„Polityka rządu kosztowała życie ponad 75 tysięcy osób”. Dramatyczne słowa doktora Martyki !

0
0
0
/ źródło: pixabay.com

„Ile jeszcze ludzi musi umrzeć, żebyśmy się opamiętali?” To dramatyczne pytanie postawił dr Zbigniew Martyka w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl. Odniósł się w tych słowach do obecnej polityki zdrowotnej polskiego rządu, a także wprowadzanych obostrzeń. Przedstawił również własne propozycje co strategii walki z COVID-19.

- To jest traktowanie Polaków jak niegrzeczne dzieci, które trzeba wychować za pomocą kar i nagród. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia zdecydowanie za daleko posunął się w swoim komentarzu - to jest upokarzające dla ludzi. Skoro już jesteśmy przy porównaniu do dzieci, to rząd zachowuje się jak chuligan w piaskownicy, który wykorzystując swoją siłę fizyczną, wymusza na innych dzieciach podporządkowanie się jego woli, wbrew ustalonym wcześniej zasadom. Trzeba też podkreślić, iż decyzje podejmowane przez rządzących są w wielu przypadkach absurdalne i - co wiele razy podkreślałem - przynoszą więcej szkody niż pożytku – ocenił dr Martyka, odnosząc się do słów rzecznika Ministerstwa Zdrowia Wojciecha Andrusiewicza.

Polityk pytany w czwartek w Polsat News, dlaczego jest "kij, a nie ma marchewki" dla tych regionów, które nie mają tak bardzo złej sytuacji epidemicznej jak województwo warmińsko-mazurskie, w którym od soboty m.in. zamknięte będą szkoły, hotele, instytucje kultury, galerie handlowe odpowiedział: "Była marchewka, widzieliśmy tę marchewkę na Krupówkach i w Mielnie".

– Ludzie przekombinowali z tą marchewką. Teraz musimy mieć kij, nie marchewkę. Teraz musimy wskazywać, że w każdym województwie może zdarzyć się to, co zdarzyło się w woj. warmińsko-mazurskim. To jaskrawy przypadek, co się będzie działo w kraju, jeżeli z tą marchewką, którą daliśmy dwa tygodnie temu, będziemy się źle obchodzić – dodał.

Słowa Andrusiewicza spotkały się z ostrą krytyką przeciwników lockdownu i radykalnych obostrzeń. Nie umknęły również uwadze rozmówcy portalu DoRzeczy.pl, który podkreślił, że „zalecane maseczki nie tylko nic nie dają z epidemiologicznego punktu widzenia, ale dodatkowo przynoszą wiele szkód zdrowotnych”.

- Według przeprowadzonego randomizowanego badania klinicznego dotyczącego masek z tkaniny (czyli takich, jakie w 99 proc. się nosi), ryzyko choroby grypopodobnej było trzykrotnie większe wśród personelu medycznego noszącego maski odzieżowe, w porównaniu do grupy kontrolnej. O braku skuteczności tychże masek doskonale wiedział nawet ówczesny Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas mówiąc, że "wprawdzie maseczki nie są wystarczająco skuteczne ale spełniają istotną rolę - mianowicie przypominają o tym, że istnieje pandemia". Teraz Ministerstwo Zdrowia oficjalnie mówi, że osłony twarzy, do których ludzie byli zmuszani przez całe miesiące, są nieskuteczne. Mamy czarno na białym – zmuszano ludzi do nonsensownych zachowań bez uzasadnienia zdrowotnego – wyjaśniał ordynator oddziału obserwacyjno-zakaźnego w szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej. Powyższe działania określił jako „czysty absurd”.

Specjalista chorób zakaźnych skomentował przykłady obostrzeń z ostatnich dni, np. zakaz wynajmowania więcej niż 50 proc. pokoi w obiektach noclegowych.

- Efekt jest taki, że zamiast rozłożyć gości równomiernie w obiektach typu schroniska turystyczne, często obce sobie osoby są umieszczane w jednym pokoju, żeby drugi obok mógł pozostać pusty. Kolejny przykład to zdumienie rządu, że po otwarciu stoków narciarskich Polacy tłumnie zgromadzili się na wyciągach narciarskich. Trzeba być skrajnie naiwnym, żeby pomyśleć, iż po tygodniach zamknięcia infrastruktury będzie inaczej. Nie byłoby tej sytuacji, gdyby rząd nie ingerował w turystykę – tłumaczył dr Martyka.

Lekarz odniósł się również do wprowadzenia bardziej radykalnych obostrzeń w województwie warmińsko-mazurskim. Jego zdaniem nie było podstaw, aby podjąć taką decyzję.

- Rząd ma przykład z własnego podwórka, że na liczbę zakażeń nie ma wpływu lockdown. Spójrzmy na dane z pierwszej połowy poprzedniego roku, a więc czasu największego zamknięcia. Średnia ilość zachorowań w Polsce miała się nijak do obostrzeń. Zachorowania zaczęły narastać od połowy marca, kiedy to drastycznie ograniczono możliwość swobodnego przemieszczania się. Potem spadały od czasu złagodzenia obostrzeń (pod koniec kwietnia). Od maja ilość wykrytych infekcji SARS-COV-2 utrzymywała się na podobnym poziomie z lekką tendencją spadkową, by od lipca znów wzrosnąć – mówił w wywiadzie dla portalu DoRzeczy.pl dr Zbigniew Martyka. W jego ocenie „dotychczasowa polityka rządu kosztowała życie ponad 75 tysięcy osób – niediagnozowanych i nieleczonych, właśnie przez <<walkę>> z koronawirusem”. 

 

PZ 

 

 

Źródło: DoRzeczy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną