Do zamachu, w którym śmierć poniosły 63 osoby doszło w szpitalu w Quetcie, w południowo-zachodniej części Pakistanu – poinformowały władze państwowe. Około 120 osób zostało rannych.
Do wybuchu doszło przy wejściu do oddziału ratunkowego, na który przywieziono ciało zastrzelonego w poniedziałek, prominentnego prawnika.
Ranni zostali przede wszystkim prawnicy i dziennikarze, którzy towarzyszyli w przewiezieniu zwłok Bilala Anwara Kasiego.
Po eksplozji dały się słyszeć strzały, przy czym kto strzelał, nie wiadomo.
Kasi został zastrzelony przez nieznanych morderców, kiedy wracał do domu z sądu w Quetcie.
Premier Pakistanu Nawaz Sharif wyraził swój „głęboki żal i gniew”, dodając, iż „nikomu nie pozwoli zakłócać pokoju w prowincji”. - Obywatele, policja i siły bezpieczeństwa Beludżystanu złożyły ofiary za kraj – dodał.
Przewodniczący Stowarzyszenia Sędziów Sądu Najwyższego Pakistanu, Syed Ali Zafa, oświadczył, że zabójstwo stanowiło „atak na sprawiedliwość”.
Na razie nie wiadomo, kto stał za atakiem. Zresztą z pochwyceniem sprawców może być trudno, jako że w Pakistanie jest mnóstwo bojówek, które znajdują się w sferze podejrzeń ze względu na swoją dotychczasową działalność.
Prowincja Beludżystan, której stolicą jest Quetta, od lat była sceną walk separatystów z siłami rządowymi. W samej Quetcie w ostatnich tygodniach ginęło „na zamówienie” wiele osób, w tym również prawnicy. Kasi ostro potępiał ataki i za pośrednictwem lokalnych mediów ogłosił dwudniowy bojkot posiedzeń sądu w geście protestu przeciwko zabiciu jego kolegi.
Wśród zabitych w poniedziałkowym zamachu był Baz Muhammad Kakar, współpracownik Kasiego oraz 17 innych prawników. Wśród ofiar znaleźli się również dziennikarze: Shahzad Khan – operator Aaj TV, oraz Mehmood Khan – operator DawnNews.
Pakistańscy prawnicy w Lahore zorganizowali demonstrację potępiającą atak. Niektórzy dziennikarze również protestowali, domagając się ochrony wolności słowa.
Źródło: BBC