Terlikowski uważa, że należy zlikwidować seminaria duchowne

Tomasz Terlikowski napisał artykuł do najnowszego numeru "Tygodnika Powszechnego" o tym, dlaczego jego zdaniem sprawa ks. Andrzeja Dębskiego ma wymiar nie tylko jednostkowy, ale i systemowy. I dlaczego warto zastanowić się także nad nowym modelem formacji do kapłaństwa, który polega m.in… na likwidacji seminariów duchownych.
Terlikowski napisał w nim: „Nie mniej istotne jest pytanie o to, jaki jest prawdziwy cel seminariów duchownych. Nie jest nim nauka, bo tę – na lepszym poziomie – gwarantują wy działy teologiczne przy renomowanych uniwersytetach. One też pozwalają na nieustanny kontakt z innymi świeckimi (w tym z kobietami), co nie tylko weryfikuje powołanie do celibatu, ale i pozwala na poznanie odmiennych perspektyw teologicznych. Nie jest nim także przystosowanie do modelu życia, jakim będą żyli duchowni diecezjalni, bo tak się składa, że system seminaryjny oparty jest na formacji zakonnej, życiu wspólnotowym, określonym planie dnia, podczas gdy ogromna większość duchownych będzie żyła samotnie, bez wspólnoty i bez tego rodzaju życia duchowego, jaki poznała w seminarium. Seminaria formują więc ludzi do życia, którym nigdy nie będą żyli”.
Dodał też: „Jeśli nie model życia i nie wiedza, to co stoi za takim modelem formacji do ka płaństwa? Jak się zdaje, odpowiedź jest prosta. Chodzi o to, by „sklerykalizować” (niekiedy określa się to mianem „ukościelnienia”) kandydata do kapłaństwa. Przez sześć (a niekiedy więcej) lat ma on nabrać nawyków, zwyczajów, sposobów komunikowania właściwych jego wspólnocie, nabrać przekonania o „szczególnym wybraniu” i swoistym „oddzieleniu” od innych. To wszystko skutkuje „lojalnością” nie wobec ludu Bożego, ale wobec wąsko pojętej instytucji kościelnej, a konkretniej: kasty, której jest się członkiem (nazywanej w feudalnym języku „stanem duchownym”). „Brewiarzowy ton” czy „brewiarzowa twarz”, a także głęboka korporacyjna solidarność – o której w żartach mówią niekiedy sami księża – nie wynika przecież z powołania, ale właśnie z pewnego modelu formacji seminaryjnej. Potrzebna jest więc jego zmiana”.
Według publicysty rozwiązaniem jest przyjęcie modelu protestanckiego, w którym pastor żyje w świecie i studiuje na uniwersytecie. Problem w tym, że u protestantów nie ma kapłaństwa sakramentalnego. Pastor jest wybrany z ludu i w każdej chwili może do ludu powrócić, jak coś nie spodoba się wspólnocie. Ksiądz natomiast to „alter Christus”, ktoś nie należący już do ludu, nie-świecki, który uczy się tego oddzielenia. W seminarium uczy się także wspólnoty z innymi kapłanami, innego życia, a przynajmniej tak powinno być.
Źródło: Facebook