W sieci marksizmu kulturowego

0
0
0
/

Słowo wstępne. W natłoku wydarzeń bieżących często nie zauważamy tego, co tak naprawdę się kryje za jakimiś faktami i wydarzeniami, a nawet jeżeli coś podejrzewamy, to nie zawsze jesteśmy w stanie właściwie pewne rzeczy zidentyfikować i pokojarzyć. A wszystko dlatego, że współcześni macherzy od socjotechniki potrafią doskonale kamuflować cele, jak i prawdziwe podstawy ideowe i filozoficzne określonych działań, których jesteśmy obiektem. Rzecz jasna, żerują oni na niewiedzy ludzi i społeczeństw, gdyż, jak stwierdził Guy Sorman, Żyd z polskimi korzeniami: ”…nigdy nie należy lekceważyć potęgi ignorancji”. Stąd też, jeżeli jesteśmy przedmiotem oddziaływania, a nawet tylko świadkami pewnych zjawisk, jak chociażby z zakresu współczesnego feminizmu, ekologizmu, genderyzmu itd., zawsze powinniśmy się zdobywać na chociażby chwilę refleksji nad tym, z czym te zjawiska należy łączyć.   Otóż na pewno nie możemy uważać, że z tego rodzaju i innymi zjawiskami mamy do czynienia tylko dlatego, że pewnym ludziom po prostu odpowiadają z jakichś mało istotnych powodów takie a takie poglądy na określone tematy, takie a nie inne widzenie rzeczywistości, do czego mają oni pełne prawo. Tymczasem, wbrew jakimś pozorom to nie dzieje się ot tak sobie, tylko wiąże się z bardzo określoną ideą – powiedzielibyśmy - naczelną i tej idei tak naprawdę służy. Powiedzmy wprost: jesteśmy poddawani obecnie – i w świecie, i w Europie, i w Polsce - bardzo silnemu oddziaływaniu wszystkich nieomal przejawów marksizmu kulturowego, który jest niczym innym, jak praktyczną formą lub – należało by powiedzieć – praktycznymi jednostkowymi formami neomarksizmu, czyli marksizmu post-marksowskiego, który ma jeden cel, i to cel globalny: urządzić świat na modłę ściśle komunistyczną, a więc totalitarną pod każdym względem. Podstawowe elementy marksizmu kulturowego jako praktycznego wyrazu neomarksizmu. Tych elementów jest cały szereg. Wskażmy na te podstawowe, które są najważniejsze i najbardziej szkodliwe, w największym stopniu destrukcyjne.
  1. Feminizm.
Nie należy mylić współczesnego feminizmu z sufrażyzmem z końca XIX i początku XX wieku, który to ruch miał miejsce w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, a miał na celu wywalczenie równych praw publicznych, w tym przede wszystkim wyborczych dla wszystkich ludzi niezależnie od płci. Na marginesie powiedzmy, że prawa wyborcze kobiety uzyskały najwcześniej w ogóle w Stanach Zjednoczonych - w 1869 r., a w Europie – najwcześniej w Finlandii w 1906 r., w Polsce po uzyskaniu niepodległości – w 1919 r., najpóźniej natomiast w Szwajcarii, bo dopiero w 1971 roku. Feminizm we współczesnym kształcie został wymyślony i „wprowadzony w życie” dlatego, że rewolucja komunistyczna – jak zawsze – lubi się posługiwać przeróżnymi mniejszościami, które uprzednio intensywnie urabia się mentalnie, wmawiając im, że doznają one niesłychanego ucisku. Z prawdą ma to niewiele wspólnego, albo też zgoła nic; ma znaczenie jedynie funkcjonalne i pełni rolę instrumentalną z punktu widzenia osiągania ściśle określonych celów.
  1. Genderyzm.
Ideologia genderyzmu, będąca – jak się określa nawet – swoistym apogeum neomarksizmu, wychodząc z naturalnego, przyrodzonego zróżnicowania ludzi pod względem płci, próbuje ten obiektywny fakt, wynikający z biologii, zanegować – i to do tego stopnia, ażeby doprowadzić do takiej sytuacji, że człowiek sam wyzbędzie się całkowicie tej swojej najbardziej fundamentalnej tożsamości. Wypracowała tę ideologię Judith Butler, amerykańska filozofka feministyczna pochodzenia żydowskiego; zawarła ją w wydanej w 1990 roku książce pt. „„Gender Trouble: Feminism and the Subversion of Identity”. Według niej płeć nie może być traktowana jako obiektywny fakt, ale należy ją widzieć jako swego rodzaju konstrukt (wiadomo, że w neomarksizmie mamy do czynienia z wieloma konstruktami, a ma to służyć do zanegowania niemal całej rzeczywistości, w tym przede wszystkim w sferze społecznej). W ideologii gender więc mamy do czynienia tak naprawdę z totalną negacją – pełnym nihilizmem w zakresie podstawowej cechy ludzkiej istoty, a mianowicie płciowości, co stanowi – jak się powszechnie sądzi - absolutną kulminację neomarksizmu. Ale nie chodzi tu bynajmniej – dodajmy - o poprzestanie na tym, by zanegować w taki sposób tylko i wyłącznie tożsamość płciową. Poprzez zniszczenie tego podstawowego elementu tożsamości człowieka (bez niego człowiek traci zdolność poznawania rzeczywistości i orientowania się w niej), chce się doprowadzić do całkowitej destrukcji wszystkich podstawowych elementów pełnej tożsamości człowieka: tożsamości osobniczej, wspólnotowej, narodowej i kulturowej. A jest to konieczne po to, ażeby można było dokończyć realizację zbrodniczego marksistowskiego projektu utworzenia totalitarnego państwa komunistycznego o zasięgu globalnym.
  1. Ekologizm i zrównoważony rozwój.
Te dwie sprawy: ekologizm i zrównoważony rozwój należy traktować łącznie, chociaż tak naprawdę sam ekologizm musi być rozpatrywany w dwóch różnych aspektach – nie tylko jako teoretyczno-ideowe uzasadnienie idei-postulatu zrównoważonego rozwoju. Zrównoważony rozwój bowiem - to jest tylko jeden aspekt zagadnienia ekologizmu, chociaż jest to taki aspekt, który ma brzemienne konsekwencje praktyczne. Mianowicie, ponieważ zdaniem ekologistów największym zagrożeniem dla Ziemi jest człowiek, należy dążyć do tego, ażeby populacja ludzi na naszej planecie uległa z biegiem czasu zasadniczemu ograniczeniu. Mówi się nawet o tym, że tę populację należało by zredukować do jednego miliarda osób. Szalone, choć przez tych ludzi traktowane całkiem, a to całkiem serio! Fundamentem ideologii ekologizmu, sięgającej swymi początkami lat 70-tych XX wieku, jest całkowite odrzucenie antropocentryzmu oraz poglądu o możliwości dokonywania się na Ziemi w sposób swobodny, niepoddany kontroli rozwoju. I tu dochodzimy do drugiego aspektu ekologizmu, albo inaczej to ujmując – drugiego nurtu, jaki w tym myśleniu możemy wyróżnić. I trudno było by określić, który z tych nurtów stanowi dla osobowego bytu ludzkiego większe zagrożenie. Ponieważ chodzi o to, że w tym nurcie, który jest – można powiedzieć – ekstremalną postacią ekologizmu mamy do czynienia nie tylko z zanegowaniem zgodnej z naturą centralnej i naczelnej pozycji człowieka w świecie, ale z zanegowaniem jego ontycznej istoty - poprzez mianowicie animalizację człowieka, a co za tym idzie – antropomorfizację pozostałej przyrody. To jest dopiero prawdziwe niebezpieczeństwo dla jednostki ludzkiej, ponieważ zostaje ona na gruncie ideologii ekologistycznej – pamiętajmy ciągle, że jest to element neomarksizmu - zredukowana do materii i zespołu popędów, przynależnych zwierzętom. Na gruncie organizacji państwa przejawia się to natomiast - jako prosta konsekwencja - w podobnym redukcjonizmie (chociaż w może trochę innym, łagodniejszym wydaniu) na różnych szczeblach systemu edukacji państwowej oraz w obowiązywaniu metody pozytywistycznej w nauce oraz prawie.
  1. Poprawność polityczna.
Zasada politycznej poprawności (political correctness), wprowadzona do kultury społeczno-politycznej w latach 60-tych XX. wieku przez amerykańskiego antropologa i językoznawcę pochodzenia niemieckiego, Franza Boasa, jest niczym innym, jak swoistym kulturowym terrorem. Rozpowszechniła się ona w latach 90-tych minionego stulecia, najpierw głównie w kręgach amerykańskiej elity lewicowo-liberalnej. Ze swoim zestawem słów-wytrychów: rasizm, faszyzm, ksenofobia, antysemityzm i homofobia stała się ona wygodnym i skutecznym orężem w walce z przeciwnikami politycznymi. Ponadto – z nieco innego punktu widzenia patrząc - poprawność polityczna od samych swych początków była kagańcem dla swobodnej wymiany myśli i poglądów w debacie publicznej. To jedna sprawa. Ale w szerokim rozumieniu, można powiedzieć, że zasada ta jest potężnym narzędziem realizacji ostatecznych celów społeczno-politycznych neomarksizmu w ogóle. Dodajmy, że wiąże się z nią bardzo ściśle idea tolerancji represywnej, wymyślona przez neomarksistę Herberta Marcuse’go, a sprowadzająca się do tego, że wszelkie mniejszości (mniejszości ideologiczne, seksualne, kulturowe itd. itp.) mają mieć niczym nieograniczane prawo nie tylko domagania się takich samych uprawnień w życiu publicznym, jakie mają grupy społeczne nieporównanie większe – skupiające przeważającą większość ludzi na danym terenie, ale także do narzucania swoich poglądów i przekonań tej zdecydowanej większości, i to także nawet siłą. Z tego, co przedstawione zostało powyżej, widzimy doskonale, jak wielu złożonym, skomplikowanym operacjom przez współczesnych lewackich aktywistów możemy być poddawani; takich ludzi nie brakuje i w naszym kraju. Mało tego, robią to liczne wyspecjalizowane organizacje i ośrodki, działające całkowicie jawnie i otwarcie, a co jest szczególnie bulwersujące - ośrodki i organizacje otrzymujące środki finansowe na swą działalność z zagranicy. Powinniśmy mieć nie tylko tego wszystkiego świadomość, żeby do tej przysłowiowej sieci marksizmu kulturowego nie tylko nie wpaść, ale przede wszystkim ażeby faktu istnienia tej sieci nie ignorować, ponieważ jest to coś realnego, a nie wymysł zwolenników tzw. teorii spiskowych. A trzeba by pójść jeszcze o krok dalej, a mianowicie powinniśmy wyrobić w sobie imperatyw bezwzględnego reagowania we wszelkich możliwych dozwolonych formach na każdy przejaw marksizmu kulturowego, a więc otwartego manifestowania swojego sprzeciwu wobec tego typu działań - czy mają one miejsce w obszarze szeroko rozumianej kultury, rozrywki lub edukacji, czy też w innych dziedzinach naszego życia.   Ryszard Kazimierz Grajek

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną