Czy beatyfikacja Prymasa Wyszyńskiego w Świątyni Bożej Opatrzności to błąd?
Kard. Kazimierz Nycz zdecydował, że beatyfikacja Stefana Kardynała Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Czackiej odbędzie się w Świątyni Bożej Opatrzności 12 września. Wiele przemawia jednak za tym, że to błąd. Decyzja ta powoduje bowiem, że tylko nieliczni wierni będą mogli uczestniczyć w uroczystościach, których wagę dla katolików trudno przecenić.
Na samym początku warto podkreślić, że polscy wierni czekali na ten moment od wielu lat. Kiedy w końcu ogłoszono, że w 2020 r. będzie miała ona miejsce, kard. Kazimierz Nycz, arcybiskup warszawski, przeniósł ją na czas po pandemii, żeby więcej ludzi mogło uczestniczyć w uroczystościach. Tymczasem zdecydował, że beatyfikacja odbędzie się w Świątyni Bożej Opatrzności, co z powodów sanitarnych znacznie ograniczy udział wiernych.
Kardynał mówił na konferencji: "Ma to być beatyfikacja (...) skromna, godna, na miarę możliwości pandemii, a taką można zrobić właściwie jedynie w dużej świątyni. Taką świątynią, którą mamy w Warszawie jest Świątynia Opatrzności Bożej i tam będzie ta beatyfikacja". Dodał też, że w sumie w uroczystościach fizycznie udział weźmie 7-8 tys. osób: "Oznacza to 2,5 tys. w kościele, lekko ponad tysiąc w dolnym kościele i 3,5 tys. przed kościołem". Poinformował również, że jedna trzecia osób zaproszonych to będą koncelebransi, a wśród nich delegacja biskupów z Watykanu i księża wyświęceni przez kard. Wyszyńskiego lub współpracujący z nim. Kolejną grupą zaproszonych będą tzw. VIP-y i goście związani jakoś z kard. Wyszyńskim lub matką Czacką. Trzecią grupę będą stanowić przedstawiciele duchowieństwa i ludzi świeckich z poszczególnych diecezji.
W praktyce więc zwykli wierni nie będą mieli możliwości fizycznego uczestniczenia w uroczystościach. Z uroczystości, które są świętem Ludu Bożego, oczekiwanych przez niego, które miały szansę zgromadzić nawet 100 tys. osób i stać się wielką manifestacją wiary i wdzięczności, mamy imprezę dla znajomych Prymasa, księży i VIP-ów.
Można byłoby zresztą, uwzględniając wymogi sanitarne, dopuścić wiernych świeckich. Wystarczyłoby zorganizować uroczystość na świeżym powietrzu, np. na Placu Piłsudskiego. Nie byłoby zagrożenia i nie było przeciwwskazań ze strony władz i obecnego prawa. Problem w tym, że jak wiele na to wskazuje, kardynał chciał, jak zawsze, za wszelką cenę promować Świątynię Opatrzności Bożej. Zdaje się jednak, że nie zrozumiał rangi tego wydarzenia.
Apel w warszawskich parafiach, żeby wierni nie przychodzili na uroczystości, tylko obejrzeli sobie transmisję w telewizji, jest obraźliwy dla wiernych. Pokazuje jednak, że w Kościele wciąż dominuje mentalność równych i równiejszych.
Źródło: redakcja