Nasza Ekscelencja
Od soboty 14go grudnia 2024 roku Warszawa ma już materialnie i w pełnej okazałości nowego Biskupa Ordynariusza. Jaki jest, czy konserwatysta czy liberał - to pytanie pojawiało się w rozmowach od kilku tygodni, od kiedy usłyszeliśmy o zmianie przy sterach na Miodowej.
Czy i jak sobie poradzi z nowym wyzwaniem przed jakim bez wątpienia staje? W Warszawie, mieście wielkim i hardym. Mieście raz pięknym, raz zepsutym, jednego dnia świętym, drugiego plugawym. Obojętnym, a zarazem po ludzku nieprzewidywalnymi. Na pewno NIE łatwym.
Jak poradzi sobie nowy Metropolita - oczywiście tego nie wiem, tego nikt nie wie - na szczęście. Chcę się z jednak z Państwem podzielić własną refleksją, bo jak wielu z nas byłem w sobotę w Katedrze.
Ksiądz Kanclerz Kurii Warszawskiej odczytał bullę nominacyjną jego Świątobliwości Franciszka, kard. Kazimierz Nycz, za pośrednictwem nuncjusza apostolskiego, przekazał pastorał nowemu metropolicie warszawskiemu. A my… ze zniecierpliwieniem czekaliśmy homilii.
Pamiętam, jak kiedyś ksiądz kardynał Wyszyński pytany o „coś” przez jednego z dość natarczywych dziennikarzy, żeby nie powiedzieć mocniej, odpowiedział, „moje dziecko, za chwilę będzie msza, na niej moja homilia, zapraszam, tam wszystkiego się Pan dowie”. Pamiętając te słowa, choć do wścibskich nie należę, czekałem pierwszej homilii księdza Arcybiskupa Adriana Galbasa.
Warto było. I w największym skrócie - jeśli to, co słyszałem będzie się materializowało, to plan ocalenia Warszawy przed moralnym upadkiem ma szanse powodzenia. Nie chcę w szczegółach opisywać części, fragmentów odniesień, porównań czy zobowiązań. Wszystkiego było po trochu. Na kilka kwestii jednak uwagę zwrócę.
W jednej z pierwszych ławek siedział już mocno starszy w latach ksiądz - kanonik, siwiuteńki. Z dobrotliwą, mądrą i uśmiechnięta twarzą. Widział i przeżył nie jedno, komunę, stan wojenny, teraz przeżywa liberalizm. Słuchał wielu biskupów, sam zapewne tysiące razy głosił kazania. Kiedy ksiądz Arcybiskup w części swej homilii zaczął mówić do kapłanów, także właśnie do niego, po bratersku, ale głęboko i mocno, szczerze - po leciwej twarzy księdza płynęły łzy. Czy coś więcej trzeba dodać?
Napisałem na gorąco, w mediach społecznościowych, (to ten grzech, z którego się spowiadają dziennikarze piszący podczas Mszy Św.), że w sobotę turbo wentylator nadziei w warszawskiej katedrze pracował na pełny regulator. Nie dlatego, że wcześniej żyliśmy bez niej. Ale zawsze, tak jest w życiu, już sama zmiana, nieznana w skutkach, przez chrześcijan musi być odbierana z nadzieją. Tym bardziej spodziewana. Dla katolika przemijanie, niesienie własnego krzyża, to nie tylko rozumienie doczesności, zachowanie się w tym świecie, ale to wiara, właśnie nadzieja, że nasza droga, nasz los - są budowane w Bożym planie. Bożym planie na Piotra, Krzyśka, Anię czy Adriana, nawet jeśli jest arcybiskupem. Bo jak powiedział nowy Metropolita Warszawski, „całe nasze życie to jeden wielki Adwent”. Tam jest nasz cel, nas wszystkich.
Informacja przekazana przez Nuncjusza, że Ojciec Święty Franciszek, podpisał bullę nominacyjną dla Arcybiskupa Galbasa, 19 października, w 40 rocznicę męczeńskiej śmierci Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki, spowodowała u mnie wielkie wzruszenie. Odczytuję to jako znak, ale i sygnał - no właśnie znowu nadziei - do kanonizacji księdza Jerzego, ale i do obudzenia (tu znowu delikatne słowo) żoliborskiego Sanktuarium i odważnego stanięcia w prawdzie wobec wielu kwestii, które do dziś o błogosławionym Męczenniku są z jakiegoś poczucia bojaźni zamilczanie lub skrywane.
I wreszcie czego zazdroszczę Ślązakom. Czy wzorem stanowych pielgrzymek do Matki Boskiej Piekarskiej zainicjuje ksiądz Arcybiskup nasze, mazowieckie, warszawskie? Jest wspomniany w homilii Niepokalanów i za chwilkę sto lat od jego powstania. Jest wreszcie inicjatywa nowenny przed dwutysiącleciem odkupienia, ogłoszona przez Arcybiskupa Tadeusza Wojdę, Sekretarza KEP, a współbrata naszego Biskupa. Na to liczę. I na deklarowaną otwartość do współpracy ze świeckimi w kościele. Jest wielu gotowych, wielu chętnych, wielu spragnionych, ale tak wielu rozczarowanych, napotykających na swojej drodze na mury.
Na koniec już żartem, bo humor, pisząc, mi dopisuje. Mam nadzieję na spotkanie naszego nowego Metropolity na piaszczystych ścieżkach Kampinosu, o których w swej homilii wspomniał, a które i niżej podpisanemu są i znane i bliskie.
Kończąc. Polecam wszystkim Państwu odsłuchanie słów Metropolity Warszawskiego, Arcybiskupa Adriana Galbasa i to nie raz. Polecam modlitwę za niego i włączenie się, każdy jak potrafi, każdy na swoim kawałeczku we wspólne budowanie kościoła warszawskiego. Do tego usłyszeliśmy zachętę. W takim tłumie z nami chce ksiądz Arcybiskup iść. I żeby był nie „Waszą Ekscelencją”, a NASZĄ Ekscelencją. A może już niebawem nie tylko Ekscelencją...
Według mnie i jednym słowem - Warszawa „wzięta”.
Piotr Grzybowski