Skandal! MON będzie współpracował z oficerami z PRL-u

0
0
12
Siedziba Ministerstwa Obrony Narodowej przy al. Niepodległości 218 w Warszawie
Siedziba Ministerstwa Obrony Narodowej przy al. Niepodległości 218 w Warszawie / Autorstwa Adrian Grycuk - Praca własna, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=58121454

Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało oficjalne porozumienie o współpracy z Klubem Generałów i Admirałów RP, który zrzesza oficerów PRL, w tym ludzi odpowiedzialnych za zbrodnie na polskim narodzie. To niejedyny przykład, jak Władysław Kosiniak-Kamysz, szef resortu, niszczy polskie wojsko.

Zadania, jakie MON postawiło przed wysokimi rangą komunistycznymi wojskowymi to m.in. popularyzowanie wiedzy na temat obronności, kultywowanie tradycji i historii oręża polskiego oraz wspieranie inicjatyw legislacyjnych ministra. Wynika z tego, że wojskowi służący w okupacyjnej armii, całkowicie zależnej od Kremla, mają uczyć żołnierzy etosu (sic!). W zamian otrzymają wsparcie „merytoryczne i logistyczne”, np. w postaci pomieszczeń.

Jest to rzecz, która nie mieści się w głowie. Jak donoszą media, na liście członków Klubu Generałów są m.in. członkowie WRON oraz osoby opowiadające za wojskową prokuraturę i bezpiekę. Ludzie, którzy powinni zostać natychmiast zdegradowani do szeregowców w wolnej Polsce, mają tworzyć standardy nowego wojska? Jest to nie tylko ukłon w stronę komunistów, ale też przykład, jakie środowiska opanowały nasze siły zbrojne. Wszystko to dzieje się natomiast pod wodzą Władysława Kosiniaka-Kamysza, który w ostatnim czasie zaapelował o edukację patriotyczną w szkole (pomysł ten został zresztą obśmiany przez koalicjantów z Lewicy, którzy rządzą edukacją).

Jak ten apel ma się do praktycznego utwierdzania pozycji dawnych generałów, traktowania wojskowych współtworzących w Polsce dyktaturę jako polskich bohaterów i autorytety? Dowodzi to jedynie, że albo Kosiniak-Kamysz niczym nie rządzi i decyzje przychodzą skądinąd, albo sam to promuje, zasłaniając się tylko wizerunkiem patrioty, z którego nic nie wynika.

Ministerstwo Obrony Narodowej pod rządami szefa PSL prowadzi armię w tragicznym kierunku, o czym świadczą inne wydarzenia. Kosiniak-Kamysz nie chce/nie potrafi zadbać o polskich żołnierzy służących na naszej wschodniej granicy, czego skutkiem było zabójstwo młodego mężczyzny. Żołnierze boją się bowiem używać broni, aby nie odpowiadać dyscyplinarnie.

Do tego w lipcu politycy PiS-u w ramach kontroli poselskiej ujawnili dokument, z którego wynika, że wydatki na armię miały zostać zredukowane o 57 mld zł w latach 2025-2028. Resort wszystkiemu zaprzeczył, ale jednocześnie okazało się, że dokument, na który powołuje się PiS jest prawdziwy. Co więcej, okazało się, że szef Sztabu Generalnego, gen. Wiesław Kukuła, protestował przeciwko temu. Sami wojskowi dostrzegli więc w tym zwijanie polskiej armii.

Od razu po zmianie władzy pojawiły się zresztą głosy, że armia jest za duża, wydatki zbyt ambitne, Wojska Obrony Terytorialnej przeceniane. Jedyny wielki projekt w dziedzinie obronności, o którym dowiedzieli się Polacy, to Tarcza Wschód, zapowiedziana przez Tuska, a nie Kosiniaka-Kamysza. Ma na to zostać przeznaczone 10 mld zł.

Problem w tym, że nawet ta inicjatywa spotyka się ze sporą krytyką ze strony ekspertów. Po pierwsze, pomysł został rzucony przed wyborami do europarlamentu i wygląda na kolejną obietnicę bez pokrycia. Brak jest konkretów, jak dokładnie ma to wyglądać, a prezentacja, jaką przedstawiono, rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Po drugie, już mówi się o „nowej linii Maginota”. Tymczasem już ta pierwsza się nie sprawdziła. Po co nam wielkie umocnienia na granicy z Rosją i Białorusią, skoro mamy jeszcze 400 km granicy z innymi państwami bałtyckimi, które w razie konfliktu z Rosją przegrają w ciągu kilku godzin, najwyżej dni? Wojska rosyjskie, podobnie jak Niemcy, obejdą po prostu umocnienia, z których będzie niewiele korzyści.

Potwierdza się przypuszczenie, że Władysław Kosiniak-Kamysz, przyjmując stanowisko szefa MON, dał się wciągnąć na minę. Jest bowiem otoczony politykami PO, którzy w armii są dużo bardziej zanurzeni niż on i mogą mieć na nią większy wpływ. Poza tym przy konieczności ograniczania wydatków, będąc związany ideologicznymi względami (np. w sprawie granicy), szef PSL nie jest w stanie pokazać sprawczości, co powoduje jego coraz mniejszą popularność.

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną