Jak ze świadków objawień zrobić wariata

0
0
0
/

Drwina, poniżanie, obraza uczuć, atak na symbole. To dzień powszedni na styku media (opinia publiczna) – katolicyzm w Polsce i na świecie. Nieustanna walka między dobrem a złem.


Doświadczyli jej w sposób szczególny Ci, którzy byli świadkami cudu w Lourdes, czy Fatimie. Byli najbliżej prawdy, w bezpośrednim z nią kontakcie. Żywi świadkowie objawień. A zatem – dla odwiecznych zwolenników świeckości i walki z zabobonami – niebezpieczni.

Czternastoletnia Bernadette Soubirous z Lourdes, już w pierwszych dniach po kontakcie z Maryją, stała się negatywną bohaterką mediów. Określono ją mianem oszustki. Niebawem w stosunku do niej zaczęto używać określenia „biednej wizjonerki”, która może mieć halucynacje, być chora psychicznie, ale cierpieć na katalepsje. Została, więc skierowana na intensywne badania lekarskie. W tym samym czasie oskarżenia padły na kościół za „sfingowanie” całego zdarzenia, z wyćwiczoną przez kler „rolą do odegrania przez Bernadette.

Na miejscu spotkania Bernadette z Maryją, ta pierwsza odkopała źródełko, które zaczęło dawać cuda, w tym uzdrowienia przybywających pątników. Pojawiła się, więc specjalna komisja, która orzekła, że woda może mieć właściwości lecznicze i to wszystko. Zamiast kaplicy, która miał stanąć na prośbę Matki Boskiej podjęto decyzję o budowie łaźni. Bernadette postanowiono aresztować. Na szczęście nieskutecznie.

Podobne, znane nam także ze współczesnych czasów, mechanizmy „zadziałały” w Fatimie w 1917 roku. Tuż po objawieniach, które doświadczyła trójka wiejskich dzieci, zaczęła się nagonka medialna. Pierwszym krokiem było oskarżenie, że całe „zamieszanie” w Fatimie jest efektem sfingowanych przez kościół zabiegów, służących szerzeniu zabobonów. Do gry włączyła się lokalna administracja wzywająca i nękająca przesłuchaniami małą Łucję, Hiacyntę i Franciszka.

Kolejne, które miały miejsce po miesiącu, spowodowały jeszcze większe zainteresowanie wiernych. Władza wpadła na pomysł, by całą trójkę uprowadzić i odciąć, jako żywy dowód przesądów i zabobonów. Pojawiła się ponowna próba, tym razem z użyciem zastraszenia (śmierci przez ugotowanie). Bez efektów.

Postawiona na miejscu objawień kaplica miał też zostać wysadzona w obecności pielgrzymów. Potencjalny sprawca doznał jednak nawrócenia i pomysł z pozbyciem się symbolu zabobonu nie powiódł się. Irytacja postępowców, będąca pochodną nieudanych kontrakcji, doprowadziła nawet do wysłania specjalnego oddziału wojska, który miał blokować dostęp do kaplicy. I tu zadziałały siły nadprzyrodzone, bo duża część wojaków niebawem przyłączyła się do modlącego się tłumu.

Przyglądając się narracji i działaniom sił postępu w Europie i coraz bardziej aktywnych progresistów w Polsce, nasuwa się siłą rzeczy pytanie, kiedy wrócą oni do pomysłów swoich braci z XIX i początku XX wieku i zaczną ograniczać dostęp do miejsc kultu religijnego? Przecież walka z oszołomstwem wiary, zabobonami, religijnym fundamentalizmem jest obecna na sztandarach wiodących sił Unii Europejskiej.

Wanda Grudzień

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną