Szokujące fakty. Kurski miał kościelny zakaz zawierania małżeństwa?

0
0
4
Ślub
Ślub / pixabay

Wraca głośna sprawa stwierdzenia nieważności małżeństwa Jacka Kurskiego. Media dotarły do dokumentów, które ujawniają szokujące kulisy tej sprawy.

Nie poruszałbym tego tematu, bo dotyczy to spraw osobistych Jacka Kurskiego, a wywlokła go na światło dzienne Gazeta Wyborcza, ujawniając tajne dokumenty z procesu kanonicznego. Nie chodzi mi jednak tutaj o szkodzenie byłemu szefowi TVP, a o to, by pokazać pewne niepokojące zjawisko dotyczące bardzo popularnego dzisiaj stwierdzania nieważności małżeństwa.

Podstawą rzeczą jest przypomnienie, że, wbrew temu co piszą media, biskup nie unieważnił małżeństwa Kurskiego, bo małżeństwo jako takie jest nierozerwalne. Sąd biskupi może najwyżej stwierdzić nieważność małżeństwa, czyli uznać, że małżeństwo było zawarte nieważnie, a więc nigdy nie było ważne i w związku z tym nigdy nie występowało.

 

Nadużywana procedura?

 

Obecnie, w dobie, kiedy tak wiele rodzin się rozpada, papież Franciszek od lat apeluje o uproszczenie procedury stwierdzania nieważności małżeństwa. Generalnie nie ma w tym nic złego, bo przecież procedura ta znana jest w Kościele od wieków. Najczęściej jednak uznawano dane małżeństwo za nieważne, kiedy np. nastąpiło w wyniku porwania, bez zgody panny młodej albo zawarła je osoba chora psychicznie, niezdolna do podjęcia takiej decyzji. Dzisiaj natomiast głównym powodem stwierdzania nieważności małżeństwa jest niedojrzałość emocjonalna. Musimy pamiętać, że cały czas chodzi o niedojrzałość występującą w momencie jego zawarcia.

Jest to bardzo trudna kwestia, bo przecież małżeństwo zawiera się zwykle w młodym wieku, kiedy rzadko jest się dojrzałym, szczególnie dzisiaj. Stąd można odnieść wrażenie, że argument ten jest nadużywany. Przypadek Jacek Kurskiego wzburzył katolików w Polsce, bo wystąpiło tu kilka szokujących okoliczności. Po pierwsze, małżeństwo Kurskiego zostało uznane za nieważne po 30 latach wspólnego życia. Trudno nie odnieść wrażenia, że były szef TVP pomyślał, że jego małżeństwo jest nieważne, kiedy spotkał inną kobietę (zresztą nie ukrywał, że jest inna kobieta i zależy jej na ślubie kościelnym). Po drugie, w tym małżeństwie było kilkoro dzieci. Pytanie, jak one mają się teraz czuć. Po trzecie, sprawę, jeśli już, należało załatwiać po cichu, a Kurski zrobił to z rozmysłem głośno, biorąc kolejny ślub w sanktuarium w krakowskich Łagiewnikach, gdzie ślubów się nie udziela, na co zezwolił sam biskup Sławoj Leszek Głódź. W ten sposób uczynił swoją prywatną sprawę publicznym problemem, gdzie jest granica stwierdzania nieważności małżeństwa.

 

Dziwne tłumaczenia

 

Gazeta Wyborcza opublikowała teraz dokumenty z procesu kanonicznego, do czego nie miała prawa, z których wynika, że trybunał kościelny małżeństwo unieważnił „ze względu na wykazaną niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej”. Dodał też: „zakazuje się dopuszczenia do zawierania przez powoda Jacka Olgierda Kurskiego nowego małżeństwa”. Kurski odwołał się jednak od tej decyzji do bpa Głódzia i zgodę otrzymał. Teraz Kurski grozi sądem GW za upublicznienie tego. Mnie interesuje jednak bardziej kościelny aspekt tej sprawy.

Przecież Kurski i jego żona-nie żona, żyli jako normalne małżeństwo przez 30 lat, doczekali się dzieci i funkcjonowali prawdopodobnie jako normalna rodzina. Na jakiej więc podstawie trybunał uznał, że Kurski jest niezdolny do podjęcia obowiązków małżeńskich, skoro przez lata je podejmował? Jeśli nawet był niezdolny, to jak biskup mógł tak po prostu zmienić decyzję trybunału? Kurski w swoim oświadczeniu stwierdził, że chodzi o sytuację sprzed 30 lat, czyli, że wtedy był niezdolny, teraz już nie jest, ale to zakrawa na żart. Dlaczego bowiem nie jest? Musiał potwierdzić to w małżeństwie, ale przecież właśnie dlatego, że nie jest, stwierdzono nieważność… Dochodzimy w ten sposób do zamkniętego koła absurdu. Trudno jednak nie uznać, że jest to wynik nadużywania w Kościele samej procedury stwierdzania nieważności małżeństwa, która sprowadza małżeństwo do kpiny. Wygląda to tak, jakby rozwiązać je można było zawsze, jeśli tylko ma się pieniądze i znajomości.

 

Kurski

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną