Detronizacja Ryszarda Petru

0
0
0
/

W styczniu bieżącego roku Ryszard Petru zapewnił ubaw całej Polsce, jadąc sobie na wczasy na Maderę z partyjną „koleżanką” Joanną Szmidt w trakcie okupacji Sejmu przez posłów antypisowskiej opozycji totalnej po nieudanym pierwszym (w końcu nie wiemy, co przyniesie nam przyszłość) Ciamajdanie. Słońce Petru wprawiło wówczas w zdziwienie również swoich zauszników, którzy nie mogli się połapać, gdzie i za czyje pieniądze wypoczywa domniemany doktor ekonomii. Będąca wówczas rzecznikiem Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, którą ominęła wątpliwa przyjemność podróży z Ryszardem Petru, musiała tłumaczyć swojego lidera przed tłumem zaciekawionych dziennikarzy, co nie wyszło jej zbyt dobrze.   Pamiętamy to zakłopotanie pani poseł. Takich upokorzeń w polskiej polityce się nie wybacza, a tym bardziej nie zapomina. Dziś po prawie roku od tamtych wydarzeń Katarzyna Lubnauer może sobie śmiało gratulować udanego rewanżu. W końcu pokonała dziś Ryszarda Petru w wyborach na przewodniczącego Nowoczesnej. Co prawda zdystansowała go jedynie dziewięcioma głosami, uzyskując 149 głosów przy 140 ustępującego szefa partii. Niemniej możemy śmiało powiedzieć, że dokonała swoistego aktu pomsty, detronizując błaznujące Słońce Petru.   Nie ulega najmniejszej wątpliwości, co zresztą zauważali nawet sympatycy opozycji totalnej, że Ryszard Petru był ogromnym obciążeniem dla swojej partii. W końcu śmieje się z niego cała Polska. Odbiciem pociesznego wizerunku Słońca Petru jest jego postaciowy odpowiednik w serialu satyrycznym „Ucho prezesa”. Robert Górski znakomicie uchwycił błazeński image ustępującego przewodniczącego Nowoczesnej, jednocześnie przyczyniając się do jego konserwacji. Nic więc dziwnego, że członkowie Nowoczesnej zdecydowali się pozbawić Ryszarda Petru władzy w partii. Można by zapytać, dlaczego tak późno? Czyżby młodzi i wykształceni bywalcy wielkich ośrodków aż tak słabo orientowali się w nadwiślańskiej rzeczywistości politycznej, by sądzić przez ponad dwa lata, iż Słońce Petru poprowadzi ich do upragnionego triumfu, dając starszej generacji demoliberałów z Platformy Obywatelskiej przykład, jak zwyciężać mają?   A może, czego dowodem byłoby wysokie (różnica jedynie 9 głosów) poparcie dla Ryszarda Petru w partyjnych wyborach, założyciel i pierwszy lider Nowoczesnej organizował swoją formację, kierując się przy doborze współpracowników starą i sprawdzoną zasadą „bierni, mierni, ale wierni”. Tłumaczyłoby to tak długie obstawanie przy politycznym przywództwie samodeprecjonującego się lidera. Jednak w życiu, a tym bardziej w życiu politycznym, nic nie trwa wiecznie. Dlatego nawet nieodznaczający się ponadprzeciętną rezolutnością członkowie Nowoczesnej musieli kiedyś dojść do wniosku, iż Ryszard Petru jest obciążeniem, a nie atutem ich formacji. Dlatego też zdecydowali się go usunąć z funkcji przewodniczącego.   Istnieje jeszcze jedna, przydająca nieco pikanterii tej historii, interpretacja trzymania się przez członków Nowoczesnej przywództwa Słońca Petru. Internetowi złośliwcy od dawna podśmiewywali się z posłanek owej formacji, sugerując, że są one zazdrosne o specjalne względy, jakimi lider Nowoczesnej obdarza ich koleżankę – Joannę Szmidt, a na które owa parlamentarzystka miałaby nie zasługiwać, a w każdym razie nie zasługiwać bardziej od nich. Kierując się owymi podejrzeniami, moglibyśmy domniemywać, iż członkinie Nowoczesnej tak długo przechodziły do porządku dziennego nad kolejnymi wpadkami Ryszarda Petru, gdyż po cichutku liczyły na odmianę jego afektów, chcąc zostać wyróżnionymi co najmniej tak jak posłanka Szmidt.   Za taką interpretacją zmiany w kierownictwie Nowoczesnej mogłaby przemawiać wypowiedź nowej przewodniczącej – Katarzyny Lubnauer, która powiedziała, że dla Ryszarda Petru nadal jest miejsce w stworzonej przez niego partii. Z drugiej strony mógł to być jedynie chytry manewr polityczny obliczony na utrzymanie jedności w partii. Przecież Nowoczesna i bez żadnych kłótni czy podziałów ledwo zipie w ostatnich sondażach. Dlatego ewentualny rozłam na frakcje Lubnauer i Petru mógłby się dla niej okazać przysłowiowym gwoździem do politycznej trumny, z czego zapewne ucieszyłby się Grzegorz Schetyna tęskniący za monopolem na bycie jedyną antykaczystowską opozycją.   Daniel Patrejko

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną