O histeryzowaniu wokół sądów
W telewizorze, parlamencie i pod parlamentem ględzą o nowej ustawie, która podobno coś tam zmienia w sądach. Zdaje się, że chodzi o to, że niektórych sędziów, tych takich najważniejszych z Warszawy i paru prezesów sądów, będzie wybierał parlament, czy minister, czy tam ktoś, a nie, jak dotychczas, że sama mafia prawnicza będzie decydowała, kto będzie zbijał kokosy jako sędzia. Jedni twierdzą że będzie lepiej, drudzy, że to dyktatura, koniec demokracji i takie tam różne.
Tak właściwie, to nie ma znaczenia kto wybiera tych paru dziadków, żeby siedziało sobie w gabinetach, nie wątpię, że wygodnych i pierdziało w stołki. Bo po pierwsze, wyroki w naprawdę ważnych sprawach wydają prawdziwi zwierzchnicy sędziów (a całkiem możliwe, że prawdziwymi zwierzchnikami sędziów jest SB albo WSI), urzędnicy polegający sędziom wypełniają papierkową robotę, a te dziadki tylko ogłaszają wyroki. Po drugie, ci nowi nominaci nie będą sądzić zwykłego Kowalskiego, tylko ci, co zawsze. A nic nie wskazuje, że po wejściu w życie nowej ustawy, Kowalski będzie sądzony uczciwie. A po trzecie, nawet jeśli przyjąć, że nowi sędziowie będą przynajmniej w jakimś stopniu realizować politykę Prawa i Sprawiedliwości, to przecież, gdy tylko zmieni się rząd, to będą realizować politykę nowego rządu. I jak rząd da do zrozumienia, że wolno zdradzać Polskę, kraść itd., to sędziowie natychmiast się do tych sugestii dostosują. Zresztą, tym degeneratom nie będzie trzeba tego mówić. Po czwarte, to dobrze, że społeczeństwo, poprzez parlamentarzystów, będzie miało jakiś tam wpływ na wybór tych paru dygnitarzy sędziowskich, ale problem w tym, że sędziowie to tylko nikczemna sitwa i uczciwych tam nie ma. O tym w dalszej części artykułu. Można więc wybierać między świniami, ale jakby się nie wybierało, to zawsze będzie to, co najwyżej, knur albo locha. Jeśli więc coś się poprawi, to nielicznym, niewiele i na krótko.
Oczywiście, że sędziowie, prokuratorzy, pracownicy sądów to osoby zdegenerowane w stopniu niewyobrażalnym dla zwykłego człowieka, takiego co to rano wstaje i jedzie albo idzie do pracy i w tej pracy musi się natyrać. I oczywiste jest, że dobrze byłoby to zmienić na lepsze, a nie jakkolwiek.
Wiadomo, że sędziami zostają osobnicy nie dlatego, że bardzo dobrze znają się na prawie, ale dlatego, że należeli do sitwy, która przydziela stołki w sądzie. Gdyby taki osobnik należał do innej sitwy, dajmy na to przydzielającej stołki z radach nadzorczych państwowych spółek, to siedziałby w radzie nadzorczej państwowej spółki, gdyby należał do sitwy, która przydziela stołki na państwowych wyższych szkołach, to byłby sobie profesorem, a gdyby należał do sitwy przydzielającej stołki w ratuszu, to byłby urzędnikiem i to co najmniej dyrektorem, żeby nic oprócz szwindli nie musiał robić.
Najpierw rodzi się więc w „rodzinie prawników" dzieciątko, np. tatuś jest sędzią, a mamusia pracownikiem sądu, albo adwokatem, albo prokuratorem. Dziecko zdaje maturę i z pomocą rodziców dostaje się na studia. Kiedyś ujawniono, bodajże w Gdańsku, listę dziekańską na wydziale prawa tamtejszej uczelni, czyli listę studentów, którzy zostali przejęci na studia mimo że w normalnym trybie nie dostali się na owe studia, bo zabrakło im punktów. I były to same dzieciątka prawników. Później takie dzieciątko studiuje. Wiadomo, ręka rękę myję, więc dzieciątko nie musi się wysilać, bo egzaminy to już tam rodzice pozałatwiają za swoimi koleżkami zatrudnionymi na uczelni. Później trzeba dostać się na aplikację, ale tu też nie ma problemu. To też załatwią rodzice. Po takiej aplikacji dzieciątko zostaje zatrudnione w sądzie na stanowisku sędziego. I tak nieuczciwa osoba, dzięki koneksjom rodzinnym zostaje sędzią. I kiedy taki osobnik staje się uczciwym osobnikiem, bo przecież wypadałoby, żeby był uczciwy, wydawał uczciwie wyroki, sądząc zarówno pijaka, który załatwiał fizjologiczne potrzeby w miejscu publicznym, jak i miejscowego policjanta, który zakatował przesłuchiwanego, prezydenta największego w Polsce miasta, posła itd. Otóż nigdy nie staje się uczciwy. Zawsze będzie wierny sitwie, która mu wszystko załatwiła i będzie postępował zgodnie z zasadami przyjętymi w sitwie, czyli wykorzystywał stołek do własnych interesów: nasi mają zawsze rację i wszystko należy się naszym. Reszta, paszoł won! I im wyżej się taki zapcha, tym musi być to większa świnia. Tak to w Polsce działa.
Zmiany w wymiarze sprawiedliwości są potrzebne, ale prawdziwe, a nie pozorne. Prawdziwa reforma wymiaru sprawiedliwości powinna polegać na wprowadzeniu systemu, w którym, jeśli ktoś jest „dobry z prawa", a jest powiedzmy synem albo córką bezrobotnego z Psiej Wólki, to ma takie same szanse, aby dostać się na studia prawnicze jak latorośl sędziego, prezesa sądu najwyższego, czy osobnika zasiadającego w Trybunale Konstytucyjnym. I jeśli jest dobry na tych studiach, to ma takie same szanse ukończyć owe studia, dostać się na aplikację, ukończyć ową aplikację i zostać powiemy notariuszem, radcą prawnym, prokuratorem, adwokatem, sędzią, jak ów synalek albo córuchna sędziego, prezesa Sądu Najwyższego, czy osobnika zasiadającego w Trybunale Konstytucyjnym. I jak będzie nieuczciwy, to się go wywala bez ceregieli z pracy, albo i zamyka do więzienia.
Ale tego Prawo i Sprawiedliwość nie ma zamiaru zrobić. Dlatego to całe zamieszanie nieszczególnie mnie interesuje. Co innego podwyżka cen paliwa. Niby jest tak dobrze, tyle forsy wpływa do budżetu, a jak co do czego przychodzi, to rząd pani premier Beaty Szydło sięga do kieszeni Polaków, tak, jakby ci mieli za dużo pieniędzy. Jak chcą remontować drogi, to bardzo proszę. Jest w Polsce armia urzędników. Wystarczy zwolnić połowę i już będą pieniądze na remonty dróg.
Michał Pluta
Źródło: prawy.pl