Przedwyborcze energetyki (FELIETON)

Weszliśmy w rok wyborczy, więc można się spodziewać wrzutek różnych pomysłów polityków, byle by miały propagandową nośność. Za taki uważam skierowanie dziś do Sejmu przez polityków partii Republikańskiej projektu ustawy dotyczącej zakazu sprzedaży napojów energetycznych młodzieży do lat 18. oraz restrykcji za ich reklamę.
Chodzi o napoje zawierające powyżej 150mg/l kofeiny w połączeniu z tauryną lub tauryny, z wyłączeniem tych, w których te składniki występują naturalnie.
I tu powinien zaraz oponować nasz skoczek narciarski Adam Małysz, że odbiera mu się chleb, bo przecież na sportowych ubiorach od lat reklamuje za wielkie pieniądze logo Red Bulla. Tym, którzy mają kanał Planete polecam świetny film z 2012 roku „Ciemna strona Red Bulla” (dostępny również na You Tube), bo jest wart refleksji. Producent tego popularnego napoju wydaje co prawda miliardy aby było o nim głośno w mediach, ale takiej „reklamy”, jaką zrobili mu twórcy tego dokumentalnego filmu pewnie się nie spodziewał, bo to oskarżenie.
W reklamach Red Bulla wszystko musi być szybsze i ekstremalne, by pokazać, że ten napój daje energetycznego kopa. Kiedy jednak taki przekaz trafia do młodych ludzi, wielu z nich przekonuje, że wszystko jest możliwe bez niebezpiecznych następstw, bo przecież reklama ma zachęcać a nie odstraszać. W cenie zawsze są przecież dobrze podgrzane emocje. Film unaocznia fakt, że spektakularne wypadki w trakcie bicia ekstremalnych rekordów również stanowią część tych kampanii reklamowych. Są udokumentowane sytuacje, na których giną ludzie próbujący pobić kolejne rekordy. I ten dokument opowiada historie śmiałków, którzy byli kiedyś częścią mechanizmu reklamowego Red Bulla i podejmując dla potrzeb reklamy ryzyko, ponieśli śmierć. W żadnej reklamie takiego ostrzeżenia nie znajdziemy.
Adam Bielan - prezes Republikanów, eurodeputowany z ramienia PiS powiedział dziennikarzom, że przygotowany przez partię projekt nowelizacji ustawy o zdrowiu publicznym jest odpowiedzią na problem uzależnienia młodych ludzi od szkodliwych napojów energetycznych. Faktycznie, nauczyciele twierdzą (a uczniowie nie zaprzeczają) że młodzi litrami piją „monsterki”. Zwłaszcza przed klasówką, egzaminami, lub kiedy „zarwą noc” przez buszowanie w interncie. Część uczniów pije je bo im smakują jak oranżada, są słodkie i smaczne. Do głowy im nie przyjdzie, że w nadmiernej ilości mogą zabić jak nabój, bo podnoszą ciśnienie, mogą spowodować poważne problemy kardiologiczne i doprowadzić do cukrzycy. Naukowcy z Uniwersytetu w Yorku ostrzegają, że młodzi fani napojów energetycznych są bardziej narażeni na bóle głowy, problemy ze snem i drażliwość. Pijąc regularnie napoje z kofeiną młode osoby zwiększają także swoje szanse na spożywanie alkoholu i palenie papierosów
Prof. Anna Fijałkowska z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie twierdzi, że szkodliwa dla osób nieletnich jest już jedna puszka energetyku. I wielu lekarzy to potwierdza, ostrzegając, że energetyki również uzależniają. Są trochę jak zdradliwy narkotyk opakowany w cukierek. Nauczyciele sygnalizują, że niektóre napoje energetyczne można kupić w litrowych opakowaniach i kosztują tyle, ile woda mineralna. A przecież litr tego napoju dostarcza taką ilość kofeiny, jak 6-8 filiżanek mocnej kawy. A taką ilość energetyku uczniowie czasem spożywają podczas jednej przerwy między lekcjami.
Dr Krzysztof Filipiak, kardiolog i farmakolog kliniczny wraca ponadto uwagę na fakt, że oprócz kofeiny, energetyki zawierają również inne substancje, bardziej nienaturalne, chemiczne. - Nie ma polifenoli, ale przede wszystkim, jak zbadamy skład dowolnego napoju, tam jest bardzo duży ładunek cukru, co zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy czy zaburzeń metabolicznych w przyszłości – podkreśla. - Są niebezpieczne u dzieci również dlatego, że mogą sprzyjać wzrostowi ciśnienia, wzrostowi pulsu oraz wyindukowaniu przede wszystkim nadwagi i otyłości. W związku z tym na pewno powinniśmy robić wszystko, żeby polskie dzieci i młodzież nie miała dostępu do napojów energetyzujących, tak łatwego i tak powszechnego, jak jest dzisiaj – podkreślał.
Jeśli zakażemy sprzedaży młodocianym kupna energetyków, będą umieli ominąć zakaz, prosząc o kupno dorosłych. Poza tym nie bardzo wierzę, aby chciały się z nimi użerać ekspedientki w sklepie spożywczym, które i tak mają już zakaz sprzedaży nieletnim papierosów i alkoholu. Dr Filipiak też przypuszcza, że sam zakaz może nie okazać się sensowny, potrzebna jest edukacja. - Metody prohibicji i zakazu bez edukacji mogą się okazać mało skuteczne, a nawet może to zadziałać jak filozofia owocu zakazanego. Jak coś jest zakazane i trudno się do niego dobrać czy uzyskać, to robi się coraz bardziej atrakcyjne, kultowe – stwierdza.
Na świecie rozwiązania są różne. Dania i Norwegia zakazały sprzedaży energetyków. Teraz chce to zrobić Walia. We Francji , ale od jakiegoś czasu i w Polsce, na opakowaniu musi się znaleźć widoczna informacja o ich szkodliwości dla dzieci. Red Bull był od 1996 roku we Francji nawet zabroniony, w 2008 roku przywrócony, ale w zmienionym składzie i dzieciom do lat 12 nie wolno go konsumować.
Alicja Dołowska
Źródło: Radio TOK FM, The Daily Mail