Nie ma takiej bramy...

0
0
0
/

Nie walczymy o żadną wolność, ani o żadną demokrację na Ukrainie, tylko o to, by naszą duszeńką, a zarazem tamtejszym prezydentem został tamtejszy oligarcha Petro Poroszenko, zwany „królem czekolady” - pisze Stanisław Michalkiewicz.

 

No to wreszcie się wyjaśniło, o co właściwie walczymy i za co zginiemy. Otóż 29 marca okazało się, że chociaż myśleliśmy, że walczymy i zginiemy za waszą, to znaczy – za ukraińską wolność i demokrację – bo nasza wydaje się definitywnie utracona, skoro na przykład ostatnio władze naszego nieszczęśliwego kraju będą musiały w podskokach wykonać rozkaz Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu w sprawie importu używanych samochodów z Anglii – więc chociaż wydawało nam się, że walczymy i zginiemy za tę wolność i demokrację na Ukrainie, to 29 marca okazało się, że wcale nie.


Nie walczymy o żadną wolność, ani o żadną demokrację na Ukrainie, tylko o to, by naszą duszeńką, a zarazem tamtejszym prezydentem został tamtejszy oligarcha Petro Poroszenko, zwany „królem czekolady”.


Petro Poroszenko wygartywał z niejednego komina, można nawet powiedzieć, że wygartywał ze wszystkich możliwych kominów na Ukrainie – ale zawsze do siebie, dzięki czemu udało mu się zgromadzić fortunę. Tę fortunę zaczął wykorzystywać dla realizacji swoich ambicji politycznych.


Okazało się – i dzisiaj z miedzianymi czołami oszustów informują o tym funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu w Warszawie – że właśnie Petro Poroszenko był nie tylko „głównym sponsorem” tak zwanej „pomarańczowej rewolucji”, która wypromowała do prezydentury Wiktora Juszczenkę, a na czoło rządu – Julię Tymoszenko, ale przede wszystkim – że był „głównym sponsorem Majdanu”.


Znaczy – za pośrednictwem funkcjonariuszy Batkiwszczyny Turczynowa i Jaceniuka, funkcjonariuszy Swobody w rodzaju Olega Tiahnyboka i Prawego Sektora oraz rozmaitych „pożytecznych idiotów” zarówno z Ukrainy, jak i naszego nieszczęśliwego kraju z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele, a nawet pożytecznych idiotów amerykańskich, zainwestował w prezydenturę Ukrainy, zapewniając sobie w ten sposób przejście do historii.


Ciekawe, czy jakieś okruchy ze stołu pańskiego trafiły do kasy Prawa i Sprawiedliwości, kasy Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, czy „Ruchu-Ruchu" – no i na konta niezależnych redakcji niezależnych mediów, co to prowadzą „niezależne rozmowy" – czy też wszyscy ci Umiłowani Przywódcy i gwiazdy niezależnego dziennikarstwa wysługiwały się i wysługują panu Petro Poroszence za darmo?


Miejmy nadzieję, że kiedy już na Ukrainie ostatecznie zwycięży demokracja, to znaczy – kiedy pan Petro Poroszenko zostanie prezydentem tego kraju podobnie, jak prezydentem Słowacji został tamtejszy lichwiarz Andrej Kiska – ten akurat dzięki „filantropii”, uprawianej na znacznie większą skalę przez słynnego finansowego grandziarza Jerzego Sorosa, co to za pośrednictwem fundacji jak nie „społeczeństwa otwartego”, to „Batorego” karmi z ręki całe stada autorytetów moralnych i niezależnych dziennikarzy, którzy w rewanżu skaczą przed nim z gałęzi na gałąź – więc miejmy nadzieję, że kiedy pan Poroszenko zostanie już prezydentem Ukrainy to zarówno nasi Umiłowani, jak i „niezależni” dostaną chociaż po bombonierce!


Wreszcie skoro na Słowacji Kiska, a na Ukrainie – Poroszenko, to chyba najwyższy czas, żeby w naszym nieszczęśliwym kraju w 2015 roku na stanowisku prezydenta pana Bronisława Komorowskiego, który – co tu ukrywać – przy panu Poroszence, a Kisce, a nawet – powiedzmy sobie szczerze – w ogóle sprawia wrażenie gołodupca, zastąpił dajmy na to, pan Jan Kulczyk, albo jakiś inny oligarcha.


O to walczmy i za to zgińmy co do jednego!
 

Stanisław Michalkiewicz


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną