SZOK! Chińska agentka w parlamencie!

0
0
0
/ stock

Tajna agentka pracująca dla Komunistycznej Partii Chin (KPCh) przeniknęła do brytyjskiego parlamentu i próbowała wpływać na procesy legislacyjne - ostrzegł w czwartek brytyjski kontrwywiad.

W ostrzeżeniu przekazanym przez MI5 spikerowi Izby Gmin Lindsayowi Hoyle'owi napisano, że Christine Ching Kui Lee "ustanowiła powiązania" dla KPCh z obecnymi posłami i kandydatami na posłów, a następnie przekazywała darowizny finansowe dla polityków, które pochodziły od rezydentów Chin kontynentalnych oraz Hongkongu w taki sposób, by ukryć ich prawdziwe źródło. MI5 dodało, że każdy, kto miał kontakty z Lee, powinien być "świadomy jej afiliacji" oraz tego, że jej "zadaniem jest forsowanie agendy KPCh". Lee twierdziła, że jej działalność ma na celu reprezentowanie mieszkających w Wielkiej Brytanii Chińczyków i zwiększenie różnorodności w Izbie Gmin. Według wysłanego ostrzeżenia miała ona kontakty z politykami wszystkich partii, w szczególności z rozwiązanej już ponadpartyjnej grupy ds. Chin.

 

Stacja Sky News podaje, że z parlamentarnych rejestrów dotacji wynika, iż Lee przekazała posłom ponad 700 tys. funtów, z czego istotna część trafiła do Barry'ego Gardinera, który w laburzystowskim gabinecie cieni za czasów poprzedniego lidera partii Jeremy'ego Corbyna był odpowiednikiem ministra handlu międzynarodowego. W jego biurze poselskim pracował syn Lee, który w czwartek rano zrezygnował z pracy. Gardiner powiedział Sky News, że w sprawie Lee pozostawał od lat w kontakcie z MI5, i zapewnił, że dotacje przekazywane przez Chinkę były na badania i on z nich nie korzystał osobiście, a także nie wpływała ona w żaden sposób na te badania ani jego aktywność poselską.

 

W brytyjskiej polityce dużo się dzieje. Wewnątrzpartyjne głosowanie nad odwołaniem brytyjskiego premiera Borisa Johnsona z funkcji lidera Partii Konserwatywnej wydaje się być kwestią czasu - oceniają w czwartek media. Zwłaszcza, że poparcie dla konserwatystów spadło do najniższego poziomu od 2013 roku. Zgodnie z partyjnym regulaminem, wniosek o wotum nieufności dla lidera może zostać poddany pod głosowanie, jeśli wystąpi o to przynajmniej 15 proc. członków klubu poselskiego, co obecnie oznacza 54 posłów. Do czasu osiągnięcia tego pułapu liczba wysłanych przez nich listów z takim żądaniem jest tajna, ale wiadomo, że pewna liczba już to zrobiła. Muszą oni jednak mieć na uwadze, że jeśli lider partii obroni się w głosowaniu, następny taki wniosek może być zgłoszony po roku. W przypadku odwołania Johnsona ze stanowiska lidera torysów, automatycznie przestanie on być także szefem rządu.

 

Do odsunięcia od władzy Johnsona posłów konserwatywnych może skłonić kolejny fatalny dla tego ugrupowania sondaż, który opublikował w czwartek "The Times". Partię Konserwatywną poparło w nim zaledwie 28 proc. badanych, czyli najmniej od 2013 roku. Opozycyjna Partia Pracy ma już 10 punktów procentowych przewagi, ale to nie ona jest głównym beneficjentem problemów Johnsona, lecz Liberalni Demokraci, dla których poparcie wzrosło do 13 proc. Jeszcze gorzej wypadają notowania samego Johnsona, które spadły do najniższego poziomu od kiedy 2,5 roku temu objął urząd premiera - do 23 proc. - i jest już tylko o 2 punkty procentowe powyżej poziomu, który miała jego poprzedniczka Theresa May w tygodniu przed rezygnacją. Na dodatek zdecydowana większość ankietowanych, w tym także wyborców Partii Konserwatywnej, uważa, że Johnson nie mówi prawdy w sprawie spotkań towarzyskich na Downing Street w czasie restrykcji covidowych.

 

Sondaż ośrodka YouGov został przeprowadzony przed środowym wystąpieniem Johnsona w Izbie Gmin, w którym przeprosił za udział w takim spotkaniu 20 maja 2020 roku, bo to ono jest obecnie największym problemem i najbardziej ewidentnym w oczach opinii publicznej złamaniem restrykcji. Ale przeprosiny Johnsona zostały ocenione przez media jako niezbyt szczere, więc sondaże, które zostaną po nich przeprowadzone mogą raczej pogorszyć niż polepszyć sytuację. Media w czwartek zwracają uwagę na fakt, że faworyci do zastąpienia Johnsona, minister finansów Rishi Sunak i szefowa dyplomacji Liz Truss, jako jedni z ostatnich spośród członków rządu zapewnili o swoim poparciu dla premiera, przy czym wpis Sunaka na Twitterze nawet nie do końca był poparciem. Występując w czwartek rano w stacji Sky News minister ds. Irlandii Północnej Brandon Lewis zapewniał jednak, że nie ma konfliktu między Johnsonem a Sunakiem.

 

WO

 

 

Źródło: PAP

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną