Przez pół roku imigranckie NGO-sy nie zauważyły, że polskie wojsko im masowo aktywistów odstrzeliwuje (FELIETON)

0
0
fot. zrzut ekranu/Twitter.com
fot. zrzut ekranu/Twitter.com /

Gdyby na polskiej granicy działo się wszystko o czym w białoruskiej telewizji mówi pewien dezerter z wojska polskiego, to wszelkim wspierającym nielegalną imigrację organizacjom pozarządowych w rodzaju Otwarta Granica już dawno zabrakłoby działaczy. Ponieważ normalnie wszyscy leżeliby obok zwłok biednych uchodźców w rowach, lasach i jarach z przestrzelonym łbem. A straty w ich szeregach byłyby porównywalne z tymi w radzieckich batalionach karnych na froncie wschodnim. Cóż problem propagandy białoruskiej (a także bratniej – ukraińskiej) polega właśnie na tym, że w przeciwieństwie do rosyjskiej nie ma umiaru. I nie dba o jakiekolwiek pozory prawdopodobieństwa i oparcia się na rzeczywistości, czyli połączenia kłamstw z prawdą.

Szeregowy z 2 dywizjonu z Węgorzewa 11 pułku artylerii 16 dywizji Emil Czeczko zdezerterował i przeszedł przez granicę Białorusią, gdzie poprosił... o azyl polityczny. Zwiał, bo niedawno został zatrzymany przez policję, jak jeździł pijany i naćpany, a wcześniej miał założoną Niebieską Kartę za pobicie matki na przepustce. Jednak wojsko go kryło, zamiast wywalić z hukiem ze służby. Po czym, jak przeszedł granicę to zaczął w białoruskich mediach opowiadać niesamowite historie o bestialstwie i zbrodniach polskiego wojska na tak zwanych „uchodźcach”, a nawet według niego nasi żołnierze „strzelają w głowy polskim wolontariuszom pomagającym uchodźcom”. Dziwne, że proimigranckie NGO-sy nie zauważyły, że wojsko im aktywistów masowo odstrzeliwuje i zostawia ich truchła wilkom.

Nawet ściema powinna mieć swoje granice

Zaraz po pozostaniu Białorusinem z wyboru Emil Czeczko udzielił wstrząsającego wywiadu dla białoruskiej telewizji, w którym opowiedział między innymi o tym, jak: „polska straż graniczna zastrzeliła co najmniej dwóch polskich wolontariuszy, którzy próbowali pomóc migrantom”.

Wywiad Lebiediewej z Czeczką w białoruskich mediach nosił tytuł: „Polskie piekło” Można było usłyszeć, że „reżim Dudy ma krew na rękach”, a reklamowany jest tym, że rządzący Plską chcą schować w ten sposób te problemy że strzelają do migrantów”. W pewnym momencie Czeczko twierdzi, że dwa razy był świadkiem, kiedy polscy żołnierze... zabili dwóch Polaków, woluntariuszy, a nie tylko zabijali uchodźców. Białoruskie media co kilkanaście minut „ujawniały” kolejne fragmenty i cytaty z rozmowy z Czeczko.

Wilcy żrą ciała uchodźców i wolontariuszy

Dalej są kolejne perły wykwitów mądrości w białoruskiej propagandzie, która stała się równie prymitywna, jak ta ukraińska: „Nigdy nie było takiej sytuacji, że eskortowaliśmy migrantów i ich nie zabijaliśmy. Zawsze zabijaliśmy. Ciała migrantów są zakopane w ziemi lub rozszarpywane przez wilki, ale większość leży w dołach. Trudno mi powiedzieć, ile jest grobów”. To bardzo ciekawe, ponieważ ostatni raz, kiedy wilk ruszył ludzką padlinę w okolicach Białowieży miał miejsce w zimie 1941 roku, pół roku po tym, kiedy to Niemcy uderzyli na ZSRR i nie było nic do jedzenia w okolicy. Zarówno dla ludzi, jak i dla wilków. A z braku wybitej zwierzyny płowej żarły padlinę. Ludzie dodajmy też. A zimą tego roku w Leningradzie zaczęło się oblężenie, podczas którego ludzie jedli ludzi.

Pierwszy patrol – pierwsze trupy...

„Przyjechało kilka samochodów ze strażnikami granicznymi, poili żołnierzy i prosili żeby kogoś zabili”. W sumie Straż Graniczna nie tylko prosiła, żeby zabijać, ale sama zabijała: „Na pierwszym patrolu złapaliśmy samotnego człowieka, zabraliśmy go do lasu, a na naszych oczach straż graniczna strzeliła mu w głowę”. Czekam na kolejne wstrząsające relacje, jak Straż Leśna strzelała z myśliwskich fuzji do imigrantów, bo wcześniej na strzelnicy się z tym oswajała za pomocą strzelania do sylwetek uciekających „uchodźców”. A Straż Rybacka łapała uchodźców, wrzucała w sieci i topiła w okolicznych jeziorach i strumieniach. Cóż grunt, że jak twierdzą władze Białorusi „gdyby prawo coś na świecie znaczyło, to trybunał dla kierownictwa Polski byłby coraz bliżej”.

Znany ekspert od spraw międzynarodowych, doktor Wojciech Szewko bardzo trzeźwo i sensownie skomentował ten medialny cyrk, pisząc że: „Wypowiedzi dezertera mogą wydawać się nieprawdopodobne. Nie można wykluczyć, że podbija swoją wartość dla azylu tak samo jak białoruscy "uciekinierzy" opowiadają w Polsce, jak byli torturowani przez OMON rozgrzanym pogrzebaczem, ale nigdy nie podali hasła do telefonu”. Tak może być. Niedawno wydawało się, że nikt, nawet białoruscy propagandyści nie przebije „naszych” celebrytów, jednak myliłem się. Pewien nadużywający alkoholu i narkotyków, a przy okazji lejący swoją matkę szeregowy Wojska Polskiego przebił ich wszystkich. I to jest prawdziwy celebryta naszych czasów.

 

Piotr Stępień

Źródło: Piotr Stępień

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną