SKANDAL! Lipiński w "Wyborczej": Nie chcę narodowców na 13 grudnia
Źle się dzieje na polskiej prawicy. Adam Lipiński wiceprezes PiS, prawa ręka i jeden z najbardziej zaufanych ludzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego na łamach polskojęzycznej gadzinówki ogłasza, że nie chce widzieć narodowców na marszu 13 grudnia.
W pierwszej chwili pomyślałem, że pewnie "Gazeta Wyborcza" coś przekręciła lub wystąpiła jakże często u jej autorów nadinterpretacja lub przeinaczanie czyjeś wypowiedzi czy faktów. Niestety. Jak napisano w "Gazecie Wyborczej":
Organizatorem marszu formalnie jest Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego. Wiceprezes PiS Adam Lipiński mówi "Gazecie", że to ruch będzie formalnie decydował o składzie komitetu organizacyjnego marszu. Ale już wiadomo, kogo do komitetu organizacyjnego raczej nie zaproszą - według Lipińskiego nie będzie w nim Ruchu Narodowego i ONR. Podczas marszu 11 listopada narodowcy wzywali do obalenia republiki Okrągłego Stołu.
- Wolałbym, żeby w organizowanych przez nas manifestacjach nie uczestniczyli ludzie, którzy są kojarzeni z agresją na ulicach, bo to obciąża PiS - mówi Lipiński. - Jak się chcą narodowcy z lewakami bić na ulicach, to nie na naszym marszu.
Czytam i oczom nie wierzę. Po pierwsze dlaczego wiceprezes PiS partii, która walczy z michnikowszczyzną w polityce składa takie deklaracje w piśmie Adama Michnika. Rozumiem, że dziennik "Rzeczpospolita" jest na ostatniej prostej niezależności. Ale przecież jeszcze nie wszystkie media stracone!!! Wylewanie własnych obaw i żalów na łamach "Gazety Wyborczej" ma taki sam wydźwięk jak samokrytyka i zapewnianie kto jest poprawnym narodowcem przed medialnym sanhedrynem Michnika dokonane przez Romana Giertycha.
Po drugie, dlaczego prawa ręka Jarosława Kaczyńskiego właśnie w niej mówi o pewnych nieporozumieniach po patriotycznej stronie sceny politycznej narosłych po Marszu Niepodległości. W Gazecie, która żywi się medialnie z zasady "dziel i rządź", podjudza jednych przeciw drugim, szczuje i kłóci prawicę przez podawanie nieprawdziwych informacji? Nie można było usiąść jak Winnicki z Sakiewiczem przed Marszem Niepodległości i porozumieć się co do udziału narodowców w manifestacji 13 grudnia?
Po trzecie dlaczego najbardziej zaufana osoba prezesa powtarza kalumnie i kłamstwa wytworzone przez rządowe media i "Gazetę Wyborczą" o uczestnikach Marszu Niepodległości, a mianowicie o "ludziach, którzy są kojarzeni z agresją na ulicach". Czyj to aparat pojęciowy i kto taki używa i to nawet w stosunku do samego PiS, chyba jego wiceprezes zapomniał. Ten język chyba najbardziej uderza w tej wypowiedzi, bo że PiS narodowców nie chce na manifestacji to oczywistość polityczna. Trzeba jeszcze zadać pytanie posłowi Lipińskiemu: - To była prowokacja policji czy nie było? A może PiS mówiło o tym przez tydzień, żeby tylko atakować rząd Tuska?
Wracając jednak do sedna. Jak tania musiała być kalkulacja polityków PiS, po tym jak okazało się, że Marsz Niepodległości w postaci Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego skradł im jak złodziej w nocy polską młodzież.
Jak widać istotniejsze dla młodych ludzi jest nie Smoleńsk, ale problemy dnia dzisiejszego takie jak głodowa płaca minimalna po studiach, bezrobocie, umowy śmieciowe, emigracja, brak perspektyw na założenie rodziny, niski poziom edukacji.
Pokalkulujmy politycznie dalej. Nieobecność na Marszu Niepodległości Jarosława Kaczyńskiego, który choć był organizowany przez środowiska narodowe miał formułę otwartą, a Winnicki i Holocher nie wytykali palcami przed nim u Michnika - kto może przyjść, a kto nie, połączone z publicznie ogłoszonym szlabanem dla młodych narodowców to kolejny "strategiczny" plan PiS obliczony na budowę wielkiego bloku prawicowego i zatamowanie władzy PO. Donald Tusk może spać spokojnie i przez sen pieje z zachwytu nad takim "długofalowym myśleniem".
W ogóle odnoszą wrażenie, że bez względu na barwy polityczne nikt tak naprawdę młodzieżą się nie interesuje, a obecna polityka to jak napisał Ziemkiewicz "czas wrzeszczących staruszków". Najlepiej nazwać młodzież jak "Wyborcza" i Lipiński "chuliganami i kibolami", nie dopuścić do polityki i dać bilet do Londynu w jedną stronę. A my już tu porozkładamy zabawki w piaskownicy i się pobawimy: "Ty będziesz koalicją, a ja opozycją".
Jednym słowem - przykra sprawa i odrażające typy.
Paweł Zbrojewicz
Źródło: prawy.pl