Łagodny olbrzym

0
0
0
/

 
Ludzkość od zawsze fascynowało to, co niezwykłe. Szczególne miejsce w tym zaciekawieniu zajmują ludzie o niecodziennym wyglądzie. Kobiety z długimi brodami, bliźnięta syjamskie, hermafrodyci byli traktowani jako dziwa, ofiary okrutnego losu, cyrkowe ,,dziwolągi". Poniżej przedstawię niezwykłą historię ,,Olbrzyma z Alton", Roberta Wadlowa najwyższego znanego człowieka, który w czasie swojego krótkiego życia cieszył się wielką sławą, ale i sympatią.
22 lutego 1918 państwu Wadlowom urodził się syn. Maleństwo po urodzeniu ważyło niecałe cztery kilogramy. Ku zdumieniu rodziców okazało się jednak, że dziecko rośnie w nieprawdopodobnie szybkim tempie. Po roku malec ważył trzydzieści kilogramów, w wieku pięciu lat miał już 155 cm wzrostu. Jeszcze w szkole podstawowej przerósł swojego nauczyciela. Robert cierpiał na gigantyzm - rzadką chorobę, która powoduje niekontrolowany wzrost.
    Choć w wieku 11 lat Wadlow miał już ponad dwa metry wzrostu starał się prowadzić w miarę normalny tryb życia. Był zapalonym kolekcjonerem znaczków pocztowych, pasjonował się fotografią i graniem na gitarze (niestety, z czasem musiał z tym skończyć, gdyż grę uniemożliwiały mu gigantyczne ręce) został skautem i uczył się w szkole. Tu warto wspomnieć, że już jako dorosły wstąpił do masonerii. Jego masoński pierścień był największy na świecie. Nie znalazłam jednak informacji, co pociągnęło  Wadlowa w kierunku masonerii.
    Ponieważ rósł nieprzerwanie zaczął tracić czucie w nogach, musiał więc poruszać się o lasce. Jego ciało wymagało też niesamowitych ilości kalorii.
    W roku 1936 mierzący już dwa i pół metra Wadlow ukończył szkołę średnią. W tym też roku wraz z cyrkiem odbył tournée po Stanach Zjednoczonych. W Internecie można znaleźć różne zdjęcia z tego okresu, najciekawsze jest chyba to na którym Wadlow wraz z kilkoma bardzo niskimi osobami odgrywają scenę z ,,Podróży Guliwera" Jonathana Swifta. 
    Pod koniec lat 30. Wadlow stał się rekordzistą: osiągnął ponad 267 cm wzrostu prześcigając tym samym poprzedniego rekordzistę, Johna Rogana.
    27 czerwca 1940 ponownie zmierzono Wadlowa. Ciągle rósł, miał już 272 cm wzrostu. Czy przypuszczał wtedy, że był to jego ostatni pomiar?
    Kilka dni później Wadlow obtarł sobie nogę. Wywiązało się zakażenie, wobec którego lekarze byli bezsilni. 15 lipca w nocy w wieku zaledwie 22 lat Robert Wadlow umarł we śnie. Na jego pogrzeb przyszły tłumy. Do dziś pamiętany jest jego przydomek, ,,Gentle Giant"( Łagodny Olbrzym).
    Najprawdopodobniej Wadlow stawałby się coraz wyższy i nie wiadomo, jaki byłby stan jego zdrowia, który jeszcze przed tragiczną w skutkach infekcją zaczął się pogarszać.
Ze zdjęć patrzy na nas uśmiechnięty młody mężczyzna w okularach górujący nad każdym, kto stoi obok. Wiemy, że marzył o normalnym życiu, chciał studiować prawo, pragnął, by po śmierci uszanowano jego spokój, jego rodzina spaliła jego rzeczy, by nie stały się obiektami pożądania kolekcjonerów. I dlatego boli, gdy na jednym z polskich portali Wadlow określany jest jako ,,monstrum" i ,,wybryk natury" wraz z kilkoma innymi osobami o niecodziennym wyglądzie. Bo, niestety, nawet w dzisiaj, w czasach, kiedy poprawność polityczna nakazuje nikogo nie urażać, to osoby inne od reszty są traktowane jak ,,dziwolągi".
 Ilu takich Robertów Wadlowów może dziś żyć tuż obok nas, ale nie z nami?
    
Stefan Aleksander Dziekoński

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną