Z niecierpliwością czekaliśmy na projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa przygotowane przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Po zawetowaniu ustaw uchwalonych w Sejmie i protestach „totalnych”, Duda obiecał, że przedstawi własne w ciągu dwóch miesięcy. I dotrzymał słowa. Sędziowie weterani krakali, że w ciągu dwóch miesięcy przygotowanie tak poważnych ustaw jest niewykonalne i wykrakali, bo okazuje się że przedstawione 25 września przez niego projekty zostały przez wszystkie środowiska ocenione jako bubel prawny, w dodatku w kilku zapisach niekonstytucyjny.
Zatem góra urodziła mysz. A Sejm otrzymał pasztet. I nie ma co się łudzić, przy obecnym składzie Sejmu nie ma możliwości na zmianę systemu prawnego w Polsce, bo jego naprawa wymaga zmiany konstytucji.
Zaś konstytucja III RP, tak promowana przez Aleksandra Kwaśniewskiego, przez niego podpisana i rozesłana obywatelom do skrzynek pocztowych jako wielkie zwycięstwo demokracji, konserwuje patologię ustanowioną przy Okrągłym Stole i następującym potem procesie ustrojowej transformacji, gwarantując status quo kaście prawniczej, która sama się wybiera, ocenia i karze.
I jest trochę jak w dowcipnym zawołaniu warszawskiej kapeli podwórkowej o zabawie szemranego towarzystwa: „Panie wybierają panów. Panów wybiera policja!:” Policja rzeczywiście ostatnio wreszcie „wybiera” i puszkuje różnych cwanych mecenasów, którzy powagą swego urzędu, „niezależności” i nietykalności, przyłożyli rękę do złodziejskiej warszawskiej reprywatyzacji czy krakowskich przewałek prawniczego środowiska. O udziale prawników w chronieniu afery Amber Gold, czy interesów mafii wyłudzającej vat, nie wspomnę, bo takich „kwiatków” jest bez liku, od poziomu samorządów różnych szczebli począwszy, po najwyższe polityczne sfery poważnych decydentów.
W tłuszcz obrastają szczwani, nieusuwalni i nietykalni mecenasi, których nie można ruszyć, nawet jeśli popełniają prawne błędy, chyba że kwalifikują się do przestępstwa kryminalnego i wtedy do gry wchodzi prokurator, a potem policja.
Grupa posłów z układu, który chce aby było, jak było, jest nadal na Wiejskiej na tyle silna, że żadne prezydenckie wygibasy natury prawnej tego nie zmienią. Wygląda na to, że bodaj najważniejsza reforma Prawa i Sprawiedliwości, jaką w programie partia Jarosława Kaczyńskiego obiecała swoim wyborcom, podczas tej kadencji się nie uda, właśnie dlatego, że ani PO ani Nowoczesna nie chcą w systemie prawnym zmian.
Ma pozostać jak jest. Do obrony angażują ulicę i zagranice. Pilnują tego „Schetyny” i ludzie Petru, nie proponując żadnych własnych rozwiązań, które by wyszły naprzeciwko oczekiwaniom obywateli, fatalnie oceniających polski wymiar sprawiedliwości. To towarzystwo stawia się ponad naród, w dodatku zasłaniając zapisami konstytucji , w której widnieje czarno na białym, że najwyższą władzą w Polsce sprawuje właśnie naród. Z wolą narodu, wyrażoną podczas ostatnich parlamentarnych i prezydenckich wyborów nie zamierza się jednak liczyć, chociaż naród zdecydował, że chce zmian w systemie prawnym, który często krzywdzi zwykłego obywatela.
I oto mamy sytuację, że kasta wybrańców ze zrypaną reputacją (przepraszam za to określenie porządnych sędziów, bo przecież są i tacy) trzyma się tak silnie własnych przywilejów, odwracając się plecami od społeczeństwa, że ani myśli rozważyć propozycje zmian, jakie obiecał Polakom PiS.
Bulwersują wypowiedzi, do niedawna poważnego autorytetu- prof. Tomasza Strzembosza, że projekty Ziobry były „dramatycznie złe”, a prezydenta Dudy „złe” i powinno zostać tak jak jest, bo jest dobrze. Identyczną opinię wyraża były prezes Trybunału Konstytucyjnego, co to pomagał gmerać w zapisach ustawy o Trybunale, i przyłożył rękę do tego, że PO rzutem na taśmę, widząc już po wyniku wyborów prezydenckich, że traci grunt pod nogami, asekuracyjnie ulokowała w Trybunale swoich nadliczbowych sędziów, i tak mając w tym gremium zdecydowaną większość.
Propozycja prezydenta Dudy, żeby do KRS Sejm wybierał jej członków spośród kandydatów przedstawionych przez reprezentację sędziowską wszystkich szczebli większością 3/5, żeby zminimalizować upolitycznienie składu Komisji, zostało skrytykowane przez samych prawników, którzy zaczęli krzyczeć, że politycy chcą im wejść na głowę, co oznacza likwidację trójpodziału władzy. Gdy prezydent zaproponował, że w razie pata przy wyborze sędziów KRS tak znaczącą większością, to on sam zaproponuje kandydatury, też został ofuknięty, że chce upolitycznić wybór bo jest z PiS-u. Gdy zaproponował, by każdy z posłów miał jeden głos na sędziego do KRS, też nie pasuje.
Kiedy zaproponował, aby w Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, która ma się zajmować odpowiedzialnością sędziów w sytuacji ich błędów i nadużyć, zasiadali także ławnicy jako czynnik obywatelski, też dostał cios w szczękę, „bo jeśli trafi się hydraulik, co taki może wiedzieć o prawie”. A poza tym, skoro ławnicy będą wybierani przez Senat, to przecież natychmiast znajdą się wśród nich znajomi królika, czyli PiS.
Wykpiona została przez korporację prawniczą i „totalnych” prezydencka propozycja instytucji Skargi Nadzwyczajnej, która ma być ostatnią deską ratunku dla tych, dla których wyroki sądów każdej z instancji, okazałyby się rażąco niesprawiedliwe. W takich rozprawach również zasiadaliby ławnicy jako czynnik społeczny. To się też korporacji nie podoba, bo po co mnożyć byty i przeciągać sprawy. Nie podoba się skrócenie wieku emerytalnego sędziów Sądu Najwyższego z 70 do 65 lat, czyli granicy uprawniającej do przejścia w stan spoczynku w wieku określonym ustawą dla wszystkich zawodów. Choć w tej propozycji sędzia, o ile zdrowie mu pozwoli na dalszą pracę, może wystąpić do prezydenta o możliwość przedłużenia pełnienia funkcji na tym stanowisku.
Nie podoba się nic, co ma na celu zmianę aktualnego stanu. Co z tego, że ten „stan” się Polakom nie podoba. Kasta stawia się ponad nich. To są wybrańcy sami przez siebie wybierani i sami siebie oceniający. Tak ma zostać. Wyprowadzeni przez kastę przedstawicie „suwerena”, którym sami siebie określili, wyświetlili na gmachu Sejmu Najwyższego napis „Nie oddamy wam sądów”.
To się okaże.
Alicja Dołowska