"Zakaz klapsa" w praktyce
Nowozelandczycy podsumowali wszystkie przypadki złamania ustawy o zakazie stosowania kar cielesnych wobec dzieci, które zanotowano w pierwszej połowie bieżącego roku.
Na 456 interwencji policji, zanotowano 18 przypadków bicia dzieci, z czego jedną sprawę skierowano do prokuratury, 12 zakończyło się wydaniem pouczenia, a przy 5 zaniechano podejmowania dalszych czynności.
Oprócz tego policjanci 58 kolejnych interwencji sklasyfikowali jako "drobne przypadki fizycznego dyscyplinowania", z czego 9 skierowano do prokuratury, wydano 38 pouczeń i 11 razy rezygnowano z kontynuowania działań wobec rodziców, na drodze prawnej.
Sprawca najpoważniejszego zanotowanego przypadku bicia dziecka, którym zajmie się prokurator, miał już wcześniej na koncie napady. O tym, że 5 razy uderzył w pośladki otwartą dłonią swojego potomka, poinformował policję jego sąsiad.
Bob McCoskrie, rzecznik skupiającej rodziców organizacja Family First twierdzi, że tak niska wykrywalność przypadków przemocy, w porównaniu do liczby podjętych przez stróżów prawa interwencji, jest niedorzeczna. - Policja traci czas i środki na sprawdzanie setek przypadków, podczas gdy prawdziwi przestępcy i patologiczne rodziny w których dochodzi do nadużyć, są bezkarne - podsumowuje.
Jego zdaniem brak fundamentalnego zaufania do rodziców, którzy obawiają się podejmować jakichkolwiek środków wychowawczych wobec własnych dzieci, zdając sobie sprawę, że narażają się na upokarzającą wizytę funkcjonariuszy, przynosi więcej złego niż dobrego.
Family First domaga się zmian prawnych, które jasno określą ramy możliwości karania dzieci, tak aby policja nie musiała interweniować w przypadkach, w których nie ma takiej potrzeby, a rodzice mogli wychowywać dzieci według własnych, nieskrępowanych reguł.
Kuba Klimkowicz
Na podstawie: scoop.co.nz, nzherald.co.nz
Źródło: prawy.pl