Wystarczył rok: Najbardziej skompromitowana opozycja wszech czasów
/
Obraz opozycji, który zaczyna jawić się w oczach niemałej części społeczeństwa po nieco ponad roku działalności to: „komedianci, zdrajcy, półgłówki, aferzyści i złodzieje”. „Opozycja totalna” zyskuje markę „totalnych baranów”. Zresztą wyraz przy słowie „totalny” w zależności od poszczególnych opinii można by wymieniać.
Wielu z nas miało dosyć topornego prezydenta Bronisława Komorowskiego - wpadek, samouwielbienia w dość głupawym poczuciu humoru, przekonania o własnej nieomylności i wielu innych rzeczy z nim związanych. Jego porażkę większość Polaków przyjęła z ulgą, bowiem nawet ci co na niego głosowali – głosowali przeciwko PiSowi, a nie za nim. Tak jak i wielu Polaków nie będąc zwolennikami Andrzeja Dudy nie chciała dopuszczenia Komorowskiego na fotel prezydencki. Może obawiała się, iż zadepcze jego tapicerkę, lub zamiast niej pojawi się parciana poduszka wypełniona słomą, co wyszłoby zapewne w audycie. Głowa państwa stanowiła dobry obraz jego rozkładu, chowanego pierwotnie za parawanem zdolnego, cukierkowego aktora Donalda Tuska. Pokażmy to w tle króciutkiej retrospekcji zdarzeń. Tego ostatniego „przeniesiono” z Polski. Trudno dziś powiedzieć, czy spodziewając się kłopotów, bo Ewie Kopacz aparycji mimo starań brakowało. Można się zastanawiać, czy w obstawianiu fotela prezydenckiego Bronisławem Komorowskim, lub Ewą Kopacz grał rolę ich potencjalny stopień niezależności, albo też zależności. Wkrótce, już po wyborach parlamentarnych na jaw zaczęły wychodzić wydatki resortów, czy Kancelarii Prezydenta. Tyleż absurdalne, co często w monstrualnych wysokościach. Z początku opozycja krzyczała „oszczerstwo!”, w kuluarach też rozsyłano wieści: „My też mogliśmy analizować wasze wydatki, lub zrobić wam audyt”, „My też zrobimy wam audyt”. W społeczeństwie pojawił się obraz korzystania z bezkarności przez byłą już władzę. Pławiła się ona bowiem w różnych aferach, z których najsłynniejsze to podsłuchowa czy Amber Gold. Jednakowoż byli rządzący, już w opozycji mieli nadzieję, iż sytuacja się odwróci, ponieważ jak by to ujął były minister Sienkiewicz zostawili „burdel”. Czynili larum ze zmian obsady stanowisk, tak jakby należały się im one dożywotnio. Podobnie były prezydent Komorowski sądził zapewne, iż jest przyspawany do stołka, na którym sympatycznie podsypiał. Symbol oporu uczynili z Trybunału Konstytucyjnego. Ten ostatni obsadzony i zdominowany przez kolegów musiał w ich mniemaniu pozostać również w tym samym składzie, by hamować wszelkie zmiany, które chciały wprowadzić nowe władze. Ludzie więcej słyszeli w telewizji o gwałcie na trybunale, niż faktycznie to rozumieli. Zresztą w telewizjach „zaprzyjaźnionych”. Bowiem zmiany w Telewizji Polskiej, do których każdy rząd ma prawo także komentowane były ze świętym oburzeniem, wręcz przeraźliwym piskiem. Lud, zgodnie z ustaleniami jeszcze kontrolowanych mediów miał być podburzany, z każdego najmniejszego powodu, a często i bez niego. Nie musiał nawet rozumieć, ale miał myśleć, iż rozumie. Starano się wykreować nagonkę na podstawie starych doświadczeń, gdy czepiano się, iż Maria Kaczyńska niosła Lechowi Kaczyńskiemu kanapki w reklamówce. I wszystko to nie oznacza, że rząd PiS nie popełnia błędów, nie ma gigantycznych wpadek. Ma je rzecz jasna, czasami sprawia wielu środowiskom wielki zawód. To jednak rząd, a nie coś co ma go „teoretycznie” przypominać. A co dlań najważniejsze ma on wielkiego sojusznika. Stała się nim nieoczekiwanie sama opozycja. Niedościgli mistrzowie „samozaorania” Kiedy przed kilkudziesięcioma laty gen. Władysław Anders mawiał aliantom, że posiłki dla Polaków przyjdą z przeciwnej strony frontu, ci w pierwszym momencie nie wiedzieli o co chodzi. Generał miał na myśli Polaków siłą wcielonych do Wehrmachtu, a następnie wziętych do niewoli. W przypadku opozycji są to działania takie jakby niemal każdy z jej członków stanowił dla siebie V kolumnę i z jakichś powodów zrekrutował się do Platformy lub Nowoczesnej. Dziś słuchając i widząc co ci ludzie robią - wprost trudno jest uwierzyć, że mogli rządzić 8 lat. I czynili to nawet niektórzy posłowie Nowoczesnej, będąc na różne sposoby związani z władzami. Przykładem oczywiście jest sam Ryszard Petru, którego to partia - zanim jeszcze ktokolwiek się o niej dowiedział miała w sondażach poparcie 10% jako „partia Balcerowicza”. Już wtedy widać było pośpieszne działania podtrzymujące obecny układ oraz ubliżenie inteligencji społeczeństwa. Opozycja totalna od strony politycznej utworzyła się głownie z Platformy Obywatelskiej i jej odświeżonego wcielenia Nowoczesnej. Motorem miała się stać jak wiadomo organizacja, w teorii społeczna - Komitet Obrony Demokracji, nawiązująca swoją nazwą do Komitetu Obrony Robotników. Stanowić by to mogło „majdanowy reset”, gdyby wszystko zawiodło. I zawiodło. Jak na parodię związana była ona nićmi, nie tylko wyraźnie z szeroko pojętym układem, ale i pośrednio, lub bezpośrednio z nomenklaturą komunistyczną. Częścią ruchu społecznego stała się także lewica, której nie udało się przekroczyć progu wyborczego 8%, ustanowionego dla koalicji. W swoim szaleństwie oparta była o te środowiska lewicowe, które żywią się głównie wolnością dostępu do opcji zabijania dzieci nienarodzonych, czy prawami homoseksualistów. Jednak nie wszyscy z lewicy popierali coraz bardziej krzykliwe, a niekiedy komediowe w swojej sztuczności działania. Głupotę środowisk opozycyjnych punktują Magdalena Ogórek, z której wykorzystując do tego jej urodę zrobiono po prostu głupią blondynkę. Dość celnie i cynicznie potrafi też skwitować opozycyjną histerię Leszek Miller. Wszystko ze strony opozycji wydaje się sztucznym dramatyzowaniem i większość ludzi tego nie kupuje. Mamy sztucznie kładących się aktorów, którzy pozują do zdjęć jako zakatowani przez policję. Mamy dziennikarza Wyborczej (Hugo Bader), który niczym w komedii wymazał się czarną farbą, bo chciał być zaatakowany i pobity przez tłum na Marszu Niepodległości. I choć ktoś tam mu dokuczył, zaraz wielokrotnie więcej „faszystów” stawało w jego obronie. Mamy obsceniczne hasła tzw. „feministycznych” demonstracji, które z feminizmem, jak twierdzi wiele pań nie mają nic wspólnego. Wypisywane były licznie na tablicach i wzbudzały zakłopotanie u kobiet i zażenowanie u mężczyzn. Dlaczego? Bo właśnie uderzały w godność kobiety. Wszystko to, choć grubymi nićmi szyte budziło rezonans w środowiskach słabiej zorientowanych w polityce. Zbierało żniwo wśród ludzi, którzy takie protesty traktowali jako symulację walki o coś, mimo braku choćby własnych problemów finansowych i mogli potraktować to jako kolejną rozrywkę. Rozrywkę fundowaną sobie zamiast skoku na bandżi, czy kolejnej wizyty w japońskiej restauracji dla zjedzenia sushi. Niektórzy z tych ludzi sprawiali wrażenie jak gdyby zamiast grać w Sim Life, chcieli osiągnąć nawet i coś więcej z wyższych wartości w życiu. Jednak protesty z okularami 3D i popcornem w ręku, dla ludzi którzy poświęcą tylko tyle, by nie tracić wygody - nie wróżyły na dłuższą metę nic dobrego. Nawet okupacja sali sejmowej przebiegała pod znakiem parodii. Urządzano bowiem dyżury i zmieniano się w tej dramatycznej akcji. Tym ludziom najwyraźniej po prostu się nie chce. Są przyzwyczajeni do wygody i zepsuci do szpiku kości. Zbyt pyszni i zbyt mało pokorni by zrobić w Polsce drugi Majdan. Pogarda dla ludzi gorzej sytuowanych oraz ich inteligencji Bywa, że PiS i Kukiz'15 sparują się politycznie, ale obie te struktury patrzą na opozycję związaną z KODem z odruchem politowania. Z garstki ludzi, którym akurat żyło się dobrze, a którzy są po prostu leniwi i przyzwyczajeni do luksusu nie da się niczego na dłuższą metę zbudować. Potrzebny jest lud, który da się rozpalić do walki i nie bójmy się tego słowa - ogłupić. I pomimo pewnych pomruków to się w większości opozycji nie udało. Demonstracje, gdy zbierali pokaźną ilość ludzi wierzących w przekaz TVN, czy Gazety Wyborczej stanowiły niewielką część, a następnie zaczęły gasnąć. Sam rząd nie przejmuje się sojusznikami protestujących z UE, mając świadomość, że będzie zakładnikami eurokratów tylko tyle, ile sobie na to pozwoli. A i tam znalazł swoich sojuszników w postaci konserwatywnych europosłów. PO i Nowoczesna podpisali na siebie element wyroku śmierci, chcąc sprowadzać muzułmańskich uchodźców. Polacy tego nie chcą i mają rację. Zamiast na utrzymanie uchodźców z budżetu państwa poszło wsparcie w postaci 500+, którego wykonanie można krytykować (uwagi Kukiz'15 były w części słuszne) lub chwalić, lecz dla ludzi jest to istotna, namacalna i doświadczalna różnica. Doświadczalna o tyle, że państwo mówi im: potrzebujemy was, potrzebujemy waszych dzieci, aby pracowały na wasze i nasze emerytury – spełniacie misję. Nie patrzy na to jak na rozdawnictwo dla plebsu z wielką łaską, to jest PRowo partnerstwo. Ludzie, którzy chcieli realizować swoje marzenia zakładanie większych rodzin - czynią to i mają świadomość, że są doceniani. Tymczasem ze strony opozycyjnych mediów można było czytać teksty ludzi publicznych, którzy z obrzydzeniem traktowali wyjazdy na wczasy z dziećmi rodzin, których do tej pory nie było na to stać. I opozycja doszła do momentu kiedy sama zaczęła sobie strzelać gole. Aby nie być gołosłownym przytoczmy fragment Trybuny, która jest ostatnim pismem, jakie można posądzić o sympatię do PiS. Odnosi się on do tekstu Tomasza Lisa, który z odrazą pisał o ludziach uboższych, jacy dzięki programowi mogli z dziećmi przyjechać nad morze: „Artykuł zatytułowano „Najazd Hunów” i takimi słowami go promowano:”Pijani, agresywni, sfrustrowani – turystyczna stonka nad Bałtykiem”. A w tekście barwne opisy złego zachowania turystów. I sugestia, że to wszystko wina 500+, które pozwoliło, by to chamstwo mogło – często po raz pierwszy w życiu – przyjechać nad morze. To nie pierwszy tekst na łamach tygodnika Tomasza Lisa, który ocieka klasową pogardą”. Zresztą opozycja prowadzi absolutnie sprzeczną ze sobą retorykę raz to krytykując wydatki na 500+ i zarzucając populizm, innym razem żądając rozszerzenia programu [Sic!]. To tylko jeden z przykładów krytyki w opozycji w ich własnym obozie. Biedny Rychu ciężko pracuje i się wypowiada - źle, wyjedzie na wakacje też źle Ostatnim hitem jak wiadomo, prócz wacht w okupacji sejmowej sali i sztucznego dramatyzmu, życia nieomal na głodówce był wyjazd lidera partii Ryszarda Petru na wakacje. Na domiar złego z Joanną Szmit, jedną z ładniejszych posłanek w swojej partii. Obnażyło to absolutnie maskaradę dramatyzmu walki o demokrację. Drugim znanym aktem dramatu jest ten z Mateuszem Kijowskim. W tym samym czasie lider KOD, który wcześniej stał się znany z powodu zalegania z alimentami dzieciom miał kłopot z wyjściem na jaw innych spraw. Upubliczniono faktury, które płaciła mu jego własna organizacja za usługi po ponad dziesięciokrotnie zawyżonych cenach. Tego nie wytrzymała nawet Paulina Młynarska, które wszelako była jedną z głów feministycznych protestów, o których wcześniej wspomniano. I choć daleko do zgodności poglądów z autorem to jednak jej krytyka opozycji wydaje się wyjątkowo celną. Także i ją trudno posądzić o sprzyjanie PiS i brak obiektywności: „Nie minął pierwszy tydzień nowego roku, a już mamy dwa totalne skandale w wydaniu 2 liderów opozycji. Nie wiem czy Bareja wpadłby na taki pomysł, w którymś ze swoich scenariuszy. Żałosne pętaki! Jeden teraz powtarza, że nie musi mówić mamie, gdzie był w sylwestra, bo przecież już miał osiemnastkę i jest duży. Drugi - niczego nienauczony wtopą z alimentami, przeprasza i przyznaje, że wystawianie faktur za obsługę informatyczną ruchowi społecznemu, który sam stworzył, to był chyba jednak błąd. Co mamy mu powiedzieć? Szlaban na kompa Mateusz? A potem mama przytuli i ukocha. K**wa. Tomaszki polskiej polityki. A ludzie myśleli, że dorośli faceci, którzy wiedzą co robią. Nie ma w tym kraju granic kompromitacji”. Podobne kontrowersje z rachunkami towarzyszyły kreowanemu na świętego w III RP Jerzemu Owsiakowi, którego finanse wziął pod lupę Piotr Wielgucki, bloger o pseudonimie „Matka Kurka”. Problem jednak w tym, że działalność opozycji, nie tylko osób z nią kojarzonych - to w teorii cały szereg wpadek. Rzec by można, iż na scenie wśród reflektorów zachowują się jak Jaś Fasola. Problem jednak w tym, iż nie są to wpadki, lecz brak pokory i pewność siebie, która odsłania zachłanność i najgorsze braki, braki w wiedzy, która nie wydawała się im potrzebna by zarabiać pieniądze. A przecież to o nie chodzi? To świadomość bycia „złotym dzieckiem”, które przysłowiowo „złapało Pana Boga za nogi” i może robić co chce, pnąc się do góry - powodowała pychę, czy wręcz jak sądzą niektórzy narcyzm. Jeszcze niedawno Ryszard Petru, który czynił sobie samozwańczo PR lidera opozycji, punktowany był za aparycję. Nagrywał nawet przemówienia alternatywne dla prezydenta. Dziś budzi już zupełnie inne skojarzenia. A jego mina, mimo obiektywnie rzecz biorąc eleganckiego wyglądu, dzięki tej pysze - kojarzy się z osiołkiem ze Shreka. Teksty o świecie „sześciu króli”, lub mówienie, iż „Jarosław Kaczyński przejechał się na Rubikoniu” przeszły już do legendy. Wiadomo, iż niejeden poseł na sejmowym korytarzu miałby ochotę za złotoustym Ryszardem zarżeć. Nie należy się też zdziwić jeśli spotkamy się z pseudonimem „Rubikoń”. Dziennikarze w służbie państwa teoretycznego Nie tylko jednak Ryszard Petru czy Mateusz Kijowski są barwnymi postaciami opozycji. Wspomniany tu wcześniej Tomasz Lis, prócz swojej pogardy dla zwykłych ludzi, próbował kiedyś zaatakować portal Niezależna, jako wspierający PiS. Posłużyć mu miała do tego tzw. reklama śledząca „Ukraińskie ładne singielki” głosił napis. Chciał skompromitować portal, a nie wiedział, że reklamy te pojawiają się w zależności od tego na co on klika. Dołożył więc sobie, zgubiła go pycha. Zresztą podobne poczucie wyższości wobec innych, zarówno biedniejszych Polaków, jak i nie tylko - zgubiło niegdyś Jakuba Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, którzy wyśmiewali się ze sprzątających Ukrainek. Platforma Obywatelska i jej sympatycy w trakcie swoich rządów mogli ustępować ukraińskim nacjonalistom, bo taka była koniungtura i oczekiwania choćby ze strony Niemiec. Jednak wygląda to tak, jakby ich środowiska zwykłymi ludźmi: Polakami i nie tylko - po prostu gardziły. Ostatnim hitem Twittera stał się wpis wspierającego opozycję Piotra Najsztuba, zwolennika wpuszczenia imigrantów do Polski. Chciał ich bronić, a obraził polskich górali: „przyglądam się tym wpisom o "kozojebcach". A czym się oni różnią od naszych, "owco i jagnio" jebców z połdudnia Polski? Że umieją kebabić?”. Wielu nie ma wątpliwości, iż Piotr Najsztub dość długo w Tatrach nie będzie się mógł pokazać. Nikt z górali nic złego mu nie zrobił, by zasłużyć na tak pogardliwe oszczerstwo. Nawet jeśli w jego przekonaniu bronił innych, jego zdaniem niesłusznie pokrzywdzonych. A wszystko dlatego, że wśród ludzi związanych z byłym obozem rządzącym i układem panują - panowały podwójne standardy. Prezydent Komorowski raz potępi blokowanie sejmu, jako metodę niegodną i blokowanie działania państwa, innym razem jeśli robią to jego przyjaciele nie będzie to tego taki skory. Przy tym nie jest odosobnioną w tych środowiskach praktyką, by np. żalić się na nacjonalistyczną Polskę niemieckim mediom. I właśnie wasalizm wobec wielu krajów, w tym Niemiec miało do zarzucenia byłemu rządowi Prawo i Sprawiedliwość czy ruch społeczny Kukiz'15. Ukoronowaniem tych zarzutów, prócz destrukcji polskich stoczni stał się wyjazd Donalda Tuska do Brukseli na przewodniczącego Rady Europejskiej z rekomendacji właśnie Niemców. Wszyscy pamiętamy ponadto jak jeden z jego ministrów, a konkretnie Bartłomiej Sienkiewicz został nagrany kiedy mówił, iż państwo polskie istnieje „teoretycznie”. Otóż po wyborach całe to towarzystwo, które straciło władzę próbuje za wszelką cenę bić w środowiska patriotyczne, które im to wypominają. Jednak Sienkiewicz jest konsekwentny i nawet teraz wypowiedział z siebie słowa za które powinno się go rozliczyć procesem: „Nie będzie żadnego państwa polskiego przyjdzie ktoś i zarządzi tym burdelem […] nie ma innego wyjścia.”. Warto też przypomnieć butnego i pewnego siebie Adama Michnika, który wróżył w wyborach drugie zwycięstwo Bronisława Komorowskiego: „No to mnie się zdaje, że jeżeli tu się nie stanie coś takiego, co ja nie jestem w stanie przewidzieć - że Bronisław Komorowski po pijanemu na pasach przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży, no to oczywiście, że będzie prezydentem!”. Cóż za swoista buta ignorująca uczucia katolików w Polsce. Oczywiście ta pycha i buta zgubiła Michnika. Już za rządów PiS, a przed wyborami w USA, słowa te zaczął powtarzać rozmawiając z Michnikiem przed kamerą Tomasz Lis ws wygranej Hillary Clinton. Michnik powstrzymywał go, by przestał, bo to przeklęta metafora. I po raz kolejny ich kalkulacje polityczne okazały się nic nie warte. Wygląda na to, iż dla tych ludzi nie ma znaczenia jakakolwiek tradycja i historia naszego kraju, jego wspólnoty. Oni po prostu nami gardzą i aż trudno uwierzyć, iż wszystkim środowiskom z nimi związanym udawało się uprawiać przez 8 lat kuglarstwo. To co mówią i robią - wydaje się i straszne i śmieszne, bo uważają, ze mają prawo wpływać na wszystko. Wyborcza, która po stronie mediów papierowych stała się symbolem tego środowiska krytykowała nawet mianowanie abp Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego przez papieża Franciszka. Warto przypomnieć, iż środowisko to, gdy tylko im pasowało - wielokrotnie się na urzędującego Ojca Świętego powoływało. Wierni drwili, że wspomniana gazeta powołuje Episkopat cieni, wcześniej zaś w odniesieniu do rządu budowała gabinet cieniasów. A mianowicie swoich odpowiedników na stanowisko krytykowanych ministrów. Mimo, iż przez osiem lat nie mieli Polsce nic dobrego do zaoferowania. Aż dziw bierze, iż Platforma Obywatelska utrzymuje się nadal z jakimikolwiek wynikami w sondażach. Jednak z drugiej strony nie pomoże im nawet dziesięć Kabaretów Moralnego Niepokoju, tworzących dla Donalda Tuska obraz dobrego cara i złych ministrów, a wobec Jarosława Kaczyńskiego dyktatora absolutnego i lizusów. Nie pomoże też „belzebub” jeden z czterech królów, występujących w tradycji święta Trzech króli, według posła PO Arkadiusza Myrchy – jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Aleksander SzychtŹródło: prawy.pl