Wizyta Donalda Trumpa i alternatywna rzeczywistość

0
0
0
/

6 lipca to mroczny dzień dla totalnej opozycji i polskiego salonu. Przecież z całych sił starali się zdeprecjonować wymiar tej wizyty, promując ją jako międzylądowanie. Ot tak, po prostu, prezydent Stanów Zjednoczonych w drodze na szczyt G20 w Hamburgu, postanowił przespać się w Warszawie i przy okazji coś tam powiedzieć Polakom. Nie widzieli, jakie będzie przemówienie Trumpa, choć przecieki musiały budzić w nich niezadowolenie. Jakie było przemówienie na Pl. Krasińskich, każdy widział i słyszał. Już nie chodzi o jego symboliczny wymiar, o to, że jest to pierwsze oficjalne przemówienie prezydenta USA w Europie i wygłoszone właśnie w Polsce, tej poniżanej przez możnych brukselskich władców. To w Brukseli nieustannie pohukuje się na nas, stawia się nas do kąta, umniejsza naszą pozycję, każe nam się siedzieć cicho i nie zachowywać się jak w markecie. A tu nagle niespodzianka. Przywódca największego mocarstwa świata przylatuje do Polski i wygłasza płomienne przemówienie. Takiej promocji Polski jeszcze nie było. Z ust prezydenta usłyszeliśmy doskonałą lekcję historii i poszła ona w świat, w którym Powstanie Warszawskie w ogóle jakby nie istniało i mylone jest z Powstaniem w Getcie. Kraj, który poniósł takie ofiary podczas II wojny światowej, który był zdradzony przez Zachód, musiał przeżyć Teheran i Jałtę nagle zostaje doceniony. Podkreśla się jego niezłomną wolę, honor, dumę. Daje piękny przykład walk powstańczych, mówiący o determinacji i bohaterstwie powstańców. Odniesienia do historii opozycja jakoś zdzierżyła. Dalej już było gorzej. Zarzucano prezydentowi Trumpowi dzielenie Europy. Wojna cywilizacyjna, przed jaką staje Europa spotkała się także z krytyką. Znowu ślepota naszych oświeconych autorytetów nie dostrzega zagrożeń terrorystycznych i wpisuje się w politykę poprawności. A Trump mówił jasno o konieczności przymierza w obronie naszej cywilizacji. Mówił o wartościach, których przestrzeganie wzniesie skuteczny mur, broniący cywilizację Zachodu. Kilkakrotnie Trump podkreślał wagę rodziny, wolności i Boga w naszym życiu. Jeżeli pozostaniemy wierni tym wartościom, to Europa przetrwa. Z naszym niezłomnym hartem ducha, umiłowaniem wolności i Boga jesteśmy wzorem dla świata. Usłyszeliśmy, że my, ta biedna, zdaniem możnych tego świata, zapyziała Polska rodem z ciemnogrodu może być inspiracją dla zachodniej cywilizacji. Ten „dziki kraj” dla pewnych sfer, został prze przywódcę największego mocarstwa zaproszony razem z Ameryką do budowy świata opartego na trwałych fundamentach wartości chrześcijańskich. Salon warszawski szydzi z tego, że dla jednego komplementu Trumpa gotowi jesteśmy wskoczyć w ogień. Buduje alternatywną rzeczywistość, w której wiwatujące tłumy na Pl. Krasińskich to Polacy przywiezieni darmowymi autokarami z całej Polski. Ta brednia zdołała już obiec zachodnie media. Zwraca się uwagę na to, że dopiero ambasador amerykański zapobiegł politycznemu faux pas, zapraszając Lecha Wałęsę na uroczystość. W rzeczywistości niczemu nie zapobiegł, bo wykonywał jedynie swoje rutynowe obowiązki. W takich wypadkach zawsze zaprasza się byłe głowy państwa. Studzi się entuzjazm z powodu zakupu systemu Patiot, mówiąc, że to jedynie memorandum, do którego realizacji daleka droga. Wyłapuje się jakieś zmanipulowane na filmiku bzdury o afroncie Agaty Dudy wobec prezydenta Trumpa. Podkreśla się, że Melania i Ivanka Trump nie uszanowały polskiej tradycji i na uroczystościach i wystąpiły z odkrytymi ramionami. Ustami Tomasza Lisa drwi się z Polaków, do których przyjechał pan z Hameryki i przywiózł szklane paciorki. A TVN podkreśla, że na konferencji prasowej Donald Trump i Andrzej Duda atakowali wolne media, a prezydent Stanów Zjednoczonych ani razu nie wspomniał o Sądzie Najwyższym, przed którego fasadą przemawiał. Tak, nie powiedział o łamaniu demokracji w Polsce, o zdewastowaniu Trybunału Konstytucyjnego, o rodzącym się nad Wisłą faszyzmie. Nie wziął w obronę biednych prześladowanych sędziów. Nie mówił o tych wszystkich zagrożeniach, idących z naszego ciemnogrodu, które jak dżuma zagrażają Unii Europejskiej i przed którymi Bruksela musi się bronić. Niestety nasze wartości, tak podkreślane przez amerykańskiego prezydenta, nie są dostrzegane w brukselskich gabinetach, zdominowanych przez poprawność polityczną. Ale wczoraj na Pl. Krasińskich mogliśmy odczuwać naszą dumę narodową: z naszej historii, z naszej obecnej drogi ,na której drogowskazami jest Bóg Honor i Ojczyzna. Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną