Gdy pewien Borys wpadł w szał

0
0
0
/

Serial „Ucho Prezesa” tworzony przez liderów Kabaretu Moralnego Niepokoju – Roberta Górskiego i Mikołaja Cieślaka – od pierwszych odcinków stał się hitem polskiego internetu. Poszczególne epizody satyrycznego cyklu obejrzały już miliony Polaków. Serialowi od początku towarzyszy również ogromne zainteresowanie mediów i polityków. Do „Ucha Prezesa” odnosili się dziennikarze, publicyści i politycy popierający i sprzeciwiający się „dobrej zmianie”.   Opozycja totalna i jej zaplecze informacyjne miały nadzieję, że program znanych kabareciarzy wyrządzi Prawu i Sprawiedliwości wielkie szkody wizerunkowe. Jeśli wierzyć sondażom, nic takiego się nie stało. Co więcej niektórzy spośród obserwatorów nadwiślańskiego życia politycznego zaczęli podejrzewać, że satyra, która mogła, obnażając zbrodnie kaczyzmu, pogrążyć obóz „dobrej zmiany”, tak naprawdę przysłużyła się Prawu i Sprawiedliwości, ocieplając wizerunek prezesa-naczelnika. Według tej interpretacji Jarosław Kaczyński został przedstawiony w „Uchu Prezesa” jako zwyczajny i miły starszy pan, a nie kaczor-dyktator, który pragnie obalić demokrację i zaprowadzić ustrój totalitarny. Liberalnym mediom nie przypadł do gustu zwłaszcza 13 odcinek serialu, w którym jego twórcy obśmiali mizerię programową faworyzowanej przez salony III Rzeczpospolitej opozycji totalnej. Wcale się nie dziwię ich reakcji, w końcu Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru nie zostali tam zaprezentowani jako tytani intelektu.   W kolejnych odcinkach realizatorzy „Ucha Prezesa” ponownie skupili się na politykach „dobrej zmiany”, jednak nie byli oni już jedynymi bohaterami serialu, bowiem na stałe dołączyli do nich reprezentanci stronnictw opozycyjnych. I tu właśnie dochodzimy do wspomnianego w tytule Borysa Budki, którego zezłościł przedostatni z kolei (22) epizod serii. Powodem jego zdenerwowania był fakt, iż autorzy internetowej satyry zasugerowali w rzeczonym 22 odcinku „Ucha Prezesa”, że wymieniony wyżej polityk Platformy Obywatelskiej ma mieć romans z nazywaną złośliwie przez internautów „myszką agresorką” Kamilą Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej Ryszarda Petru.   Mawiają, że polityka jest nieczystą grą, a politycy powinni mieć grube skóry i nie przejmować się docinkami i insynuacjami rywali. Jednak nie każdy może pochwalić się dużą wytrzymałością na czarny PR. Dlatego rozumiem, że pan Budka miał prawo poczuć się dotknięty insynuacjami kabareciarzy Wszak wszyscy pamiętamy, co spotkało Ryszarda Petru, z którego „służbowego wyjazdu na Maderę” śmiała się cała Polska. Nic więc dziwnego w tym, że Borys Budka wolał od razu rozwiać wszelkie wątpliwości, wyrażając swoje niezadowolenie z powodu takiego potraktowania jego postaci.   Dziwię się tylko, że pan Budka nie wykazywał się równie wysokim poziomem moralnym, gdy kilka odcinków wcześniej (odc.12) autorzy „Ucha Prezesa” sugerowali, że Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji – Mariusz Błaszczak chciałby skoczyć w bok z przewodniczącą sejmowej komisji śledczej badającej sprawę Amber Gold – Małgorzatą Wassermann. Wszakże pan Błaszczak też ma rodzinę. Jego żonie i dzieciom również mogło być przykro, gdy koledzy i koleżanki dzielili się z nimi swoimi wrażeniami po obejrzeniu rzeczonego odcinka satyrycznej produkcji. Czemu wówczas pan Budka nie podnosił głosu w obronie naruszonych dóbr osobistych „kolegi” parlamentarzysty? Czyżby człowiek, o którym można usłyszeć, że ma ambicje zepchnięcia ze stołka Grzegorza Schetyny, kierował się etyką Kalego?   Daniel Patrejko

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną