Weszła z 9-miesięcznym dzieckiem na Rysy. Szok co stało się potem!

Tatromaniak opisał szokującą sytuację, jaka miała miejsce w Tatrach.
Sytuacja miała miejsce 20 października 2025 r. przy bardzo wymajających, wręcz zimowych, warunkach pogodowych.
Twardy śnieg, oblodzenia, warunki wymagające nie tylko sprzętu, ale i doświadczenia, umiejętności używania go, bardzo dużej czujności.
Przy wejściu na Rysy, przewodnik tatrzański Szymon Stoch spotkał parę z 9-miesięcznym maluchem. Mężczyzna stanowczo odradzał im wejście na górę, to samo robi inny przewodnik i ratownik HZS. Turyści jednak nie słuchają i wchodzą na szczyt.
Tam dopiero przeżyli szok, bo uświadomili sobie, co zrobili i jak trudne będzie zejście na dół. Zaczęła się panika!
[rodzice] Lekceważą wszystkie te uwagi, idą dalej. Jakimś CUDEM docierają na wierzchołek Rysów, tam dociera do nich, że trzeba jakoś zejść, zaczyna się niepokój.
Ojciec dziecka prosi przewodnika o pożyczenie raków i pomoc w zejściu. Przewodnik wie, że nie może zacząć sprowadzać tych ludzi na linie, bo jak coś pójdzie nie tak, to polecą wszyscy. Proponuje wezwanie pomocy - jedyne sensowne wyjście w tej sytuacji. Rodzice dziecka odmawiają.
Finalnie to przewodnik decyduje się wziąć dziecko i znosi je w bezpieczne miejsce.
Chłopie, z dużą dozą prawdopodobieństwa uratowałeś temu dziecku życie.
- pisze Tatromaniak.
I zauważa:
Trudno wyobrazić mi sobie co trzeba mieć w głowie, żeby wziąć 9-miesięczne dziecko na Rysy w takich warunkach.
Trudno wyobrazić mi sobie jak można usłyszeć po drodze tyle uwag od doświadczonych osób i uparcie iść dalej. (...)
Nie wiem jak spuentować ten wpis. Myślę o tej sytuacji od wczoraj nie tylko jako gość piszący o Tatrach, ale przede wszystkim jako ojciec. I po prostu BRAK SŁÓW.
Podobnie zszokowani byli internauci. Pisali o skrajnej nieodpowiedzialności rodziców a także o tym, że powinni zostać oskarżeni o narażenia dziecka na niebezpieczeństwo.
Poniżej nagranie ze wspinaczki tej rodziny.