Bezpłatny podręcznik Tuska będzie narzędziem promocji gender

0
0
0
/

Od ponad roku trwa wzmożona walka podręcznikowa, a w zasadzie podręcznikowo-programowa, której celem jest dookreślenie przyszłości polskiej szkoły i polskiego ucznia.

Pojęcie „walki” jest chyba nie końca właściwym, skoro owa dyskusja to raczej feministyczny wrzask istot, które pojęcie o wychowaniu dzieci wynoszą raczej z unijnych opracowań i podręcznikowych definicji przyswojonych na studiach na okoliczność zdawania jakiegoś egzaminu. Taka walka to nie novum, to kolejny temat zastępczy.

 

Marian Falski, autor słynnego „Elementarza” nieustannie pogłębiał wiedzę, analizował, godząc teorię z praktyką. Zajmowały go dzieje dydaktyki pisania i czytania w różnych krajach. Systematycznie zgłębiał wiedzę z psychologii, językoznawstwa oraz latami udoskonalał swój podręcznik. Nie wypowiadał na tematy, na których się nie znał. Żadna Unia nie dofinansowywała mu projektów czy wydania podręcznika. Na Międzynarodowej Wystawie Podręczników w Brukseli „Elementarz” Falskiego został uznany za jeden z najlepszych na świecie. (Nadmieniam, iż broniąc interdyscyplinarnego spojrzenia na edukację, godzenia teorii z praktyką głoszonej przez Falskiego jestem zarazem zbulwersowana jego powiązaniami wolnomularskimi). Przekombinowana, tendencyjna powojenna wersja jego elementarza ukazała się w 1949 roku. Nie zmieniano jej aż do roku 1957. Jako sześciolatka-pierwszoklasistka uczyłam się z ostatniej wersji podręcznika.

 

Potem nastąpiły lata rywalizacji podręcznikowej. Wszelkie emocje związane z niedoskonałością mnożących się bytów przesłonił złowrogi fenomen programu – tym razem napisanego z myślą o indoktrynowaniu milusińskich za unijne pieniądze, a mianowicie „Równościowe przedszkole” z silnymi odniesieniami do realiów szwedzkiego przedszkola, co uważną komparatystkę tyle przeraża, co śmieszy. Widać tu luki w wiedzy merytorycznej autorek, skoro za punkt wyjścia do analizy przyjmują podstawę programową wprowadzoną w Szwecji w końcu lat dziewięćdziesiątych nie wspominając nawet, że dziś nawet liberalni Szwedzi wycofują się wstydliwie z niegdysiejszych pomysłów. Poradnik został dofinansowywany w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego Kapitału Ludzkiego i z udziałem Fundacji Edukacji Przedszkolnej. Widać, że autorki programu są tak silnie zafiksowane na przepychaniu gender, że nie umiały ani poprawnie przedstawić zasad kształcenia, ani zaproponować dzieciom po prostu mądrych, ciekawych zajęć edukacyjnych. Niestety, niektórzy milusińscy, udział w programie „Równościowe przedszkole” przypłacili atakami płaczu, bezsennością i stanem przeddepresyjnym.

 

Teraz szykuje się nowy podręcznik dla pierwszaków, będący kolejnym narzędziem promocji manipulacyjnej ideologii gender. Darmowy za to. Jego autorka otwarcie przyznaje, że zwraca szczególną uwagę na kwestie równościowe, zaś przy formułowaniu poleceń będzie unikała określania płci przyszłych małych czytelniczek i małych czytelników. Unikamy zazwyczaj czegoś, czego się brzydzimy albo czegoś, co z natury jest złe. A w tym przypadku?

 

Najbardziej pokrętne programy i nowomodne podręczniki nie mogą w niczym konkurować z normalną edukacją i normalnym wychowaniem. Nawet w bajkach dla dzieci czarne jest czarne, białe jest białe. Tylko dlaczego programy edukacji przedszkolnej i pierwsze podręczniki okradają małych czytelników z normalnego dzieciństwa?

 

Marta Cywińska

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną