Michał Kowalczyk: Co dalej z Ukrainą?
- Na zachodniej i środkowej Ukrainie rodzi się banderowska Ukraina, która będzie ekspozyturą wpływów niemieckich, komplikując tym samym sytuację geopolityczną Polski - pisze Michał Kowalczyk.
Władzę na Ukrainie przejmują opozycjoniści, obalony prezydent Janukowycz prawdopodobnie ukrywa się na Krymie. Na Majdanie zniszczone budynki mówią o walkach ostatnich dni, jednak nie ma już obawy kolejnego szturmy służb bezpieczeństwa.
We Lwowie milicjanci z Berkutu musieli publicznie klękać i prosić naród o wybaczenie, podczas gdy w Doniecku witano ich jak bohaterów. Jednocześnie na Krymie trwają prorosyjskie demonstracje, ściągane są masztów ukraińskie flagi, zastępuje się je rosyjskimi.
Janukowycz okazał się znacznie słabszym prezydentem, niż można było sądzić. Przede wszystkim mało rozsądnym. Sprowokował zamieszki jeszcze w ubiegłym roku, następnie próbował dwukrotnie stłumić protesty w tym roku. Zgodził się na użycie ostrej amunicji wobec protestujących, co przecież musiało wywołać gwałtowne protesty na arenie międzynarodowej.
Wydawało się jednak, iż taka decyzja zmusi go do pójścia za ciosem, bez względu na liczbę ofiar. Tymczasem Janukowycz kapituluje i ucieka z Kijowa, pozostawia także swoją luksusową rezydencję, musi się ukrywać. W przypadku jego pojmania musi liczyć się z dożywotnim więzieniem.
Uspokojenie sytuacji na Ukrainie może Polaków częściowo cieszyć. Nie będzie fali uchodźców, normalizacji ulegną stosunki handlowe. Wydaje się, że sytuacja zza Bugiem ulega stopniowej poprawie. Należy sobie jednak zadać pytanie, jaki jest finał wydarzeń na Ukrainie dla polskiej racji stanu?
Wydaje się on bardzo przygnębiający. Ukraina przed Janukowyczem to państwo balansujące między Zachodem a Rosją. Władze były przychylnie nastawione do mniejszości narodowych, wprowadzając ustawę językową umożliwiającą używanie drugiego języka w rejonach, gdzie mniejszości narodowe stanowią co najmniej dziesięć procent. Prowadzona była ze strony władz korzystniejsza dla nas polityka historyczna, niż może nią być banderowska. Nie ma sensu cieszyć się z faktu, że obalane są pomniki Lenina na Ukrainie, gdyż wiele z nich zostanie zastąpionych monumentami Stepana Bandery.
Trudno wyrokować co do ostatecznego scenariusza na Ukrainie, gdyż sytuacja potrafi zmieniać się tam niezwykle szybko. Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się jednak podział Ukrainy: rosyjskie czołgi są już w gotowości. Rosja z pewnością będzie chciała uzyskać Krym, a nie jest wykluczone zagarnięcie Odessy czy Doniecka. Czy też przynajmniej utworzenie alternatywnego państwa ukraińskiego na tych terenach.
Jednocześnie na zachodniej i środkowej Ukrainie rodzi się banderowska Ukraina, która będzie ekspozyturą wpływów niemieckich, komplikując tym samym sytuację geopolityczną Polski. Ta Ukraina nie jest przychylna mniejszościom narodowym, ustawa o językach mniejszości już została anulowana. Ukraina zachodnia będzie także coraz śmielej wynosić kult Bandery. Polacy wspierający Majdan tylko dopomogli w realizacji na Ukrainie scenariusza dla Polski najgorszego.
Czy naprawdę tak bardzo przeszkadzała nam Polakom władza Janukowycza i Partii Regionów? Prorządowi oligarchowie nie myśleli wówczas aby stać się rosyjską prowincją, zawsze lepiej było mieć swoje państwo, niż być pod bezpośrednią władzą Putina. Obecnie Kreml to mniejsze zło dla nich od pomarańczowo-banderowskich władz, które mogą wkrótce zainstalować się w Kijowie. Zyskać może i Rosja, i Niemcy. Polacy znowu odegrali rolę pożytecznych idiotów. Niestety wbrew swoim interesom. Niestety – jak zwykle.
Michał Kowalczyk
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl