Geopolityka a Polska dzisiaj
/
Nie jest tajemnicą, że światowe mocarstwa, albo w pojedynkę, albo w jakichś sojuszach ze sobą – jak chociażby Niemcy i Rosja – starają się prowadzić na różnych „etapach dziejów” określoną geopolitykę. I to wiemy.
Natomiast zdecydowanie gorzej jest ze świadomością, że kraje niemające mocarstwowej pozycji nie mogą pozostawać bierne wobec tego rodzaju faktu i nie podejmować działań, które - z punktu widzenia ich bądź doraźnej, bądź długofalowej racji stanu i interesu narodowego – będą jakąś geopolitykę, z jaką mamy w danym czasie do czynienia, w miarę swoich możliwości wspierać, a innej się przeciwstawiać. Czy dzisiaj Polska - w rozumieniu: nasze elity polityczne, które doszły do władzy po wyborach 2015 roku - właściwie rozumie ten problem i czy racjonalnie w tym kontekście postępuje?
Ogólna diagnoza
Ostatnio stały się głośne prognozy polityczne i gospodarcze dla Polski sformułowane na przykład na Europejskim Forum Nowych Idei (EFNI) - zorganizowanym przez Konfederację Lewiatan w Sopocie w dniach 27-29 września br. - przez George’a Friedmana, amerykańskiego politologa żydowskiego pochodzenia, urodzonego w 1949 roku w Budapeszcie, założyciela i prezesa Instytutu Stratfor, jak też i niedawne jego wypowiedzi dla polskich mediów. Zanim przejdziemy do przedstawienia tych niezwykle interesujących prognoz dla naszego kraju, zauważmy, że już w 2012 roku w analizie Instytutu Stratfor pt. Strategia dla Polski, mieliśmy do czynienia z rozbudowanymi – opartymi na istotnych w tym kontekście danych historycznych – opcjonalnymi działaniami, jakie w aktualnej sytuacji społeczno-politycznej i gospodarczej Polska mogłaby i jakie powinna podjąć. Następnie zaś swoje tezy przedstawił także 29 maja 2014 roku w rozmowie z dziennikarzem „Rzeczpospolitej”.
Zacznijmy od ogólnej diagnozy – na tle pewnych tendencji, obserwowanych w Unii Europejskiej. Otóż, tak jak dostrzegamy to my, widzi to też George Friedman, że Unia jest w głębokim kryzysie, który jego zdaniem trwa już od nadejścia kryzysu gospodarczego w 2008 roku. Oznacza to, że Unią trzeba zarządzać w warunkach z różnych względów trudnych i obecnym elitom europejskim to wyraźnie nie wychodzi. Dodatkowo Unia coraz wyraźniej stoi przed takim problemem, jak bez naruszania tożsamości poszczególnych państw (ponieważ widać wyraźnie dzisiaj, że wbrew temu co w swoim planie integracji europejskiej zawarł komunista Altiero Spinelli, przynajmniej większość państw unijnych ze swej tożsamości kulturowej nie zrezygnuje) tworzyć taką siłę Unii, która liczyłaby się w świecie – w konfrontacji z innymi potęgami.
A dodajmy, że na pewno metodą na to nie jest np. tropienie przez urzędników unijnych jakichś rzekomych ekstremizmów i nacjonalizmów, czego doświadczamy ostatnio szczególnie my Polacy - po Marszu Niepodległości w Warszawie i Wrocławiu w dniu 11 listopada br. To może dać w efekcie tylko jedno – i warto, by sobie to tacy panowie, jak Verhofstadt, Timmermans, Tajani i Tusk jak najszybciej uświadomili – zniechęcenie społeczeństw poszczególnych krajów do bardziej dynamicznego współdziałania na rzecz umacniania europejskiej siły.
Europa na razie ciągle znajduje się w okresie przejściowym i powinna ona bez zbędnej zwłoki znaleźć rozwiązanie trapiącego ją kryzysu.
Przyszłość Polski wg G. Friedmana
Przede wszystkim – twierdzi G. Friedman – priorytetem polskiej polityki, podstawową jej strategią powinno być zachowanie tożsamości narodowej i niezawisłości państwa. Warunek tego jest jeden, a mianowicie stworzenie własnej potęgi - i w dziedzinie politycznej, i gospodarczej, i militarnej - maksymalnie uniezależniającej Polskę zarówno od Niemiec, jak i od Rosji, ponieważ doświadczenie historyczne, niestety, Polska ma takie, że, jakiekolwiek sojusze czy to z jednym, czy z drugim z sąsiadów byłyby niezmiernie ryzykowne, gdyż z czasem mogłyby prowadzić do całkowitego podporządkowania sobie przez te kraje państwa polskiego, bądź nawet – jego wchłonięcia. Stąd Polska ma jedną drogę: mozolne i konsekwentne budowanie własnej potęgi gospodarczej i militarnej (tej w sojuszniczych związkach z NATO), co może zapewnić naszemu krajowi szacunek tak ze strony Berlina, jak i Moskwy. Do tego oczywiście musi dochodzić bardzo ścisłe partnerstwo i współdziałanie ze Stanami Zjednoczonymi, co jest bardziej możliwe – o czym mogliśmy się dowodnie przekonać – przy nowej elicie politycznej w Ameryce z prezydentem Donaldem Trumpem na czele. Dlaczego mówimy, że jest to możliwe bardziej? Ponieważ, podczas gdy prezydent Barack Obama dokonał amerykańskiego resetu w stosunkach z Rosją, a Niemcom dał wolną rękę w prowadzeniu polityki europejskiej, tak Stany Zjednoczone obecnie przyjęły wyraźnie kurs „powstrzymywania” rosyjskiego ekspansjonizmu z jednej strony, a z drugiej – zapobiegania odradzaniu się sojuszu niemiecko-rosyjskiego, tak ulubionego od czasów, pruskiego pochodzenia carycy Katarzyny II Wielkiej (z domu Sophia Friderika Augusta zu Anhalt-Zerbst-Dornburg) w Rosji. Z punktu widzenia amerykańskiej geopolityki – co zrozumiałe - taki sojusz nie byłby zgodny z interesem amerykańskim. Dla Ameryki połączenie niemieckiej technologii i kapitału z rosyjskimi surowcami mogło by stanowić dość duży problem. I w tym kontekście współdziałanie Stanów Zjednoczonych z Polską, jako wschodzącą potęgą w tej części świata, jest dla Ameryki bez wątpienia rzeczą korzystną.
George Friedman w swoich prognozach idzie aż tak daleko, że twierdzi, że Polska już za 30 lat ma szansę stać się najpotężniejszym państwem w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej, mocno oddziałującym na politykę europejską. Będzie to możliwe tym bardziej, że jak dalej prognozuje G. Friedman, za owe 30 lat Niemcy przestaną być potęgą gospodarczą (chociażby dlatego, że aż 50% ich gospodarczej siły oparte jest na eksporcie, a czegoś takiego na dłuższą metę nie da się utrzymać), potęga Rosji zaś w znacznej mierze ulegnie degradacji i wówczas nie będzie to nic dziwnego, że Polska ze swoim świetnie wykształconym społeczeństwem może aspirować do roli regionalnego lidera. Polska z obranym kursem bardziej „liczenia na siebie”, aniżeli na kraje starej Unii ma jak najbardziej realne szanse, przy wsparciu politycznym - i nie tylko - Stanów Zjednoczonych, bycia liderem w rejonie państw Trójmorza, która to organizacja może być strukturą silną politycznie i samowystarczalną gospodarczo.
Podsumowanie
Powiedzmy sobie bez owijania czegokolwiek w bawełnę: przy poprzedniej ekipie politycznej trudno było by myśleć o udaniu się takiego planu. I nie ma co wyliczać w tym miejscu powodów. Wystarczy stwierdzić, że nie był to „obóz patriotyczny”. Dopiero teraz mamy przesłanki do tego, by mówić, że Polska tą ścieżką idzie; oczywiście nie bez znaczenia jest i to, że w Stanach Zjednoczonych mieliśmy do czynienia ze zmianą polityczną, bardzo korzystną dla nas i dla naszej części Europy w ogóle. Perspektywa powyżej określona dla Polski staje się realna – pomimo przeszkadzania w tym dziele totalnej opozycji, byłego prezydenta noblisty, którzy to ludzie chcą służyć wszystkiemu (globalizacji, nowemu porządkowi światowemu etc.), ale nie własnemu krajowi tu i teraz. Jest to smutne. Perspektywa taka staje się realna i osiągnięcie jej będzie realne – przede wszystkim dzięki mądrej i dalekowzrocznej polityce gospodarczej pana premiera Mateusza Morawieckiego, polityce w zakresie wzmacniania obronności kraju (mimo tylu kłód rzucanych mu pod nogi) pana ministra ON, Antoniego Macierewicza, pani premier Beacie Szydło, prezesowi największej partii rządzącej i całego rządu „dobrej zmiany”. Niech Bóg w tym dziele im dopomaga!
Źródło: prawy.pl