Polska wolna vs. zniewolona podatkami

0
0
0
/

Czy Polska będzie niezależna? Odpowiedź na to kryje się w podatkach.   Koniec elastycznej linii kredytowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego 3 listopada 2017 rodzi pytanie, co dalej? Rozdawanie pieniędzy z kieszeni podatników umożliwiło finansowanie 500+ i nie tylko. Za sukces rząd Polski uznał ściąganie więcej pieniędzy do budżetu.   Dane OECD (Organisation for Economic Co-Operation and Development) dla samotnych płatników wskazują, że najwięcej płacą Belgowie - 55,28%. W czołówce rządowych wyzyskiwaczy są Austria - 49,62%, Niemcy - 49,38%, Węgry - 49,03%. W tym zestawieniu Polska ma obciążenie na poziomie 35,73%. Co z tego wynika? Zjednoczone Królestwo z 30,81% jest w 2017 celem dla 19% naszych emigrantów - jak podał TVN 24 biznes. Od czasu wejścia Polski do UE liczba naszych rodaków zwiększyła się tu do miliona osób.   Przerzucanie się procentami pozwala na dostrzeżenie, że Polacy kierują się rozsądkiem. Wedle OECD średnio pracownicy na świecie płacą 54% podatku. Dane te dotyczą osób sytuowanych, bo zarabiających tyle ile wynosi średnia płaca w danym kraju. Rodzice z dwójką dzieci jeśli zarabiają jeden ową średnią krajową, a drugi jedną trzecią takiego wynagrodzenia płacą w naszym kraju realnie 32% podatku. Tak uważa OECD. Od tego zaś w praktyce zależy, czy pojadą na wczasy, poślą dzieci na kolonie, czy wyślą je do kina.   Na tym tle Niemcy wyglądają gorzej, bo tutaj podatek sięga 38,76% i jest najwyższy z krajów ujętych przez OECD. Ta sama rodzina płaci w Zjednoczonym Królestwie 22,42%, a w Irlandii 13,43%. Efektem tego jest, że w Wielkiej Brytanii Polki rodzą rocznie 23 tys. dzieci, a w naszym kraju 385 tys. (w 2016). Z kolei Irlandia, na tle państw Unii Europejskiej, jest w czołówce liczby urodzeń. Rodzice bowiem kalkulują, czy wraz z powiększeniem rodziny będą miały na życie.   Najniższa płaca w Polsce wynosi 2412 zł. Klin podatkowy pożera tę kwotę do 1459,48 zł. Za fakt, że ktoś pracuje i zarabia legalnie płaci 111,25 zł, powiększone o 111 zł podatku. Na piramidę finansową zwaną emeryturą w ZUS łoży           390,4 zł, oddaje rządowi 160 zł na rzecz renty i 49 zł chorobowowego plus 155,32 zł zdrowotnego. Na wszelki wypadek oddaje 49 zł jakby coś się wydarzyło, a na Fundusz Pracy traci także 49 zł. Perełką na torcie jest przekazanie 2 zł, aby ZUS w ramach Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych potwierdzał, że jednak pieniądze znajdą się, jakby firma w której pracuje upadła.   Na tym rząd nie poprzestaje, bo np. w jedzeniu chowa VAT. W teorii do chleba dopłacamy tylko 5%. Mąka jest obciążona 5%, a zanim powstanie tyle samo jest doliczone do plewów. Jeśli ktoś obraca towarem przetwarzanym na trzech poziomach i wydaje na nich równo po 100 zł tj. surowiec przerabia na półprodukt, a z niego tworzy to, co sprzedaje i na każdym z tych szczebli pojawia się owe tylko 5% wtedy z rynku znika 15,76%. Te procenty nie są już czyimś zyskiem, pieniędzmi do zainwestowania, ale przesunięciem ich do urzędu. Obok tego pytanie stanowi zasadność podatków. W raporcie Fundacji Republikańskiej pod redakcją Radosława Żydoka z października 2017 w sprawie uszczelnienia poboru PIT oraz CIT dowiadujemy się np. "projektowane przepisy (tj.), które mogą negatywnie wpłynąć na rynek obrotu wierzytelnościami, nie zostały obudowane wystarczająco precyzyjnym wskazaniem na potrzebę ich wprowadzenia". Innymi słowy pojawiają się wątpliwości, czy ktoś przemyślał skutki dla gospodarki. Osobną kwestię stanowi fakt, że UE w ramach dyrektywy ATAD nałożyła obowiązek wprowadzenia zmian do 31 grudnia 2018. A czym jest ATAD? Działaniem UE, aby ludzie płacili więcej podatków dochodowych.   Panuje mit, że w Polsce są "darmowe" szpitale, czy edukacja. Nikt jednak nie pyta ile nas kosztują haracze dla rządu, czyli środki z jakich są utrzymywane.   Dla porównania w 2016 zapłaciliśmy ponad 89 340 milionów złotych samego podatku dochodowego. Na tym nie koniec - akcyza - 65 749 milionów złotych, w cłach 3 177 milionów, 126 584 miliony podatków od towarów i usług - takie sumy ściąga rząd z rynku. W teorii płacą korporacje międzynarodowe i firmy, ale oni te koszty przerzucają na klientów, czyli Polaków. Fakty mówią, że potrzeba czystek w biurokracji, aby koszty administracji zmalały, a nie tylko wzrostu podatków.   Wedle Ministerstwa Finansów między styczniem a wrześniem 2017 rząd zdobył ponad 262 tys. milionów złotych. Ten sam urząd informuje jednocześnie, że ma nadwyżkę 3775,1 miliona złotych (sic!) w budżecie i wskazuje zwiększenie długu o 6,1 miliarda złotych przy zadłużeniu EDP (tj. instytucji rządowych i samorządowych) 1016 miliarda złotych. "Panaceum" na takie problemy jest dodruk pieniądza, co wprowadza kolejny podatek - inflację. Powoduje on, że na kwitach rachunków ceny idą w górę.   Margaret Thatcher stwierdziła: "Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy". Oprócz zaś opodatkowania pracy płacimy m. in. na Unię Europejską 1% naszego PKB, co daje nam ok. 17,8 miliarda złotych (dane za 2016). UE na lata 2014-2020 zaplanowała, że zgarnie do swego budżetu 1 082 555 milionów euro (czyli ponad bilion). Wyjście Wielkiej Brytanii oznacza, że m. in. Polska zapłaci UE za Anglików. Do rozłożenia na państwa członkowskie będzie około 7 miliardów euro więcej do wpłacenia.   Jacek Skrzypacz

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną