Populistyczne postępowanie rządu wobec tubek z alkoholem
W ostatnich dniach rozpętała się polityczno-medialna histeria, kiedy nagłośniono, że w sklepach pojawiły się tubki z alkoholem. Cała ta sprawa pokazuje przede wszystkim, jak bardzo obecny rząd działa populistycznie. Interesuje się bowiem bardziej PR-em niż zarządzaniem państwem.
Przypomnijmy, że afera rozpętała się dopiero trzy miesiące po tym, jak pewien producent musów dla dzieci, dokładnie spółka akcyjna OLV, należąca do byłego polityka SLD, postanowiła rozszerzyć swoją ofertę i wypuściła na rynek alkohol w kolorowych tubkach (pod marką VooDoo Monkey) przypominających właśnie te, w których umieszcza się musy dla najmłodszych. Wywołało to oburzenie ekspertów od uzależnień, a za nimi mediów i polityków, którzy zauważyli, że wiele osób taka forma produktu może zachęcić do spożycia alkoholu i może on przypadkowo trafić do dzieci. Telewizja na dowód pokazała te musy wyłożone w jakimś sklepie w pudełku po produktach dla dzieci Tymbarka. Przywołano też historię babci, która omyłkowo wzięła ten produkt dla wnuczka.
Nieadekwatna reakcja władz
Rozpętało to ogromną burzę. Ogólnopolskie media poświęcały temu wiele miejsca, a najważniejsi politycy w państwie, jak premier, marszałek (który mówił o „wódzie w saszetkach”), minister zdrowia, minister rolnictwa i inni przedstawiciele władz mówili, że to skandal i tak nie może być. Podczas transmitowanego na żywo posiedzenia rządu, premier kazał od razu opuścić posiedzenie ministrowi rolnictwa Czesławowi Siekierskiemu i znaleźć „szybkie rozwiązanie” problemu. Rząd zapowiedział też przyjęcie odpowiednich ustaw, które uniemożliwią „takie działania” w przyszłości. Premier obiecał dymisje w tej sprawie. Wkrótce potem ministerstwo zdrowia podało, że do dymisji podał się Piotr Jabłoński - dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU).
Nie zamierzam bronić producenta alko-tubek. Pomysł ten uważam za nietrafiony w tym sensie, że może zwiększyć zainteresowanie alkoholem, a to nigdy nie jest dobre. Nie powinien też wyglądem przypominać produktu dla dzieci. Nie demonizowałbym jednak jego oddziaływania. Po pierwsze, przez to, że alkohol byłby dostępny w tubkach, nie stałby się od razu dużo bardziej atrakcyjny, bo ludzie kupują te produkty dla procentów, a nie dla opakowań. Po drugie, skoro jest odpowiednio oznaczony i sprzedawany tylko pełnoletnim, to ryzyko spożycia go przez dzieci jest bardzo niewielkie. Fakt, że jakaś babcia kupiła go omyłkowo, a ktoś wystawił go w pudłach po sokach dla dzieci, świadczy o sklepach i konsumentach. Na Zachodzie zresztą od dawna np. wino sprzedaje się w kartonikach, także takich przypominających soki i to nie powoduje fali oburzenia i alkoholizmu.
Histeryczne działania rządu
Taka histeryczna reakcja mediów nie dziwi, a nawet może i lepiej, że występuje. Przynajmniej cel jest dobry. Gorzej jeśli takiej reakcji ulega rząd. Produkt ten pojawił się w sklepach nie teraz, ale na początku lipca i pisały o tym ogólnopolskie gazety. Nie wywołało to wtedy jednak takiego oburzenia, czy działania urzędników. Jak powiedział Interii Krzysztof Brzózka, były szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych: „W przypadku alkotubek nikt nie wydaje zezwolenia. Producenci wykorzystali możliwości istniejące w przepisach, bo nie ma żadnego zakazu. Jedyny warunek stawiany napojom alkoholowym to dostarczenie do miejsca sprzedaży w naczyniach zamkniętych”.
Działanie producenta było więc całkowicie legalne, a w związku z tym zgody dla niego wydane zostały wydane prawidłowo. Na jakiej więc podstawie Tusk mówi, że producenta muszą spotkać konsekwencje i na jakiej podstawie został zwolniony dyrektor Jabłoński, który zresztą zapewne nie jest nawet od wydawania pozwoleń? Jest to typowy populizm i sposób działania typowy dla dyktatury. Oto premier demokratycznego państwa postanawia osobiście skupić się na jakimś produkcie, który pojawił się na rynku, nawołuje do napiętnowania jego producenta i zapowiada jakieś wielkie ustawy i osobiście rozlicza urzędników. Przerażające jest to, że politycy od lewej do prawej są w tej sprawie dość jednomyślni, nie widząc absurdu tej sytuacji, czystego socjalizmu i pominięcia jakichkolwiek procedur i hierarchii. Sam producent pod wpływem fali krytyki postanowił wycofać produkt z rynku i to pewnie dobra wiadomość dla zdrowia społeczeństwa. Gorsza jest taka, że teraz nie wiadomo, kto i co „zdenerwuje” Donalda i doprowadzi do nagonki i zamknięcia czyjegoś biznesu.
Książki autora do nabycia na jego stronie: tutaj