Amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley w rozmowie ze stacją CNN broniła stanowiska prezydenta USA Donalda Trumpa w sprawie zagrożenia ze strony Korei Północnej, tłumacząc, iż nie były to groźby bez pokrycia.
Haley zapewniała, że prezydencki "pełen ognia i furii" komentarz dotyczący północnokoreańskiego programu nuklearnego został wypowiedziany zupełnie na poważnie. Nie ukrywała, że jeżeli dyplomacja w odniesieniu do Pjongjangu zawiedzie, wówczas sekretarz stanu ds. obrony James Mattis rozpocznie wykonywanie planu Trumpa.
- Chcieliśmy być odpowiedzialni i przebrnąć przez wszystkie środki dyplomatyczne, aby je zastosować przede wszystkim. Jeżeli to nie zadziała, sprawą zajmie się gen. Mattis - tłumaczyła, ostrzegając, że osamotniony naród północnokoreański nie będzie w stanie przeżyć już początkowych ataków USA.
- Jeżeli Korea Północna nadal będzie zachowywała się brawurowo, jeżeli Stany Zjednoczone zostaną zmuszone do tego, żeby bronić siebie i swoich sojuszników, Korea Północna zostanie zniszczona - oświadczyła Haley. - Wszyscy to wiemy i nikt z nas tego nie chce - dodała.
Z powodu rosnącego napięcia w ostatni poniedziałek Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła na Koreę Północną nowe sankcje. - Jesteśmy już wykończeni wszystkimi rzeczami, które mogliśmy zrobić na Radzie Bezpieczeństwa w tej kwestii - mówiła Haley, odnosząc się do owych sankcji, które prezydent Donald Trump nazwał "bardzo małym krokiem".
Również sekretarz stanu Rex Tillerson, który pojawił się w stacji CBS, podkreślał, że "jeżeli nasze wysiłki dyplomatyczne spełzną na niczym, pozostanie nam tylko opcja militarna". - Powiedzmy sobie jasno, chcemy to rozwiązać na drodze pokojowej - stwierdził.
Korea Północna dokonała we wrześniu testów rakiet balistycznych nad Japonią oraz nad Pacyfikiem. Pjongjang nie raz podkreślał, że prowadzony przez niego program nuklearny i rakietowy stanowi środek odstraszający wymierzony w ekspansjonistyczną politykę USA i jego sojuszników.
Źródło: Press TV