- Ubodło nas tuszowanie przypadków nadużyć seksualnych na dzieciach - mówi Izabela Kocięba dla PRAWY.TV, która była 24 lata związana z ruchem religijnym Świadków Jehowy.
- Dlaczego jest pani dzisiaj przed stadionem Legii?
Muszę zacząć od tego, że byłam gorliwym Świadkiem Jehowy 24 lata, czyli prawie całe swoje dorosłe życie, bo z ruchem związałam się jako nastolatka pełna ideałów i ufności w to, że przedstawiane informacje są rzetelne, prawdziwe i jak najbardziej szlachetne. Wiele lat w takim przekonaniu rzeczywiście tkwiłam. Ostatnie lata trochę mój światopogląd zrujnowały, dlatego, że zaczęłam weryfikować pewne fakty i pewne rzeczy, o których w ogóle nie miałam pojęcia. Dziś z perspektywy czasu uważam, że jest to mój moralny obowiązek, żeby informować społeczeństwo o zagrożeniach jakie płyną ze związania się z taką grupą religijną. Po pierwsze chociażby jaką są Świadkowie Jehowy bez pełnej wiedzy na temat mechanizmów jakie w tej organizacji funkcjonują. Ale z drugiej strony też pewien niepokój i troska o osoby, które zostały tam. Są to też moi wieloletni przyjaciele, którzy są dziś zmanipulowani, poddani indoktrynacji, która w wielu przypadkach ma bardzo negatywny, destrukcyjny wpływ na psychikę.
To co nas z mężem szczególnie ubodło i spowodowało, że zmieniliśmy diametralnie stosunek do poglądów wcześniej wyznawanych, to afery czy w Polsce czy w Australii w zeszłym roku, które ukazały bardzo niepokojącą praktykę w organizacji. Praktykę ukrywania i tuszowania przypadków nadużyć seksualnych na dzieciach, na nieletnich. Na tyle nas to zastanowiło, że zaczęliśmy szukać informacji czy rzeczywiście te procedery mają miejsce - bo rzeczywiście ktoś kto nie był Świadkiem Jehowy nie do końca rozumie specyfikę działania tych osób.
Jesteśmy jako osoby poddani w organizacji takiemu delikatnemu procesowi indoktrynacji, manipulacji, który polega na tym, że cały świat zewnętrzny przekazywany jest jako zły, niegodziwy, a tylko Świadkowie Jehowy jako ta jedyna grupa wybrana i nieskazitelna, która uczy prawdy, ma rację i jest jedynym kanałem, który pozwala zbliżyć się człowiekowi do Boga i kroczy tą jedyną prawdziwą ścieżką.
W związku z tym, nie należy w ogóle kwestionować decyzji przywódców, należy bezkrytycznie przyjmować wszystko co mówią za dobrą monetę, nie analizować tego, nie korzystać z innych źródeł jak te które autoryzują przywódcy ruchu. I to powoduje, że człowiek ma w pewnym momencie zawężone horyzonty i dopóki nie zacznie mieć takiej wewnętrznej odwagi żeby to jak świat zewnętrzny postrzega Świadków Jehowy i co naprawdę tam się dzieje, to bardzo ciężko jest o wyrobienie sobie obiektywnej opinii.
Natomiast kiedy rzeczywiście sprawdziliśmy sobie informacje z rzetelnych, wiarygodnych źródeł to rzeczywiście także takie sytuacje miały też miejsce w naszych zborach, że faktycznie jest taka praktyka, która sprzyja temu, żeby przypadki pedofilii nie wychodziły na światło dzienne. Czyli w momencie, kiedy ktoś dopuszcza się nadużyć na dziecku to jeżeli taka osoba nie ma dwóch świadków zdarzenia co można wyobrazić sobie, że jest absurdem, bo nikt nie dopuszcza się molestowania przy świadkach, to takiej osobie najczęściej nie jest dawana wiara jej zeznaniom i też nie ma praktyki, ani takiego przymusu, żeby zgłosić to na policję. De facto jest to wolne pole do manewru dla osoby, która ma niewłaściwe skłonności, bo nikt nie chroni dzieci ani wewnątrz zboru, ani też w społeczeństwie. Taka osoba dalej ma potencjalne ofiary w zasięgu swojej ręki.
To wydało nam się bardzo okrutne, ale zaszokowała też nas praktyka tuszowania tego. Uderzyło nas to, że nie bierze się w organizacji dobra tej ofiary, czyli pomocy jej - to nie jest priorytet. Priorytetem jest zachowanie dobrego wizerunku organizacji, czyli tego żeby ona w oczach świata, wszystkich obserwatorów nie straciła nieposzlakowanej opinii, czystej, bogobojnej organizacji, która postępuje na wskroś uczciwie. Dla mnie to jest coś z czym nie potrafiłam się pogodzić.
- Czy są jakieś inne przykłady destrukcyjnego wpływu Świadków Jehowy na życie osób, które są zaangażowane w ten ruch religijny?
Tym co dotyka może nie wszystkich Świadków Jehowy w momencie kiedy ktoś zaczyna czy odważa się poddawać krytyce czy weryfikacji, to taka osoba spotyka się z odrzuceniem, tzn. społeczność Świadków Jehowy daje do zrozumienia, że jego postawa wymaga skorygowania, więc na początku jest oddzielana w sposób taki delikatny od życia towarzyskiego czy takich bliższych kontaktów. Natomiast w momencie, gdy ktoś już oficjalnie występuje przeciwko polityce grupy, pokazuje swoją postawą, że nie utożsamia się z tym ruchem jest wykluczany lub sam się odłącza i jest poddawany ostracyzmowi totalnemu. Czyli nie utrzymywane są z nim kontakty nawet w bliskiej rodzinie.
Do tej pory te wytyczne, które w ten sposób szkoliły świadków, żeby osoby, które nie chcą dalej utożsamiać się z ruchem, poddawać takiemu wykluczeniu społecznemu, to było dosyć subtelne. Natomiast teraz w "Strażnicy" która będzie studiowana w zborach ukazała się bardzo konkretna wytyczna, że Świadkowie Jehowy muszą wystrzegać się kontaktów wszelkich z osobami, które są wykluczone, czy to przez SMS-y czy to przez portale społecznościowe. Nawet nie chodzi o kontakt osobisty, ale o wszelkie kontakty listowne, przez komunikatory, czy jakiś inny sposób są potępione. Nawet w rodzinie, z krewnymi, którzy nie są Świadkami Jehowy nie można utrzymywać kontaktów. Osobiście znamy dziesiątki osób, które straciły więzy rodzinne i to bardzo poważnie odbiło się na ich psychice, na ich całym życiem. Bo jeżeli ktoś - tak jak my z mężem chociażby - starał się w życiu stosować ściśle do wytycznych organizacji i całe swoje życie zbudował tylko w oparciu o tych ludzi, to w momencie, kiedy decyduje się odejść zostaje całkiem sam, nie ma nikogo.
Trzeba też zauważyć, że ten syndrom twierdzy, czyli syndrom podzielenia świata na dwa wrogie sobie obozy czyli Świadkowie Jehowy kontra reszta świata powoduje jeszcze taki lęk przed światem zewnętrznym. To w tych pierwszych momentach, kiedy człowiek zostaje sam poza organizacją, gdzie wszystkich znajomych i przyjaciół zostawił, to te początki zaczynają się do zera. Trzeba na nowo otworzyć się na ludzi. Trzeba od nowa budować relacje. W naszym akurat przypadku była też tak, że tak samo relacje zawodowe czy biznesowe były też zbudowane z osobami, które były świadkami czy są nadal to też zostało zerwane, bo wiadomo, że oni już z nami żadnego kontaktu już nie chcą i nie mogą utrzymywać.
- Bardzo dziękujemy.
Rozmawiał Jan Bodakowski
W dniach 1-2 lipca na stadionie Legii Warszawa odbył się Kongres Świadków Jehowy. Centrum Edukacji i Obywatelskich Inicjatyw Społecznych zorganizowało protest przeciw szkodliwym praktykom Towarzystwa Strażnica takim jak rozbijanie rodzin, zakaz transfuzji krwi, zniechęcanie do pobierania wyższego wykształcenia i tuszowanie pedofilii. Podczas manifestacji byli Świadkowie Jehowy opowiedzieli o swoich negatywnych przeżyciach w organizacji. Więcej na stronie: www.przerywamymilczenie.pl.
Not.IF