdził obecności choroby.

 

Z artykułu „W marcu liczba zgonów w USA z COVID-19 wyniosła mniej niż 2 procent wszystkich zgonów” opublikowanego na stronie wolnorynkowego The Mises Institute, autorstwa Ryana McMakena, można się dowiedzieć, że „około 2,9 miliona ludzi umiera każdego roku w Stanach Zjednoczonych z różnych przyczyn. Miesięcznie suma ta waha się od około 220 000 latem do ponad 280 000 zimą. W ostatnich dziesięcioleciach sezon grypowy często osiągał szczyt od stycznia do marca, a to jest główną przyczyną całkowitej liczby zgonów. Średnia dzienna liczba zgonów od grudnia do marca wynosi ponad osiem tysięcy”.

 

Jak można się dowiedzieć z artykułu opublikowanego na stronie Instytutu Misesa „w marcu 2020 odnotowano 4053 zgonów z powodu COVID-19. Jest to więcej, ale tylko 1,6%, wszystkich zgonów niż w marcu 2019 r. [...]. Całkowita liczba zgonów wzrosła o około cztery tysiące od marca 2018 do marca 2019”.

 

Jednak wzrost procentowy liczby zgonów w 2020, wobec liczby zgonów w 2019, jest niezwykle podobny do wzrostu liczby zgonów w 2019 roku wobec ilości zgonów w roku 2018 (co wskazuje, że liczba zgonów w USA wzrasta, zapewne z powodu starzenia się społeczeństwa). Pomimo wzrostu liczby zgonów w zeszłym 2019 roku (identycznej z tegorocznym wzrostem liczby zgonów w 2020) nikt nie zamknął w zeszłym 2019 roku gospodarki (niszcząc dorobek milionów ludzi i skazując ich na życie w nędzy).

 

Autor artykułu na stronie Instytutu Misesa informuje, rządowa Centra Kontroli i Prewencji Chorób w swoim raporcie stwierdziła, że „zgony z powodu zapalenia płuc były często znacznie częstsze niż zgony z powodu COVID-19: ''Na podstawie danych z monitoringu śmiertelności National Center for Health Statistics (NCHS) dostępnych 26 marca 2020 r. 8,2% zgony występujące w ciągu tygodnia kończącego się 21 marca 2020 r. (12. tydzień) były spowodowane [zapaleniem płuc i grypą] ''”. Raport amerykańskiej rządowej Centrali Kontroli i Prewencji Chorób jednoznacznie stwierdza, że w związku z przypisywaniem zgonów COVID-19 zmniejszył się odsetek zgonów z tytułu grypy.

 

Agencja rządu federalnego Stanów Zjednoczonych (wchodząca w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej) CDC, czyli Centra Kontroli i Prewencji Chorób (Centers for Disease Control and Prevention) „instruuje personel medyczny, aby zgłaszał zgony jako zgony z tytułu COVID-19, nawet jeśli żaden test nie potwierdził obecności choroby”.

 

Zdaniem autora tekstu ze strony Misesa „jest bardzo prawdopodobne, by zawyżać liczbę zgonów przypisywanych COVID-19, jednocześnie zmniejsza się liczbę zgonów przypisywanych innym chorobom podobnym do grypy oraz zgonom spowodowanym zapaleniem płuc o nieokreślonym pochodzeniu. Jest to szczególnie problematyczne, ponieważ wiemy, że przeważająca większość zgonów COVID-19 ma miejsce u pacjentów, którzy już cierpią na wiele innych schorzeń. Na przykład we Włoszech dane pokazują, że 99% zgonów z powodu COVID-19 miało miejsce u pacjentów, którzy” chorowali na inne choroby.

 

Według autora tekstu na stronie Misesa „jeśli suma zgonów z tytułu COVID-19 gwałtownie wzrośnie, ale łączna liczba zgonów pozostaje względnie stabilna, to możemy się domyślać, że wiele zgonów poprzednio przypisywanych po prostu zapaleniu płuc lub grypie jest obecnie oznaczanych jako zgony COVID-19. Potencjalnie może to dotyczyć także innych pacjentów, na przykład pacjentów z zaawansowanymi przypadkami cukrzycy”.

 

Według autora tekstu podobna sytuacja ma miejsce również w Wielkiej Brytanii. Jak można przeczytać w tekście na stronie Instytutu Misesa „w artykule z 30 marca dla The Spectator, były patolog National Health Service w Wielkiej Brytanii John Lee zauważył, że obecna liczba zgonów z powodu COVID-19 nie wskazuje na to, że Wielka Brytania doświadcza ''nadmiernych zgonów''”.

 

Zdaniem brytyjskiego patologa cytowanego na stronie Instytutu Misesa „najprostszym sposobem oceny, czy mamy wyjątkowo śmiertelną chorobę, jest sprawdzenie śmiertelności. Czy więcej ludzi umiera, niż moglibyśmy oczekiwać w danym tygodniu lub miesiącu? Statystycznie spodziewalibyśmy się, że w tym miesiącu w Wielkiej Brytanii umrze około 51 000 osób. W chwili pisania tego tekstu 422 zgony są powiązane z Covid-19, a więc 0,8 procent tej oczekiwanej liczby całkowitej. W skali globalnej spodziewalibyśmy się 14 milionów zgonów w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku. 18 944 zgony koronawirusa na świecie stanowią 0,14 procent tej sumy. Liczby te mogą wystrzelić, ale są teraz niższe niż inne choroby zakaźne, z którymi żyjemy (np. grypą). Nie ma więc powodu, który same w sobie nakazywałby drastyczne reakcje globalne”.

 

Podobne wnioski jak z amerykańskich i brytyjskich statystyk płyną też ze statystyk dotyczących sytuacji w Polsce. Na portalu lewicowego tygodnika ''Polityka'' ukazał się artykuł „Marzec nie taki zabójczy. Nie było rekordowej liczby zgonów” autorstwa Juliusza Ćwielucha. Z artykułu wynika, że w „zeszłym miesiącu zmarło 36 tys. 557 osób. Takie dane przekazało do Głównego Urzędu Statystycznego Ministerstwo Cyfryzacji. Dane o zgonach zbiera ten resort, bo w jego kompetencji jest obsługa programu ''Źródło'', na którym pracują urzędnicy we wszystkich gminach w Polsce – jest tam rejestrowany każdy wydany akt zgonu. Bez tego nie da się wydać dokumentów i dokonać pochówku. Stąd dokładność. Mimo że prace w całym kraju sparaliżowała epidemia koronawirusa, to urzędy stanu cywilnego działały i na bieżąco rejestrowały zgony”.

 

Z artykułu na portalu ''Polityki'' można się dowiedzieć, że „mimo tych wszystkich negatywnych czynników liczba zgonów w marcu w porównaniu do marca zeszłego roku wzrosła o 213. Znacznie tragiczniejszy był marzec 2018 r., gdy zmarło aż 40 tys. 700 osób, czyli o 4 tys. 143 więcej niż w tym roku. Również w lutym 2018 r. liczba zgonów była wyższa niż w tym samym miesiącu w 2019 i 2020 r”.

 

Z artykułu wynika więc, że w marcu 2018 zmarło o 4143 (czyli 10%) więcej polskich obywateli niż w marcu 2020. Ilość zgonów z 2020 jest większa niż w 2019 o mniej niż 1%.

 

Również w Rzymie nie było znacznego wzrostu ilości zgonów. Włoska Agencja Informacyjna Agenzia Giornalistica Italia AGI (będąca jedną z głównych agencji prasowych we Włoszech, specjalizująca się w informacjach z zakresu ekonomii i przemysłu) podała, że liczba zgonów w Rzymie w marcu 2020 niewiele różni się od liczby zgonów w marcu 2020 roku.

 

W artykule „Bez efektu Covida-19, w Rzymie w marcu tyle samo zgonów, co w marcu 2019” można przeczytać, że „całkowita liczba zgonów w marcu 2020 roku w gminie Rzym nie różni się zbytnio od tych z marca 2019. Dane Kapitolu, które obejrzał AGI, są jasne: w marcu 2020 w Rzymie zmarło 2 753 osób. W marcu 2019 roku 2721 osób, w marcu 2018 roku 2783 osób, w marcu 2017 roku 2569 osób, w marcu 2016 roku 2621 osób, w marcu 2015 roku 2778 osób".

 

Jan Bodakowski

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną