W 1991 roku para niemieckich turystów będąc w górach na granicy Austrii i Włoch znalazła zamarznięte ciało. Sądzili, że należy do jakiegoś innego, nieszczęśliwego turysty, którego podczas wyprawy w góry dosięgła śmierć. Jednak z czasem o to właśnie ciało procesowały się Włochy i Austria. Każde z państw bowiem chciało udowodnić, że to właśnie na jego terytorium znaleziono szczątki nieszczęśnika. Wygrały Włochy, a proces odbył się dlatego, że rzekomy turysta okazał się człowiekiem żyjącym ponad pięć tysięcy lat temu.
Ötzi, bo takie imię nadano znalezionemu mężczyźnie (niestety, nie wiemy jak nazywano go wtedy, gdy żył) dostarczył nam wielu informacji o swoich czasach, ale też przede wszystkim - jak na celebrytę z prawdziwego zdarzenia przystało - o sobie. Jak na dzisiejsze standardy był niski; miał od 160 do 165 cm wzrostu. Miał od 40 do 50-kilku lat. Wszystko wskazuje na to, że dużo chodził. Jego ciało zdobiły tatuaże. Ötzi nie był niestety okazem zdrowia, cierpiał na stany reumatoidalne, prawdopodobnie też nie tolerował laktozy, w dodatku miał boreliozę. Miał przy sobie niedokończony łuk myśliwski i strzały a także hubkę. Na jego ostatni posiłek składały się mięso i chleb To fascynujące, ile możemy dowiedzieć się o tym człowieku.
Ötzi został zabity, nie umarł śmiercią naturalną. Jego tętnica była przecięta, na jego ubraniu znajdowała się krew kilku osób. Przypuszcza się, że Ötzi stoczył walkę z kilkoma wrogimi mu ludźmi, którą przegrał. Nie wiadomo, jakie były ich motywy. Sam Ötzi zapewne nie planował, by jego ciało miało stać się obiektem wnikliwych badań i analiz, ale nieświadomie podarował nam dużą dawkę wiedzy o swoich czasach. I choć nie wiemy, jakim był człowiekiem i jak traktował innych, to warto pamiętać o jego niezamierzonych usługach oddanych nauce.
I na koniec refleksja pół żartem, pół serio: gdybyśmy zapytali dziś Ötziego za kogo się uważa, to jak państwo myślą, co by odpowiedział? Czy uważałby się za Włocha, Austriaka, Europejczyka, czy Obywatela Świata? I co powiedziałby na temat ekspansji cywilizacji śmierci?
Stefan Aleksander Dziekoński