Wstęp
Dzisiaj, w zalewie neomarksizmu – który ma wymiar niemal globalny - na naszym kontynencie ma miejsce coraz dalej idące rugowanie z życia społecznego, państwowego chrześcijańskich wartości i związanej z nimi kultury chrześcijańskiej, co powoduje, że coraz więcej dziedzin naszego życia zostaje pozbawionych duchowości, duchowego pierwiastka. Najtragiczniejszym rezultatem tego jest przede wszystkim ogromna degradacja człowieka do sfery materialno-popędowej. Stąd wydaje się być bardzo pouczające przyjrzenie się, jak wyglądał świat – jeśli chodzi głównie o obszary pozostające pod wpływem chrześcijaństwa - za czasów jednej z największych postaci kobiecych w całej historii Europy, a więc Eleonory Akwitańskiej, żyjącej na przełomie XII i XIII wieków. Uświadommy sobie – może po raz kolejny - co ten świat tworzyło i co zapełniało wyobraźnię tamtych ludzi i stanowiło motywację ich działania.
Myślę, że może to być zarazem dobra okazja do jakże koniecznej dziś refleksji nad tym, co tak naprawdę wytworzyło tożsamość europejską i czy nie powinniśmy – jeśli Europa ze swoją kulturą i prawdziwymi wartościami ma przetrwać – bardziej do całej tej wielkiej spuścizny nawiązywać i ją sobie bardziej dzisiaj uświadamiać, ponieważ wbrew postępackim opiniom za dramatyczne nieporozumienie należy uznać to, ażeby nasza dzisiejsza świadomość i tożsamość była kształtowana przez pryzmat postreformacyjnych (oczywiście, chodzi o XVI-wieczną reformację protestancką) i postoświeceniowych idei, prowadzących do zanegowania tej naprawdę wielkiej, a przede wszystkim pełnej tradycji europejskiej – z chrześcijaństwem i Kościołem katolickim, jako jej prawdziwym kreatorem w pierwszej kolejności.
Eleonora Akwitańska (1122-1204) na tle swojej epoki
Może nam w tym pomóc zapoznanie się – z konieczności dosyć pobieżne – z sylwetką naszej bohaterki (oraz z jej epoką, oczywiście), do czego posłuży niezmiernie ciekawa publikacja Alison Weir na jej temat, a więc książka zatytułowana „Eleanor of Aquitaine” (przekład mój).
Eleonora pochodziła z Akwitanii, historycznej krainy, która leżała w południowo-zachodniej części obecnej Francji. Była to kraina, którą kronikarze z epoki, jak Heriger z Lobbes lub Ralf z Diceto, określali jako wspaniałą – ze względu na klimat i posiadane bogactwa – i jako jedną z najbardziej szczęśliwych i zamożnych prowincji Galii. Większość ludności Akwitanii, gdzie w stosunku do krain położonych na północ od niej, miała miejsce o wiele bardziej rozwinięta kultura, posługiwała się językiem prowansalskim, zwanym też okcytańskim, wywodzącym się od mówionego języka rzymskich najeźdźców sprzed wieków.
Jeśli chodzi o ogólne tło społeczno-polityczne tamtych czasów, autorka w swej książce pisze tak:
„Eleonora Akwitańska urodziła się w Europie zdominowanej przez feudalizm. W dwunastym wieku nie było pojęcia narodowości lub patriotyzmu i poddani winni byli zachowywać lojalność wobec swego władcy, a nie wobec państwa.
Europa była podzielona na obszary ziem zwane lennami - wszystkie pod rządami jakiegoś króla, księcia lub hrabiego, a tym, co się w tym systemie liczyło, była lojalność bądź zależność lennicza
. Wyrażało się to w ceremonii hołdu, kiedy to klęczący wasal wkładał swoje dłonie w dłonie swego seniora i przysięgał mu być posłusznym oraz świadczyć określoną posługę.
Potężni królowie i feudałowie mogli żądać posłuszeństwa i realizowania pewnych świadczeń najbardziej ze strony władców od siebie mniejszych; naruszenie zaś umowy feudalnego poddaństwa było powszechnie uważane za niehonorowe. I chociaż niemal zasadą w tych relacjach było składanie gołosłownych obietnic, to jednak w przypadkach spornych zagrożenie ze strony władcy feudalnego zbrojną interwencją często skutecznie powściągało wasala. Z drugiej strony senior był zobowiązany do zapewnienia wasalowi ochrony, przyjaźni i pomocy w razie jego zagrożenia ze strony nieprzyjaciół. A więc system ten miał też i swoje zalety.
Feudalna Europa była w istocie społecznością militarną. Zajęciem królów i arystokratów było prowadzenie wojen; wiele z nich przebiegało według wypracowanych reguł gry, zgodnych z zasadami rycerskimi (określenie wywodzące się od francuskiego słowa
chevalerie, oznaczającego rycerstwo) - zasadami kodeksu rycerskiego, które określały ideały odwagi, lojalności, honoru, kurtuazji i miłosierdzia. Te reguły zwykle były ściśle przestrzegane, a każde sprzeniewierzenie się im spotykało się z dezaprobatą.
Królowie i władcy angażowali się w większość krwawych konfliktów, lecz kiedy oblężenia zostały zakończone, zamki i terytoria zdobyte, rozejm podpisany, rozumiało się, że było to w najlepszym interesie każdej ze stron i służyło odbudowie dobrych stosunków – do czasu, aż nie wybuchł nowy konflikt. Tak więc, władcy mogli być nieprzyjaciółmi jednego miesiąca, a następnego mogli przysięgać sobie dozgonną przyjaźń. Tak zmienna była scena polityczna dwunastego wieku. (…)
W feudalnej Europie życiem każdego rządziło chrześcijaństwo. Wiara w Trójcę Świętą była uniwersalna, a jakiekolwiek odstępstwo od przyjętych doktryn Kościoła Katolickiego – takie, jak herezja katarów w południowej Francji - było bezwzględnie tłumione. Kościół Święty, kierowany przez papieża w Rzymie, był ostatecznym autorytetem we wszystkich sprawach duchowych i moralnych, a jego orzeczeniom podlegali nawet królowie.
W takim zmilitaryzowanym świecie, zdominowanym przez mężczyzn, kobieta zajmowała miejsce poślednie. Nauki Kościoła miały na celu zaszczepienie feudalnej moralności, ale kiedy chodziło o praktyczne strony życia, często brał górę bezwzględny pragmatyzm. Królowie i arystokraci żenili się ze względu na polityczne korzyści. Kobiety rzadko miały cokolwiek do powiedzenia w kwestii takiej, jaki w perspektywie ich małżeństwa miałby być los ich samych i ich dóbr. Dla najlepszych ofert w sensie korzyści politycznych i terytorialnych, królowie gotowi byli oszukiwać spadkobierczynie lub bogate wdowy, a powstrzymywały ich od tego jedynie dotkliwe kary. Młode, dobrze urodzone dziewczyny były wychowywane surowo, często w klasztorach i wydawane za mąż w wieku czternastu lat - a nawet wcześniej - w najlepszym interesie ich rodziców albo panów feudalnych. Mimo że kościół tego nie aprobował, śluby niepełnoletnich wcale nie były takie rzadkie. Obowiązkiem ojca było doprowadzenie swoich córek do małżeństwa; jeśli nie żył, to w jego imieniu działał jego pan albo sam król. Osobisty ich wybór w tym względzie należał do rzadkości.
Wraz z małżeństwem własność dziewczyny i jej prawa były przekazywane jej mężowi, któremu winna ona była całkowite posłuszeństwo. Każdy mąż miał prawo wymóc ten obowiązek w jakikolwiek, odpowiedni dla niego sposób; z tego rodzaju kosztu zapewne zdawała sobie sprawę i Eleonora. Powszechne było karcenie żon, chociaż Kościół ówcześnie usiłował ograniczyć długość rózg, których w tym celu mógł użyć mąż.”
Fenomen Eleonory
Czy to oznaczało, że ówcześnie nie było w ogóle takich kobiet, które odgrywałyby jakąkolwiek rolę na płaszczyźnie społeczno-politycznej? Alison Weir pisze tak:
„Trzeba jednak powiedzieć, że bywały kobiety, które wykraczały poza społeczne normy (…): są dowody, które świadczą o tym, że Eleonora Akwitańska była jedną z nich. A więc były - tak, jak i teraz - kobiety o silnym charakterze, które rządziły feudalnymi państwami i królestwami (tak, jak to robiła Eleonora), które podejmowały decyzje, doglądały gospodarstw i interesów, działały na płaszczyźnie prawnej, a nawet – dzięki zwykłej sile osobowości – dominowały nad swoimi mężami.
Czymś rzadkim jednakże było to, ażeby jakaś kobieta zajmowała się działalnością polityczną. Eleonora Akwitańska i jej teściowa, cesarzowa Matylda należały do nielicznych, znakomitych przypadków, unikatowych w swoim czasie.”
Zauważyć bowiem należy, że w swoim długim życiu - jak na tamte czasy – Eleonora zdążyła być zarówno królową Francji (jako żona króla francuskiego Ludwika VII), jak i królową Anglii (jako żona Henryka II Plantageneta, pochodzącego z Andegawenii), a także niezwykle aktywną regentką w czasie, kiedy jej syn, król Anglii Ryszard Lwie Serce był na III wyprawie krzyżowej, a następnie był więziony przez cesarza Henryka VI w zamku Dürnstein – pojmany przez księcia austriackiego Leopolda V (kiedy w 1192 roku musiał wracać z krucjaty częściowo drogą lądową przez Europę Środkową) - z zemsty za znieważenie go pod Akką. Dodajmy, że wówczas Eleonora jako faktyczna regentka, dzięki swojej mądrej polityce skutecznie obroniła dla niego tron Anglii, i to pomimo usilnych działań - z knowaniami włącznie – ze strony jego brata Jana bez Ziemi, mającymi Ryszarda pozbawić angielskiego tronu na jego rzecz.
Eleonora na drugiej wyprawie krzyżowej
Życie Eleonory Akwitańskiej przypadło na czas przynajmniej dwóch wypraw krzyżowych; do krucjat wezwał europejskich władców i rycerstwo chrześcijańskie papież Urban II i była to dramatyczna z wielu powodów próba powstrzymania ówczesnej agresywnej inwazji islamu w rejonie Bliskiego Wschodu. Mało tego, Eleonora jest jedyną królową, która wzięła udział w drugiej krucjacie, mającej miejsce w latach 1147-1149 - wraz z ówczesnym swoim mężem, królem Francji Ludwikiem VII, który wraz z cesarzem niemieckim Konradem III dowodził wojskami krzyżowców. Alison Weir tak opisuje początek wyprawy z udziałem Eleonory:
„Po przebyciu Szampanii, król Ludwik spotkał się w Metz nad brzegami Mozeli z cesarzem Konradem. W połowie czerwca 1147 roku, pośród wiwatujących tłumów i przy biciu dzwonów, dwie armie udały się do Ziemi Świętej. Eleonora, w sukni z wyszywanymi liliami Francji, w srebrnym siodle dosiadając rączego konia z zaplecioną grzywą, wyglądała olśniewająco; niektóre damy z jej otoczenia trzymały na swoich nadgarstkach sokoły, podczas gdy pewna liczba lordów i rycerzy niosła miecze z kawałeczkami Krzyża Świętego, umieszczonymi w rękojeściach. Maszerując energicznym krokiem, dwie armie wybrały oddzielne trasy: francuska obrała kurs na Ratyzbonę (Regensburg) w Bawarii, skąd - pokonując dziennie od piętnastu do trzydziestu kilometrów – z biegiem Dunaju, przez Węgry i Bułgarię - szła dalej. Każdy, widząc te kolumny rycerzy z hełmami i sprzączkami błyszczącymi w słońcu, z chorągwiami łopocącymi na wietrze, mógł być pewny, że odniosą oni tryumf nad wszystkimi nieprzyjaciółmi krzyża i doprowadzą kraje Orientu do kapitulacji.
Eleonora i Ludwik podróżowali ze swoimi świtami oddzielnie; Ludwik trzymał się z tyłu. Każdego rana uczestniczył we mszy, a w nocy Odo de Deuil i Thierry Galan - strażnik króla, którego nie powinien on tracić z oczu, spali z nim w jednym namiocie. Eleonora natomiast przebywała w towarzystwie swoich dam dworskich i wasali. Odo chwalił Ludwika za czystość jego intencji, a wydaje się, że także dlatego, że król z przyczyn nabożnych postanowił powstrzymywać się od stosunków seksualnych. Bez wątpienia miał on na uwadze względy tak duchowe, jak i praktyczne, ponieważ gdyby Eleonora zaszła w ciążę, mogłoby dojść do niepotrzebnych komplikacji.”
Jej mąż Ludwik VII zresztą – jak to było w ogóle ówcześnie w zwyczaju - ściśle przestrzegał zasad moralnych, jakich w tym względzie nauczał Kościół. Autorka książki tak pisze o tym:
„Ludwik nie odwiedzał swojej żony w łożu zbyt często, a jedynie - jak pozwalały na to nauki Kościoła, zgodnie z którymi seks małżeński jest dozwolony jedynie w celach prokreacyjnych, a nie dla przyjemności. Mąż lub żona nie mieli także prawa wymagać seksu od siebie nawzajem, ani też go odmawiać. Istniał katalog zakazanych praktyk seksualnych, zwłaszcza homoseksualizmu, sodomii, pewnych pozycji seksualnych, masturbacji, zażywania afrodyzjaków i seksu oralnego; można było za nie dostać pokutę, trwającą trzy lata. Ponadto uważano, że ludzie nie powinni uprawiać seksu w niedziele, święta religijne, w czasie trwania Wielkiego Postu oraz w okresie ciąży i menstruacji.”
Krzyżowcy francuscy przybyli do Konstantynopola, stolicy cesarstwa bizantyjskiego, gdzie przez pewien czas byli goszczeni przez cesarza Bizancjum.
Jak podaje w swej książce Alison Weir: „…
kronikarz grecki Niketas Choniates, pisząc około pięćdziesięciu lat później na podstawie relacji - co jest prawdopodobne - naocznych świadków, pozostawił opisy postaci kobiet przybyłych z armią do Konstantynopola.
Dziwi on się, że:
nawet kobiety, podróżujące w szeregach krzyżowców, zuchwale siedzące okrakiem w siodłach, jak mężczyźni, ubrane były po męsku i uzbrojone we włócznie i bojowe topory. Miały one waleczne miny, śmiałe jak Amazonki. Na ich czele stała dama szczególnie bogato ubrana, która dzięki złotemu haftowi na brzegach ubioru, była nazywana Chrysopus („Złotostopa”). Elegancja jej postaci i swoboda jej ruchów przywoływały na pamięć Pentezyleę, osławioną przywódczynię Amazonek.
Była to prawie na pewno Eleonora, która nie pozwalała sobie na ubieranie się w męskie ubiory. Stąd pewnie tego rodzaju legendy, mówiące o tym, że nosiła się ona jak Amazonka, są oparte na faktach.”
Po nieudanej – ze względu na konflikty wynikłe wśród krzyżowców i miejscowych chrześcijańskich władców – krucjacie, Eleonora z Ludwikiem powrócili do Francji. Pani Weir pisze:
„
Około 11 listopada (1149 r. – przyp. mój)
Ludwik i Eleonora powrócili do Paryża, po blisko dwu i półrocznej nieobecności. Było to w wigilię św. Marcina i mieszkańcy miasta powitali ich z oznakami radości. Dla upamiętnienia krucjaty zostały wybite dwa medale: jeden z wytłoczonym reliefem Ludwika, stojącego zwycięsko na rydwanie. Było jednak tak, że w ludziach kryło się rozczarowanie i niezadowolenie z powodu poniżającego niepowodzenia tego przedsięwzięcia. Oddani chrześcijanie nie mogli tego pojąć. „Nikt nie może podważać działań Boga, a wszystkie jego dzieła są sprawiedliwe i prawe, „ skomentował Wilhelm z Tyru, „lecz dla ułomnego osądu rodzaju ludzkiego pozostaje tajemnicą, dlaczego nasz Pan chce, aby Francuzi, którzy wśród wszystkich ludów w świecie mają najgłębszą wiarę i największą cześć dla Niego - cierpieli, pokonani przez wrogów religii”.
Eleonora królową Anglii
Po uzyskaniu unieważnienia małżeństwa z królem francuskim – ze względu na zbyt bliskie pokrewieństwo, wkrótce po rozwodzie wyszła ponownie za mąż za hrabiego Andegawenii Henryka, który w 1154 roku objął tron Anglii jako Henryk II. Oddajmy znów głos Alison Weir:
„Królestwo, którego Eleonora Akwitańska została królową, stanowiło – jak większość europejskich królestw – społeczność feudalną. Ziemia była żyzna, a ludziom powodziło się coraz lepiej. W 1066 roku Wilhelm Zdobywca skutecznie zrealizował swoje roszczenie do tronu Anglii i utworzył cudzoziemską monarchię w królestwie ludzi pochodzenia anglosaskiego. Narzucił on w swoim królestwie także hierarchiczny system feudalny z tytułem prawnym do ziemi, zreformował niepoddający się łatwo zmianom Kościół, zdyscyplinował normańskie rządy i z tak dobrym skutkiem żelazną ręką utrzymywał zasady sprawiedliwości wśród swoich nowych poddanych, że po jego śmierci w 1087 roku mówiono, że „każdy mógł nie niepokojony podróżować przez cały kraj ze swoją sakiewką ze złotem na piersiach”. (…) „Król był uznawany za władcę „z łaski Boga”, którego prawnie reprezentował na Ziemi. Ceremonia koronacyjna - w formie przypominającej obecną – ustalona została za panowania Edgara w dziesiątym wieku i była oparta na rytach użytych przez papieża dla ukoronowania Karola Wielkiego, cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego w 800. roku; przyznawała ona królowi świętość i pewien rodzaj kapłaństwa. Do tej pory był on nazywany zwyczajnie „panem”, lecz po koronacji i namaszczeniu zostawał wyposażony w autorytet boski i mógł zacząć właściwie królować. (…)
W Anglii tak, jak i gdzie indziej, rokiem chrześcijańskim rządziły święta kościelne – dni świąteczne oraz dni świętych – zaś kościół parafialny był centralnym punktem życia społecznego każdej osady. Wszędzie można było znaleźć sanktuaria Najświętszej Marii Panny i świętych – wiele z nich zawierały święte relikwie; były one obiektem szczególnej czci oraz pielgrzymek. W każdym mieście i miasteczku oraz na obszarach wiejskich ludzie wznosili na chwałę Boga coraz piękniejsze kościoły.
Arcybiskupi Canterbury i Yorku do czternastego wieku rywalizowali z sobą o godność prymasa Anglii. Ostatecznym kościelnym autorytetem był papież, który był uznawany za następcę św. Piotra.” (…)
„
Wiek dwunasty był świadkiem wielkiego odrodzenia się życia zakonnego - wraz z założeniem kilku nowych zakonów o ścisłej regule: cystersów, białych mnichów, którzy swoje opactwa wznosili w północnej części, spustoszonej przez Wilhelma I, uważanej za dobrą ziemię do hodowli owiec, która stała się angielskim zagłębiem produkcji wełny; według reguły augustiańskiej, która dopuszczała wspólne domy zakonne męskie i żeńskie; kartuzów, którzy żyli według surowej reguły, wymagającej od nich przyjęcia stylu życia w samotności i ciszy oraz zakonu z Fontevrault, szczególnie umiłowanego przez Eleonorę z Akwitanii i jej rodzinę. (… )
Klasztory służyły nie tylko schronieniu tych, którzy pragnęli usunąć się ze świata i poświęcić życie Bogu. Karmiły one i opiekowały się biednymi, leczyły chorych, dawały jałmużnę i schronienie podróżnym. Wiele z nich było kolebką nauki, przechowywały one w swoich bibliotekach stare księgi, dokumenty i manuskrypty oraz uczyły swych mnichów sztuki zdobniczej i kaligrafii, ażeby mogli oni wytwarzać Biblie i prace dewocyjne, sławiące Boga – większość ksiąg dotyczyła tematów religijnych – oraz nowe kroniki i annały z zapisem historii ich domów zakonnych lub samej Anglii. Stąd monopol na słowo pisane należał do Kościoła. (…)
Wszystkie szkoły były licencjonowane przez biskupa: wiele z nich, to szkoły na poziomie podstawowym, związane z katedrami i klasztorami. Przyjmowani byli do nich tylko chłopcy. Uczyli się oni przedmiotów zaliczanych do trivium (gramatyki, retoryki i dialektyki) oraz quadrivium (matematyki, muzyki, geografii i astronomii). Wszystkie lekcje były prowadzone w ścisłej dyscyplinie po łacinie. (…)
W tym czasie rozkwitła architektura kościelna. W końcu stulecia niemal każda angielska katedra i kościół klasztorny był przebudowywany na kamienny i w stylu normańskim, znanym, jako romański. (…)
Dwunastowieczne kościoły bogate były w rzeźby – widzialne pomoce dla wiernych – a ich ściany pokryte dekoracyjnymi i pouczającymi malowidłami, przedstawiającymi sceny biblijne, świętych, nieuchronność przeznaczenia, alegorie, motywy kwiatowe, a nawet bitwy, jak na przykład w kościele w Kempsley w hrabstwie Gloucestershire.” (…)
„
Skąpe źródła, które się zachowały, wskazują na to, że Eleonora pilnie strzegła polityki swego męża. Wynika to jasno z dwóch przetrwałych listów, dotyczących jej interwencji w sporach. (…)
Nie jest to ton kobiety (mowa o tonie listów), która miałaby świadomość ograniczoności swojej władzy. Jest to ton nieznoszącej sprzeciwu, despotycznej władczyni, przekonanej o swej władzy wprowadzania dekretów, choć pozostającej jednocześnie świadomą tego, że ostateczną kontrolę nad wszystkimi sprawami zachowuje jej mąż. Co więcej, jej działania w czasie panowania jej synów dowodzą, że zdobyła ona znaczące doświadczenie polityczne, zarówno w Anglii, jak i podczas swojej podróży; także poprzez osobiste poznanie wielu wielkich postaci swoich czasów i administrowanie własnymi ziemiami, do którego to zadania była ona przygotowywana od dzieciństwa.” (…)
„
Kiedy król i królowa przebywali w Anglii, dochowywali oni wierności tradycji - ustalonej przez Zdobywcę - ceremonialnego noszenia swoich koron w czasie specjalnych spotkań z okazji Bożego Narodzenia, Wielkanocy i pierwszego dnia Zielonych Świątek, odbywanych w Westminsterze albo Winchesterze - starej stolicy saskiej. Z tego rodzaju okazji miały miejsce oficjalne procesje i msze, w czasie których para królewska składała ofiary i przyjmowała Komunię Świętą, a wszystko przebiegało bardzo ceremonialnie.”
Konkluzja
Poprzestańmy na tej ilości cytatów z rzeczywiście interesującej książki Alison Weir. Oczywiście dzieje Eleonory Akwitańskiej, w przypadku tego tekstu, są jedynie jakąś przykładową ilustracją tego, co – jak chrześcijańskie idee, chrześcijański system aksjologiczny i kulturowy, organizowały całe życie mieszkańców Europy w tamtych czasach, organizowały życie całego chrześcijańskiego świata; i to aż do tak od niej odległych miejsc, jak Konstantynopol i Aleksandria.
Ze strony dzisiejszych prawicowych polityków – również polskich - często słyszymy o chrześcijańskich korzeniach Europy, ale czy oni naprawdę mają właściwą świadomość, co to tak naprawdę znaczy: co to znaczyło kiedyś (kiedy chrześcijański religijno-ideowo-moralny spójny system przenikał każdą sferę ludzkiego życia) i co to powinno oznaczać w warunkach współczesnego świata (chociażby ograniczonego tylko do naszej ojczyzny, o którą powinniśmy się troszczyć w pierwszej kolejności)? Czy np. może być tak, że obecny rząd dobrej zmiany nie myśli w ogóle o tym – przynajmniej o tym nie słyszymy – ażeby zrewidować Konwencję Stambulską, promującą w rzeczy samej aborcję i ideologię gender, a więc podjąć próbę jej zamiany na pożądaną konwencję praw rodziny (co słusznie sugeruje chociażby europoseł Marek Jurek)? Czy może być tak, że niby inspirujemy się wartościami i moralnością chrześcijańską, ale z jakichś kunktatorskich powodów nie pójdziemy na to, by ustanowić w naszym kraju prawo zakazujące nie tylko aborcji eugenicznej, ale jakiejkolwiek – ponieważ nie jest ona w żaden sposób do pogodzenia z systemem katolickich zasad moralnych? Czy może być tak, że dla jakichś doraźnych, raczej tylko prestiżowych celów, jak niestałe członkowstwo Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, nasz kraj popiera na jakiś ONZ-owski urząd kandydata o zadeklarowanych poglądach lewackich, opowiadającego się za gender i depopulacją. To pokazuje, że trudno na pierwsze z powyższych pytań dać dziś twierdzącą odpowiedź.
A sprawa jest przecież jasna: albo tezę - zresztą jak najbardziej prawdziwą – o tzw. chrześcijańskich korzeniach Europy traktuje się poważnie i do realnej polityki wszystko, co wynika z chrześcijańskiej aksjologii twórczo przenosimy i realizujemy w praktyce politycznej, albo tylko „markujemy” tego rodzaju inspirację. Tertium non datur!
Ryszard Kazimierz Grajek