Szachy dla Wybrańców (FELIETON)

1
1
5
Leszek Posłuszny
Leszek Posłuszny / źródło własne

„Zielone” – dostrzegłem światło na przejściu dla pieszych. Zziębnięty dynamicznie ruszyłem w kierunku sklepu z owocami umiejscowionego po drugiej stronie ulicy. Gdy byłem mniej więcej w połowie przejścia dostrzegłem skuloną postać pana Mieczysława, idącą z przeciwka.

- Witam pana Mieczysława – wykrzyknąłem szczerze radośnie, próbując przebić się przez jednostajny pomruk miejskiego ruchu.

- Przecież byliśmy na ty – odparł zagadnięty.

- Naprawdę? – nie kryłem zaskoczenia.

- Zgłupiałeś - zaśmiał się szyderczo – To ostatnie zjawisko, którego możesz się spodziewać.

- Widzę, że pan w dobrej formie – podsumowałem jego chamstwo.

- Chcesz mnie zabić? – zapytał.

Spodziewając się kontynuacji zajadliwości starszego jegomościa, odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- A co niby ma pan na myśli?

- Czerwone światło! Matołku. – odrzekł.

Rozejrzałem się wokół i natychmiast ruszyliśmy w jednym, jego kierunku.

- Zapraszam Pana na gorącą filiżankę herbaty – powiedziałem, maszerując obok niego.

Stare drzwi zabytkowej kawiarni rozwarły się pod naporem mojego nacisku. Rozdawszy parę pozdrowień zasiedliśmy przy szachowym stoliku z małymi szufladkami na figury służące do rozgrywania tej królewskiej gry.

- I co pan uważa, Putin żyje czy już po nim – zagadnąłem, prowokując potencjalną dysputę

- A jakie to ma znaczenie? Ruskie mogą mieć dziesięciu dmuchanych Putinów. Ważne, że robota się robi i każda strona zna swoją rolę.

- Znowu pan sobie coś w głowie poukładał po swojemu.

- Pamiętasz sądziłem, że raczej nie będzie wojny na Ukrainie. Widzisz przez chwilę uwierzyłem w logikę zdarzeń, nie biorąc pod uwagę tego co rządzi tym łez padołem. Kompleksy i kasa. Kasa układa niecne plany, a wykonawców wybiera spośród kompleksiarzy, by mieli odpowiednią determinację i nienawiść do ludzi, by ich bez pardonu dziesiątkować. Nigdy więcej tego błędu nie popełnię, odwołując się do geopolitycznego człowieczeństwa. Coś takiego nie istnieje.

Spokojnie panie Mieczysławie. – wtrąciłem - Wojna na Ukrainie dobiega końca.

- Co ty gadasz wojna trwa nadal w najlepsze, tylko, że w swojej drugiej odsłonie.

- To znaczy? – zaciekawiłem się.

- To znaczy, że rozpoczął się drugi etap tej samej wojny jednak tym razem w Izraelu. Pierwszą odsłonę zaczną wygaszać, zmuszając tego komika w mundurku do paktowania z Ruskim. Cel jak mi się wydaje został osiągnięty.

- Cel? Przecież tam zginęło mnóstwo ludzi. To nie mógł być cel sam w sobie. Przecież to bestialstwo. – zaoponowałem.

- A kogóż ludzie obchodzą jak się gra o bimbaliony kasy i przyszłe światowe przywództwo?

- Świat nie pozwoliłby na to. Takie plany wyszłyby na jaw. – stwierdziłem węsząc kolejną teorię spisku.

- Słuchałem kiedyś ciekawego wywiadu z byłym kagiebowcem, który zbiegł do USA, popełniając akt zdrady. To były jeszcze lata osiemdziesiąte poprzedniego stulecia. Redaktor stwierdził to samo co ty przed chwilą i wtedy odpowiedź mnie powaliła. Otóż rzeczony były oficer KGB odrzekł, że w pierwszych dekadach dwudziestego pierwszego wieku nie istotna będzie informacja, bo w zasadzie żadnej się nie ukryje. Istotne będzie kto w nią uwierzy, a kto odrzuci uznając za niewiarygodną. I tak się teraz dzieje jak ten Wenrychora pieprzony przewiedział. Każdy ma nieograniczony dostęp do informacji, tylko że ludzie zatracili umiejętność selekcji wiadomości. Jest ich zdecydowanie za dużo. Nikt już nie kojarzy, która prawda jest prawdziwsza. Do każdej , nawet tej krystalicznie prawdziwej, społeczeństwo podchodzi nieufnie, węsząc próbę wkręcenia. A dopiero teraz zrobi się informacyjny burdel w tych galaretkowatych umysłach gawiedzi, kiedy sztuczna inteligencja zacznie wkładać w usta nieprawdziwych autorów jakieś bezeceńskie treści, czyniąc je wielce prawdopodobnymi. Dlatego też jakiś Gates, czy inna globalna kanalia, może sobie pozwolić na ogłaszanie najprawdziwszych, planowanych nikczemności, nie obawiając się jakichkolwiek konsekwencji. Wszak wie, iż znacząca większość i tak w to nie uwierzy. Zatem jak widzisz dzisiaj prawda już nie ma majtek, nie ma nawet listka figowego. Nikt z niczym nie musi się już kryć. Wystarczyło zamieszać w mózgach społeczeństw za pośrednictwem telewizji, radia, portali i komunikatorów internetowych i wytresować paru piewców i krzykaczy, kanalizujących społeczny wkurw w odpowiednie, zamydlone rejony. Wymyślili to genialnie! Jeśli nie możesz ochronić tajemnicy to ogłoś ją wszystkim, mając gwarancję, że co najmniej połowa w nią nie uwierzy, nie umiejąc korzystać z logiki odsiewu.

- To trochę nieprawdopodobne – zamyśliłem się.

- No widzisz właśnie siedzę przy stoliku z jednym z tych geniuszy, którzy wszędzie widzą teorię spiskową, a nie mało spiskową praktykę. - podsumował.

- To twierdzi pan, że ludzie się w ogóle nie liczą? – zapytałem.

- Ależ nie! Liczą się, a jakże! Ktoś przecież tę pożogę czynić musi.

- Ja mam na myśli ofiary. - skonkretyzowałem.

- A ofiary.- poczułem, że zrozumiał - A ofiary to nie. Te się nie liczą. No chyba ze dla statystyków, historyków i scenarzystów przyszłych filmów.

- Wiesz kiedy dotarło do mnie, że wojna jednak będzie? – kontynuował pan Mieczysław- To oczywiście pytanie retoryczne. Także nie musisz się silić na odpowiedź.

- Mógłby pan sobie darować – zasygnalizowałem swoje obruszenie.

- Otóż wtedy – ciągnął, jakby mnie nie słysząc – kiedy dowiedziałem się, iż w krótkim odstępie czasowym Moskwę i Kijów nawiedziło naczalstwo, jedynie słusznego państwa Izrael, skreślając i podpisując jakieś ściśle tajne umowy. Było to w miesiącu poprzedzającym wojnę.

- Chce mi pan wmówić, że ta wojna to ustawka?! Co za bzdura!! – oburzyłem się.

- Więcej tobie powiem, człeku małej wiary. Jeszcze w tej dekadzie będziesz świadkiem cudownych przenosin Wybrańców do nowej siedziby. Dzisiaj rozpieprzonej do wiwatu, ale za to gwarantującej niebotyczną hossę płynącą z odbudowy. Oczywiście o sprawy zasadnicze typu rurociągi, elektrownie i inną strategiczną infrastrukturę zmartwienia nie będzie, bo pozostanie dziwnym losu zrządzeniem, nienaruszona. Nawet nie ziewniesz, a już będziesz witał nowego, światłego i bogatego sąsiada.

- Amerykanie na to nie pozwolą – powiedziałem.

- Oczywiście. Amerykanie już dzisiaj zakręcili kurek z kasą dla pierwszego aktu wojny. Skupiają się teraz na drugim, przygotowując się do zabezpieczenia bezpieczeństwa przeprowadzki swoich żydowskich kamratów.

Przez chwilę zamilkł, patrząc mi głęboko w oczy.

- Powiedziałbym tobie więcej, ale nie chcę byś narobił w portki. Już na twoim czole dostrzegam świecący napis „FEJK”. Muszę już ciebie pożegnać. Nie podziękuję za herbatę, bo ty mi nie dziękujesz za darmową edukację. Bywaj i do zaś. – wstał dość energicznie od stolika i skierował się do wyjścia. – I nie dzwoń do mnie. – wykrzyknął, będąc już na chodniku.

Spojrzałem na dwie, puste już filiżanki, rozstawione na inkrustowanej szachownicy, stanowiącej zasadniczy wzór blatu zabytkowego stolika. Wyobraziłem sobie gęsto poustawiane, czarne i białe figury.

- „A może dzisiaj to już nie jest królewska gra”- pomyślałem.

 

 

 

 

 

Źródło: LP

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną