Sejm ma wprowadzić ustawę zakazującą handlu w niedzielę. Taki jest postulat Solidarności. Pod projektem obywatelskim zebrano 500 tys. podpisów.
Zakaz miał obowiązywać w każdą niedzielę i dotyczyć głównie dużych placówek handlowych, w których rodziny zamiast spędzać czas wolny w gronie najbliższych, szwendają się, często bez wyraźnego celu, po różnych galeriach handlowych.
Jest to jeden z naczelnych argumentów na zniesienie handlowych niedziel. Głównie związkowi zawodowemu chodzi o danie wolnych niedziel umęczonym pracą w różnych Lidlach i Biedronkach kobietom. Wzorce takiego zakazu pochodzą z Zachodniej Europy. Na 28 krajów Unii Europejskiej zakaz handlu w niedzielę obowiązuje w 9 krajach. W pozostałych państwach jest swoboda kupowania. Gdy patrzy się na mapę dotyczącą zakazu niedzielnego handlu, rzuca w się w oczy, że ograniczenia handlowe obowiązują głównie w krajach tzw. starej Unii.
Najbardziej restrykcyjne prawo obowiązuje w Niemczech, gdzie wolne niedziele chronione są konstytucją. Oprócz sklepów dworcowych, bazarów i stacji benzynowych handel niedzielny w Niemczech nie istnieje. Obowiązuje Sonntagsruche tzw. niedzielna cisza. Podobnie jest w Austrii i w Szwajcarii.
W innych krajach obowiązują pewne ograniczenia, ale nie ma całkowitego zakazu. W Grecji otwarte są tylko małe sklepy. Ale obecnie w tym kraju przeprowadza się konsultacje społeczne, które mają być wstępem do rozszerzenia sieci handlowych dostępnych w niedziele.
W Luksemburgu hipermarkety otwarte są przez cztery godziny w pierwszą niedzielę miesiąca. W Hiszpanii zakaz handlowych niedziel zależny jest od władz poszczególnych regionów. W Belgii zamknięte są duże hipermarkety, a otwarte małe sklepy spożywcze, piekarnie w wyznaczonych godzinach i sklepy mięsne. W Holandii otwarte są sklepy spożywcze. Do godz. 13 prowadzi się sprzedaż żywności. Można też odwiedzić w niedzielę kwiaciarnie. W Wielkiej Brytanii działają markety przez kilka godzin. Ale w Szkocji ten zakaz nie obowiązuje. W Szwecji w niedzielę nie kupi się alkoholu. Na Węgrzech od marca 2015 roku pracują jedynie tzw. sklepy rodzinne o powierzchni nie większej niż 200 m2. Ciekawe, że w niektórych południowych państwach takich jak Włochy i Chorwacja obleganych przez turystów, zakazu niedzielnego handlu nie ma, ale i tak sklepy są pozamykane.
U nas w Sejmie toczy się debata nad rodzajem wolnych handlowych niedziel. W projekcie obywatelskim mówi się o całkowitym zakazie handlowania w niedziele, wyłączając z tego jedynie małe prywatne sklepiki do 5 m2. powierzchni, piekarnie, stacje benzynowe do 300m2. powierzchni, sklepiki szpitalne, na lotniskach, kwiaciarnie.
Projekt całkowitego zakazu niedzielnego handlu popierają biskupi polscy. Arcybiskup Stanisław Gądecki przewodniczący Episkopatu Polski twierdzi, że wolna niedziela jest potrzebna wszystkim, katolikom, niekatolikom, także niewierzącym.
Niedziela jest po to, aby odpocząć po całym tygodniu pracy i poświęcić ją rodzinie. Ci, którzy nie wyobrażają sobie życia bez niedzielnych zakupów, wysuwają argumenty typu – są zawody, które wymagają ciągłej pracy. Pogotowia, służby energetyczne, mundurowe nie pracują na okrągło? Cienki argument. Gdy nie spędzi się niedzieli w hipermarkecie nie ucierpi na tym nasze zdrowie, ani nie grozi nam wyłączenie gazu czy prądu. Powstrzymanie się od zakupów w ten jeden dzień tygodnia nikomu nie przyniesie uszczerbku i zależy jedynie od przyzwyczajenia. Nikt nie umrze z głodu, gdy w ten dzień nie odwiedzi hipermarketu. Zakupy można zrobić w sobotę.
Argumenty, że nie stać nas ekonomicznie na zamknięcie niedzielne dużych sklepów, czy o wzroście z tego powodu bezrobocia też nie mają odbicia w rzeczywistości. Gospodarka nasza ma się dobrze, bezrobocie jest na niskim poziomie, a duże galerie handlowe raczej szukają pracowników, niż starają się ich pozbyć.
Dlatego trudno zrozumieć argument PiS, który optuje za kompromisem w tej sprawie. Handel ma być zakazany w dwie niedziele miesiąca. Wyniknie z tego jedynie bałagan, a sama idea zostaje rozmyta. A PiS chce się przypodobać zarówno pracodawcom jak i związkowcom. Aby był wilk syty i owca cała.
Iwona Galińska