W piątek odbyło się kolejne spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Kolejne spotkanie i kolejna klapa. Rozmowy te urastają już do serialu politycznego.
Jedna i druga strona wie doskonale, że reforma sądownicza jest podstawową reformą. Z tymi hasłami szli do wyborów. Teraz prezydent nie chce zaakceptować poprawek PiS-u i forsuje swoje często niekonstytucyjne pomysły. Dokąd można się tak spotykać i zwodzić społeczeństwo. Tym bardziej jest to niepokojące, że w marcu 2018 roku wygasa kadencja obecnej KRS.
Jarosław Kaczyński wykazuje w tej kwestii wyjątkową cierpliwość i spokój. Ale takie procedowanie ustaw budzi głęboki niepokój co do przyszłości. Jeżeli każda ważna ustawa będzie napotykała na takie trudności ze strony prezydenta, to „dobra zmiana” może okazać się „dobra” jedynie na papierze.
Zawiedzeni są zwłaszcza wyborcy Andrzeja Dudy. Z wielką nadzieją głosowali na niego, wierząc w jego uczciwość, charyzmat i rozwagę. Gdy ogłoszono jego zwycięstwo, byliśmy w euforii. W końcu mamy prezydenta, za którego nie będziemy musieli się wstydzić. Bo do tej pory Polska miała szczęście, mówiąc słowami jednego z internautów, albo” do donosu, do Polmosu lub bigosu”. W końcu nastanie era spokoju, uczciwości, działania zgodnego z Dekalogiem.
Tak z grubsza biorąc było do lipca tego roku, czyli do sławetnego weta prezydenckiego reformy sadownictwa.
Po pierwszym szoku, jaki przeżyliśmy , staraliśmy się w spokoju, na zimno wszystko przeanalizować. I uszanować werdykt głowy państwa, czekając z nadzieją na wrześniową reformę zapowiedzianą przez prezydenta.
Prezydent słowa dotrzymał, przedstawiając dwie ustawy o Sądzie Najwyższym i o KRS-się. Już wówczas w zdumienie wprowadziła nas propozycja wyboru do Krajowej Rady Sądowniczej, opierająca się na 3/5 głosów, a w razie klinczu sejmowego wyboru miał dokonywać prezydent. Sam składając taką propozycję, mówił o możliwej jej niekonstytucyjności. Po co zatem ją umieścił w ustawie, wiedząc doskonale, że przy totalnej opozycji, która wszystkie inicjatywy PiS-u bojkotuje, potrzeba zmiana w tym zakresie konstytucji nie ma szans. Zaproponował inne rozwiązanie: jeden poselski głos na jednego kandydata. Ale, zdaniem ekspertów, takie rozwiązanie jest także niekonstytucyjne. Więc po co ten cały cyrk?
No i zaczęły się poprawki zgłaszane do ustawy. Rzeczniczka PiS-u Beata Mazurek mówiła o daleko idących ustępstwach, które powinny zadowolić prezydenta. Tak się nie stało. Wzajemne wodzenie się i kurtuazyjne spotkania coraz bardziej irytują obywateli. Przeszło 80 proc ankietowanych domaga się rychłej reformy sądownictwa. Wielu z nich sądy złamały życie. Wystarczy posłuchać programów publicystycznych, reporterskich, aby włos zjeżył nam się na głowie. Kogoś skazano na dożywocie za morderstwo. W międzyczasie okazało się, że zamordował ktoś inny, a niewinny człowiek spędził w więzieniu kilka lat. Kogoś doprowadzono do finansowej ruiny. A gdy po zaciętych bojach poszkodowanego, przyznano mu rację, ale odmówiono prawa do odszkodowania. Kogoś niesłusznie osadzono w szpitalu psychiatrycznym. Przebywał tam przez dłuższy czas. Wyrokiem więzienia za drobne przestępstwo dręczono niepełnosprawnego umysłowo. Zasądzono karę dla staruszki chorej na Alzheimera, która ukradła w sklepie batonik.
Puszczono warunkowo na wolność pedofila, który zaraz zgwałcił kolejną ofiarę. To tylko kilka przykładów win, jakie mają na sumieniu polskie sądy. Na co jeszcze można czekać, aby Polacy doczekali się sprawiedliwości? Do jakiego punktu Andrzej Duda chce przeczołgać prezesa? A może w ogóle chce zaniechać reformy, pokazać nam, że jest ona niemożliwa do przeprowadzenia. Prawdopodobnie nie chce zadzierać ze środowiskiem sędziowskim. Jest młody. Kadencja prezydencka dobiegnie końca, a on wróci do środowiska prawniczego. Tylko w ten sposób można wytłumaczyć dziwne ruchy prezydenta.
Jarosław Kaczyński na wiele postulatów prezydenckich zgodził się. Zrezygnował z pełnej wymiany Sądu Najwyższego i zaakceptował wymianę tylko tych sędziów, którzy skończyli 65 lat. Odstąpił od podziału KRS na dwie izby – sędziowską i polityczną. PiS zgodził się także, aby kandydatów do KRS mogły zgłaszać grupy 2 tys. obywateli. Zaakceptowano kontrowersyjną z powodu możliwości korupcyjnych, propozycję zgłaszania skargi nadzwyczajnej do Sądu Najwyższego przez grupę 20 posłów. Prawie wszystkie kompetencje, które do tej pory miał w swojej gestii minister Sprawiedliwości, teraz mają przejść na prezydenta. W kwestii owych nieszczęsnych 3/5 sejmowych głosów, PiS proponuje specjalny przelicznik głosów poselskich. Dla opozycji przypadłaby możliwość wyboru przynajmniej sześciu sędziów. To wszystko nie zadowala pana prezydenta. Kolejne spotkanie zaplanowano na najbliższy tydzień.
Polacy jeszcze wierzą Andrzejowi Dudzie, świadczy o tym wysokie poparcie sondażowe, ale w końcu ta cierpliwość się skończy. Upadek może być bardzo bolesny.