Prezydent Rosji Władimir Putin spotkał się ostatnio z urzędnikami, gdzie wypowiedział się kto jego zdaniem stoi za niedawnym  atakiem terrorystycznym pod Moskwą. Poinformował wszystkich, że bandyci, którzy przeprowadzili w zeszłym tygodniu atak na salę koncertową na przedmieściach Moskwy, w którym zginęło ponad 130 osób, byli „radykalnymi islamistami”. Nie podał jednak szczegółów. Nie poinformował np. kto według niego zlecił atak, ale stwierdził, że należy dowiedzieć się, „dlaczego terroryści po dokonaniu zbrodni próbowali uciec na Ukrainę i kto tam na nich czekał”.

Przypomnijmy, że niedawno jeden z oddziałów IS przyznał się do odpowiedzialności, wywiad Stanów Zjednoczonych potwierdził te twierdzenia. Prezydent Francji Emmanuel Macron dodał też wtedy, że francuskie wywiady wskazują, że za atak w Moskwie odpowiedzialny jest „podmiot IS”.

Trochę wcześniej także rzecznik Dmitrij Pieskow nie przypisywał nikomu winy twierdząc, że należy poczekać na wyniki śledztwa w tej sprawie. Odmówił też komentarza w kwestii spekulacji jakoby Stany Zjednoczone miały wcześniej ostrzec władze Moskwy przed atakiem. Podkreślił, że wszelkie informacje mają charakter poufny. 

W niedzielę wieczorem moskiewski sąd postawił zarzuty czterem mężczyznom o przeprowadzenie ataku terrorystycznego. Podczas stawienia się przed sądem nosili ślady dotkliwego pobicia. Organizacje zajmujące się wolnościami obywatelskimi uznały to za sygnał, że słabe wyniki Rosji w zakresie praw człowieka pod rządami Putina z pewnością będą jeszcze gorsze. 

Sprawę skomentował także premier Rosji Michaił Miszustin, który powiedział, że śledztwo jest nadal w toku, ale obiecał, że „sprawcy zostaną ukarani, nie zasługują na litość”.