"Debata" wstydu w parlamencie [FELIETON]
Późny czwartkowy wieczór. W Sejmie trwa debata i głosowanie dotyczące przedłużenia stanu wyjątkowego na polsko-białoruskiej granicy.
Wszyscy wiedzą, że trwa wojna hybrydowa, którą wypowiedział Łukaszenka wspierany przez Putina. To odwet za pomoc białoruskiej opozycji, która nieprzerwanie walczy z reżimem Łukaszenki. To odwet za przyjęcie stamtąd opozycyjnych uchodźców, którzy tylko w taki sposób zdołali uniknąć wieloletniego więzienia. Wojna zaczęła się na granicy Białorusi z Litwą i Łotwą. Ale tamte granice są zbyt małe dla białoruskiego dyktatora, aby przepuścić frontalny atak imigrantów na granice UE. Idealna do tego celu okazała się Polska.
Ta wojna hybrydowa trwa od sierpnia i przybiera coraz to nowe rozmiary. Do Mińska sprowadza się imigrantów ekonomicznych głównie z Iraku, ci za 4 tys. dolarów zostają sprowadzeni. na Białoruś, a stamtąd za dodatkową opłatą 2,5 tys. dol. przerzucani na granice z Polską, którą według instrukcji służb białoruskich starają się forsować.
Od początku tego ataku opozycja poczuła wiatr w żagle i wspiera nieustannie tzw. uchodźców, tym samym wystawia na atak naszą wschodnią granicę, która jest jednocześnie granicą UE. Robi to przeróżnymi metodami: organizując tzw. pomoc humanitarną w postaci dwóch śpiworów i żywności serwowanych przez dwóch posłów z PO. Potem dołączyły do tej akcji panie, które poczuły głęboką potrzebę spotkania się z imigrantami. Na szczyty chamskiego absurdu wspiął się Władysław Frasyniuk, lżąc wojska i służby pograniczne.
Teraz, wraz z nastaniem zimna, rozpoczęła się kolejna odsłona łukaszenkowej wojny – próby przerzutu ludzi wspieranych przez matki z dziećmi. Jak bowiem można pozwolić na tak niehumanitarne działania, gdy dzieci marzną w lasach. Trzeba granice szeroko otworzyć i wszystkich potrzebujących lepszego życia wpuścić do nas. Oni i tak nie zagrzeją u nas miejsca i pójdą na Zachód. I to mówią ludzie, którzy kłaniają się w pas Brukseli. Po kilku latach polityka Angeli Merkel, aby otworzyć dla imigrantów szeroko granice, przyniosła opłakane efekty. Kanclerz Niemiec liczyła na tanią siłę roboczą, ale sprowadziła do ojczyzny grupy nie mające najmniejszej chęci do jakiejkolwiek pracy. Domagają się oni jedynie wysokich zasiłków, mieszkań, samochodów, w zamian nie dając z siebie nic. Gdy poczuli się rozczarowani proponowanymi warunkami, rozpoczęły się bunty, niezadowolenie, rozboje, morderstwa, molestowanie kobiet, no i najważniejsze terrorystyczne zamachy, którymi Zachód co jakiś czas jest nieustannie wstrząsany.
Czy takiego scenariusza chcemy u siebie? Od początku opozycja, która jeszcze wcześniej sprawowała władzęc deklarowała ustami polityków chęć przyjęcia do nas tzw. uchodźców. Chcieli na naszej ziemi zgotować nam taki los. Teraz Europa przyznała nam rację w naszej emigracyjnej polityce, ale to nie ostudziło opozycji, która kierowana dziką nienawiścią do PiS chce gościć ekonomicznych imigrantów.
Podczas debaty sejmowej Szef MSWiA Mariusz Kamiński mówił wyraźnie o tym, że sytuacja na wschodniej granicy to nie zabawa. Służby białoruskie nieustannie prowokują polskich żołnierzy – mierzą do nich z karabinów, potem oddają tzw. pusty strzał. Chcą sprowokować nas do oddania pierwszego strzału. Dowiedzieliśmy się także kim są ci biedni ludzie, których nie chcemy wpuścić do siebie. Otóż na 200 zarekwirowanych telefonów, 50 okazało się, że ich właściciele mają kontakty z siatkami terrorystycznymi, z tzw. Państwem Islamskim. Imigranci ze wschodniej granicy to ludzie, którzy nie uciekli spod bomb. W ich kraju nie toczy się żadna wojna. A wielu z nich to osoby, które od lat żyją i pracują w Rosji, a teraz zostali ściągnięci na białoruską granicę.
Każdy obywatel, nawet dziecko wie, że granic należy bronić. To niepodważalna zasada, ale nie dla naszej opozycji.
W czwartek zafundowała nam pokaz histerycznego, chamskiego ataku na rząd. Z mównicy padały histeryczne obelgi pod adresem ministra Kamińskiego. Podpierano się słowami z Biblii, nauczaniem Jana Pawła. Wszystkie chwyty były dozwolone. Z przerażeniem przecierałam oczy – czy takie zachowania możliwe są w polskim Sejmie, który przez opozycję stał się wsparciem dla Łukaszenki. Oni w imię źle pojętej działalności humanitarnej gotowi są sprzedać Polskę. To jawna zdrada. Dzieci, o które tak walczy opozycja, dostały wraz z opiekunami jedzenie i picie i propozycję, aby złożyły wniosek o międzynarodową pomoc. Odrzucili to, mówiąc, że taki wniosek złożą, ale tylko na terenie Niemiec. Gra dziećmi to stara metoda zmiękczania – branie na litość, wywołanie emocji.
Ciekawe gdzie byli posłowie, gdy toczyła się batalia na ulicy o legalizację aborcji. To też dzieci i nie ma znaczenia, że jeszcze nienarodzone. Gdzie byli posłowie, gdy w kraju przez wiele lat pokutowało prawo pozwalające odbierać rodzicom władzę rodzicielską z powodu biedy, gdzie byli przez tyle lat, gdy rozszerzał się obszar polskiej biedy i polskie dzieci skazane były na życie w biedzie, a rządzący mogli im zaoferować, aby głód zaspakajali szczawiem i mirabelkami. Ich polskie dzieci nie interesują, ich nie interesują także dzieci imigrantów. Liczy się tylko to, że w ten haniebny sposób można „dołożyć” PiS-owi. I odgrywają na oczach całego świata ten spektakl wstydu. Żadne inne państwo nie może się taką hańbą pochwalić. Przed laty, gdy pierwsza fala imigracji wdarła się do Europy, a ich szlak wiódł przez Węgry, opozycja nie rzucała kłód pod nogi rządzącym, którzy stawiali płot zagradzający najazd imigrantów. W parlamentach litewskim i łotyskim też była pełna zgoda na wprowadzenie stanu wyjątkowego. Tylko u nas aktywna jest dość znaczna ilość zaprzańców, która gotowa jest dla własnych interesów podpalić swój kraj. Oni nie cofną się przed niczym, aby odzyskać władzę. Tylko zaślepieni nienawiścią nie wiedzą, że takie zachowania skutecznie odsuwają ich od zdobycia upragnionej władzy. Naród nie jest głupi i przy urnach wyborczych pokaże im czerwoną kartkę.
Iwona Galińska
Źródło: Iwona Galińska