Koniec ETA! Organizacja terrorystyczna po 65 latach kończy działalność
Zbrojna baskijska organizacja separatystyczna właśnie ogłosiła początek rozbrojenia. W piątek niezależna komisja potwierdziła rozpoczęcie procesu. Wszystko wskazuje a to, że to już faktyczny koniec zamachów w imię „Kraju Basków i Wolności”.
Informacje o przełomowej decyzji dowództwa organizacji „Kraj Basków i Wolność” krążyły w mediach od ponad tygodnia. Wczoraj hiszpańskojęzyczny kanał BBC wyemitował nagranie zamaskowanych członków ETA prezentujących pierwszą partię broni, którą właśnie oddawali ze swojego arsenału. Tego samego dnia Międzynarodowa Komisja Weryfikacyjna potwierdziła, że bojownicy oddali kilka karabinów, pistoletów, granatów, 16 kilogramów materiału wybuchowego Semtex oraz około 300 magazynków z amunicją. Ilość broni niewielka, dość wspomnieć, że z samego francuskiego składu broni w Vauvert bojownicy skradli około 400 pistoletów, ale jak twierdził przewodniczący Komisji Ram Manikkalingam jest to „znaczący i wiarygodny krok”. Jak się potem okazało nagranie wykonano jeszcze w zeszłym miesiącu i stanowisko Komisji zdaje się sugerować, że proces jest kontynuowany.
Rozbrojenie jest naturalnym efektem kilkuletniej polityki ETA, która znalazła się w ślepym zaułku. Niemal równo trzy lata temu organizacja ogłosiła bezterminowe przedłużenie rozejmu z września 2010 r. i wezwała hiszpański rząd do negocjacji. Tyle, że władze w Madrycie od dawna nie zamierzają rozmawiać z „etarras”. Nie uznają one nawet Międzynarodowej Komisji Weryfikacyjnej. Leopoldo Barreda, przewodniczący rządzącej Hiszpanią Partii Ludowej na Kraj Basków powiedział, że „jedyne co chcemy usłyszeć to komunikat o samorozwiązaniu i że nie oczekują w zamian za to niczego”. Podkreślił, że o żadnych przedterminowych zwolnieniach 530 więźniów odsiadujących wyroki za aktywność w separatystycznej organizacji mowy być nie może, co potwierdził hiszpański rząd. Barreda stwierdził również, że służby bezpieczeństwa powinny kontynuować działania na rzecz pociągnięcia kolejnych członków ETA do odpowiedzialności karnej.
Choć członkowie ETA robią co mogą by zatrzeć wrażenie kapitulacji, w istocie poddają się w sytuacji znacznego osłabienia ugrupowania i upadku morale jej członków oraz braku społecznego poparcia, które nie pozwalają im kontynuować walki. „Robią cnotę z konieczności” podsumował ostanie gesty „etarras” Rogelio Alonso z Uniwersytetu Juana Carlosa w Madrycie.
Jak donosił w piątek brytyjski „Guardian” nawet większa część uwięzionych członków organizacji opowiada się za zakończeniem walki, a niektórzy w ogóle kwestionują sens tego co robili. Jeden z założycieli ugrupowania 81-letni dziś Julen Madariaga twierdził, że członkowie i sympatycy ETA są obecnie „oddani sprawie pokoju” do którego dojdzie, o ile nie będą teraz „upokarzani”.
Walka zbrojna
ETA powstała jeszcze w 1958 r. warunkach autorytarnej Hiszpanii pod władzą generała Franco. O ile część zamieszkiwanych przez Basków ziem – prowincja Nawarra, korzystała z przywilejów autonomicznej wspólnoty, w Kraju Basków caudillo narzucił politykę centralizacji i rugowania baskijskiego języka z przestrzeni publicznej, co było karą za pro-republikańską postawę jego mieszkańców w czasie wojny domowej lat trzydziestych. ETA założyli radykalni, lewicowi studenci sfrustrowani ich zdaniem zbyt konserwatywnym stanowiskiem starej Baskijskiej Partii Nacjonalistycznej (PNV). Konsolidacja ugrupowania trwała dość długo.
W 1962 r. ETA ostatecznie przyjęła swój program zakładający walkę o ustanowienie niepodległego, socjalistycznego państwa baskijskiego złożonego z prowincji zamieszkanych przez Basków w Hiszpanii i Francji. W praktyce „etarras” koncentrowali się na walce z rządem tej pierwszej, we Francji znajdując azyl, miejsce dla szkolenia, kwaterunku i składowania uzbrojenia. Do śmierci Franco zresztą odbywało się to z nieoficjalną zgodą władz francuskich. Organizacja miała zresztą sporą sympatię ówczesnej lewicowej opinii publicznej w zachodniej Europie. Dość wspomnieć, że w 1970 r. Franco ugiął się przed międzynarodową presją i odstąpił od wykonania wyroków śmierci zasądzonych wobec członków ETA w „procesie w Burgos”.
Pierwszą zamierzoną ofiarą zbrojnej kampanii organizacji był funkcjonariusz Gwardii Cywilnej zabity w 1968 r., zaś najbardziej chyba spektakularną akcją – wysadzenie w 1973 r. samochodu przewożącego admirała Luisa Carrero Blanco – prawą rękę caudillo typowanego na jego następcę.
Politycznym wyzwaniem była śmierć Franco i demokratyzacja państwa, która w 1970 spowodowała rozłam ETA. Frakcja umiarkowana („polityczno-militarna”) uległa rychło dezintegracji i na początku lat 80 zaprzestała walki. Nieprzejednani militaryści wzmogli jedynie swoje działania terrorystyczne. Rok 1980 to apogeum zadanych przez nich strat – 98 ofiar. Organizacja była dla władz hiszpańskich na tyle uciążliwa, że posunęły się one do wydanie jej wojny poza prawem. W latach 80 hiszpańskie ministerstwo spraw wewnętrznych zorganizowało tak zwane „Antyterrorystyczne Grupy Wyzwolenia” (GAL) składające się z funkcjonariuszy oraz najemników eliminujących ludzi których resort uznał za aktywistów ETA. Łącznie GAL zlikwidowały 27 ludzi podejrzanych o przynależność do separatystów, raniąc 26.
Od lat 80. poparcie społeczne dla ETA systematycznie spadało. Często uderzała ona w niezbyt legitymowane, nawet w świetle jej ideologii, cele zabijając poślednich działaczy hiszpańskich partii politycznych czy krytycznych wobec niej dziennikarzy. Jeszcze w 1992 organizacja otrzymała dotkliwy cios w postaci aresztowania trójki swoich liderów – politycznego, militarnego i odpowiedzialnego za pion logistyczny. Od tego czasu aresztowania przywódców organizacji wydarzą się jeszcze kilkukrotnie.
W 1995 r. ETA po raz pierwszy zaproponowała zawieszenie broni, po odrzuceniu prośby próbowała przeprowadzić zamach na ówczesnego lidera centroprawicowej opozycji a wkrótce premiera Jose Marię Aznara, który potem nie ustawał w zaciskaniu pętli wokół organizacji.
Wytchnienie przyniósł pierwszy okres rządów lewicowego premiera Jose Luisa Zapatero, który podjął próbę zainicjowania dialogu przejściowego. „Permanentne zawieszenie broni” zadeklarowane przez ETA w marcu 2006 r. skończyło się już pod koniec tego roku, gdy wybuch furgonetki wypełnionej materiałami wybuchowymi zabił na madryckim lotnisku dwóch imigrantów z Ekwadoru. Zapatero skończył rozmawiać, a jego następca Rahoj po 2011 jeszcze bardziej dokręcił śrubę, od początku deklarując, że nie zamierza niczego negocjować z separatystami.
Delegitymizacja
Stało się tak pewnie dlatego, że ETA w XXI wieku jest już cieniem dawnej potęgi. Została znacznie przetrzebiona kadrowo. Z końcem lat 80 władze Francji odstąpiły od polityki tolerowania aktywności „etarras” na swoim terytorium, co znacznie utrudniło jej funkcjonowanie. To właśnie w Normandii francuskie służby aresztowały w kolejnego przywódcę organizacji Ibona Gogeascoechea w lutym 2010 r.
Hasło zbrojnej walki o niepodległość przestało mobilizować poparcie baskijskiej ludności, a wiadomo wszak, że bez takiego poparcia żadna partyzantka obejść się nie może. Setki tysięcy ludzi w Madrycie a nawet dziesiątki tysięcy w samym Bilbao nie raz wychodziły w ubiegłej dekadzie na ulice by protestować, przeciw coraz bardziej ślepemu terrorowi, który trudno już było legitymizować walką z „państwem okupacyjnym”.
Władze Hiszpańskie po upadku frankizmu przyjęły strategię połączenia daleko idących koncesji politycznych wobec baskijskiej społeczności z bezwarunkową (z przerwą na dwa początkowe lata kadencji Zapatero) walką z separatystami. Artykuł 2 nowej Konstytucji z 1978 r. zagwarantował „prawo do autonomii narodowości [Kraj Basków, Galicja i Katalonia] i regionów” stanowiąc jednocześnie o „nierozerwalnej jedności narodu hiszpańskiego jako wspólnej i niepodzielnej ojczyzny wszystkich Hiszpanów”. Z kolei artykuł 151 Umożliwił uprzywilejowanie dążeń autonomicznych Kraju Basków, Galicji i Katalonii, choć pozostałe regiony rychło zaczęły domagać się podobnych uprawnień.
Oprócz szerokiego władztwa organizacyjnego i administracyjnego, Kraj Basków wyposażony jest w polityczną władzę decyzyjną, a więc w szczególności we własne uprawnienia legislacyjne i wykonawcze. Język baskijski stał się urzędowym a jego znajomość i użytkowanie są w ramach populacji coraz większe. Władze baskijskie dysponują własną policją i zatrzymują większość wpływów podatkowych w ramach swojego regionalnego budżetu. Kraj Basków wyposażony jest we wszystkie insygnia „państwa częściowego” i różni się od statusu państw członkowskich w klasycznym państwie federacyjnym w zasadzie jedynie brakiem władzy konstytucyjnej.
W takich uwarunkowaniach ETA, inaczej niż chociażby IRA, szybko traciła poparcie ludności. Powodowało to narastanie błędnego koła: ponieważ organizacja miała słabą pozycję, nie myślała o negocjacjach, ale każdy rok dalszego oporu jedynie jeszcze bardziej ją osłabiał. W ubiegłej dekadzie poparcie dla reprezentujących ją politycznie partii Batasuna i Euskal Herritarrok nigdy nie przekroczyło pułapu 20 procent mieszkańców Kraju Basków, oscylując raczej wokół 10 procent. Charakterystyczne, że to właśnie ostatnie pokojowe deklaracje spowodowały wzrost poparcia dla nowego politycznego skrzydła ETA (po delegalizacji poprzednich) - partii Sortu, która według ostatnich sondaży może liczyć w Kraju Basków na 26 proc. poparcia podczas gdy PNV na 35 proc.
Z pewnością przykład partii Sinn Fein – dawnej reprezentacji politycznej IRA (która oficjalnie zaprzestała działalności i rozbroiła się w 2005 r.) jest inspirujący gdyż po wznowieniu autonomii Irlandii Północnej SF stała się główną partią reprezentującą ludność katolicką, do czego zawsze aspirowała, obecnie zaś współrządzi prowincją. Jednak irlandzcy republikanie byli sprawniejsi tak w walce jak i w działaniach politycznych. Usiedli do stołu rozmów dokładnie wtedy gdy mieli najwięcej politycznych atutów w ręku. „Etarras” za swój upór i spóźnienie mogą zapłacić wysoką cenę, bo rząd hiszpański ma pełną polityczną swobodę jeśli zdecyduje się kontynuować wobec nich działania policyjne.
Karol Kaźmierczak
fot. wikimediacommons
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl