Jakiś czas temu pisałem o planowanym w II RP wieżowcu zwanym Wieżą Niepodległości, który gdyby powstał, byłby zapewne nie tylko najwyższym w Europie, ale też jednym z najwyższych na świecie.Należy jednak pamiętać, że w tamtych czasach istniały już dwie zbrodnicze dyktatury, które właśnie monumentalnymi pomysłami chciały pokazać swą wielkość.
Tu proponuję Państwu „przegląd" niezrealizowanych pomysłów na monumentalne kolosy architektoniczne hitlerowskich Niemiec i ZSRR.
Po pierwsze: Volkshalle - plan Germania zakładał gruntowną przebudowę Berlina przez zwycięskie w II wojnie światowej Niemcy. Największym budynkiem w mieście (i zarazem na świecie) miała stać się Volkshalle, budowla z kopułą 16-17 razy większą od tej z Bazyliki Świętego Piotra i mierząca niemal 300 metrów wysokości.
Po drugie:Deutsches Stadion - choć był wybudowany na Igrzyska Olimpijskie w Berlinie oraz imponował rozmachem, to planowano wówczas znacznie większy, w Norymberdze, który mógłby pomieścić ponad 400 000 osób (dla porównania warszawski Stadion Narodowy może ich pomieścić na trybunach 58 000). Prace nad nim rozpoczęto, ale przerwała je wojna.
Po trzecie: Pałac Rad - jeżeli Pałac Kultury i Nauki kojarzy nam się ze stalinowskim terrorem, to jak postrzegany byłby budynek, który gdyby powstał, zostawiłby warszawski wieżowiec daleko w tyle pod względem rozmachu? Pałac Rad był planowanym symbolem Moskwy. Różne źródła podają jego wysokość: od 415 metrów do 495 metrów. Na jego szczycie miała znajdować się ponad dwukrotnie większa od Statuy Wolności postać Lenina, która w ciągu doby wykonywałaby jeden pełny obrót wokół własnej osi. Już postawiono fundamenty (na miejscu zburzonej Cerkwi Chrystusa Zbawiciela) ale wybuchła wojna i prace zostały
przerwane. Do projektu nie powrócono po wojnie, a cerkiew została odbudowana pod koniec lat 90.
Jak widać na podstawie trzech przykładów systemy totalitarne lubowały się w tworzeniu potężnych budynków symbolizujących ich wielkość. Ostatnia dyskusja dotycząca wyburzenia Pałacu Kultury pokazuje, że symbole tych systemów wciąż budzą wielkie emocje.
Stefan Aleksander Dziekoński