Sztuka uzupełnia braki tkwiące w naturze

0
0
0
/

Poza tym, że dla Arystotelesa sztuka naśladuje naturę – uzupełnia także braki zastane w naturze (łac. supplet defectum naturae in illis in quibus natura deficit).  

Sztuka, zarówno u Arystotelesa, jak i później u św. Tomasza z Akwinu, nie tylko wzoruje się na naturze, lecz także jednocześnie wspiera jej działania, przede wszystkim tam, gdzie sama natura nie domaga i może sobie poradzić. Chodzi tu zarówno o naturę jako przyrodę, jak i o naturę jako istotę bytu. Arystoteles podał przykład rolnika, który pielęgnuje ziarno, które zasiał. Rolnik korzysta z określonej sztuki i jej wytworów. Stagiryta wspomniał także o człowieku, który by przetrwać, potrzebuje wielu różnych zabiegów, w tym także dzieł sztuki.

Święty Tomasz łączył tę zasadę z poprzednią, uznając ich ścisły związek. Sztuka jest potrzebna ze względu na to, że w naturze występują braki, które domagają się uzupełnienia. Właściwa sztuka polega na tym, by te realne braki dostrzec i im zapobiec. Dziać się to powinno w zgodzie z naturą, tzn. w sposób celowy i zgodny z porządkiem bytu. Oczywiście, żeby to zrozumieć trzeba uwzględnić, że dla autorów tych, sztuka nie ogranicza się tylko do sztuk pięknych, ale obejmuje także, jak to się dzisiaj określa, także rzemiosło.

Szewc żeby zrobić dobre buty musi szanować naturę stopy, dla której je przygotowuje, a także korzystać z naturalnej skóry. W ten sposób naśladuje on naturę w dwojaki sposób. Po pierwsze działa tak, jak ona tzn. celowo. Podobnie ptaki przygotowują sobie gniazda odpowiednie dla siebie, w taki sposób, żeby móc w nich mieszkać, czy mrówki – mrowisko. Po drugie korzysta on z natury, biorąc do obróbki zwierzęce skóry. W ten sposób kopiuje wprost coś, co spotyka w naturze. Zwierzęta chodzą w skórach, to dlaczego ludzie nie mają robić tego samego. A że brakuje im naturalnego futra… (przy okazji manifestuję mój głos wparcia dla polskich producentów futer. To są także artyści, którzy służą pięknu, tworząc rzeczy dostosowane do ludzkiej natury).

Zasada, że sztuka uzupełnia braki natury, dotyczy zresztą także tzw. sztuk pięknych. Ludzie mają bowiem potrzebę tworzenia pięknych dzieł i wyrażania na zewnątrz piękna, które obserwują wokół siebie i które mają w sobie. Słowo „potrzeba” wskazuje na pewien brak, który domaga się uzupełnienia. Jest to brak znajdujący się w samej naturze duszy. Pożądanie i szukanie piękna jest wyrazem tej potrzeby i próbą jej zaspokojenia. Ta potrzeba, ten brak jest przy tym czymś realnym i obiektywnym.

Zasada ta jest podważana od czasów renesansu, ze względu na to, że „pomniejsza” artystę. Respektowanie jej przez artystę wymaga od niego pokory. Musi on bowiem zrozumieć, że jest coś ponad nim, co on jedynie naśladuje. Artysta nie jest Bogiem, ale i tak posiada wielką godność, bo współpracuje ze Stwórcą, który pozostawił świat niedokończonym, abyśmy mogli go racjonalnie uzupełnić. W XIX w., także w Polsce, zaczęto przeciwstawiać sobie błędnie naśladowanie natury oraz uzupełnienia braków natury (które traktowano jako kopiowanie i coś odtwórczego) oryginalnemu tworzeniu.

Józef Kremer, XIX-wieczny myśliciel, nazywany „pierwszym polskim estetykiem”, nie tylko uznawał, że naśladowanie w sztuce jest jedynie kopiowaniem, a sama natura jest tożsama z przyrodą. Poświęcił tej kwestii cały swój list IV w dziele „Listy z Krakowa”, który zatytułował „Sztuka nie jest naśladowaniem natury”. Józef Kremer wyjaśniał w nim, że naśladowcze pojmowanie sztuki pojawiało się w różnych okresach historii, ale najczęściej było spowodowane tym, że życie duchowe i wewnętrzne było mniej rozwinięte w porównaniu z życiem fizycznym, zmysłowym i praktycznym, które przeważało.

Autor ten określił także właściwą relację pomiędzy sztuką i naturą. Swoje ustalenia poprzedził definicją sztuk pięknych, przez które rozumiał „myśli i córki ducha naszego wcielonego w materię”. Wynikało z niej wprost, że natura pojmowana jako to, co materialne, nie może być wzorem ani punktem odniesienia dla ducha, który jest ponad nią. Pełni jednak ważną rolę, bo dostarcza sztuce materiału i form, przez które się wypowiada. Sztuka wyraża się w tym, co fizyczne, np. w dźwiękach czy barwach. Wykorzystuje również formy rzeczy w znaczeniu kształtów, które istnieją w świecie fizycznym. Sztuka nawiązując więc do natury, jest od niej w pewien sposób uzależniona, ale według Józefa Kremera błędem jest mówić, że naśladuje naturę, czy że uzupełnia jej braki.

Natura jako świat fizyczny jest więc jedynie środkiem, a nie treścią, podstawą czy celem sztuki. Józef Kremer pomimo zdecydowanej krytyki koncepcji naśladownictwa w sztuce podkreślił, że przyroda ma wielką wartość, bo jest dziełem Boga. Uważał też, że są sztuki, które skupiają się na naturze. Są to malarstwo i rzeźba oraz w pewnej części także poezja. Artyści reprezentujący te sztuki muszą zgłębiać naturę, aby móc ją zrozumieć. Powinni być rzetelni, aby wiernie oddawać kształty istniejące w przyrodzie. W ich przypadku nie można również mówić w sensie ścisłym o naśladownictwie, bo ich celem jest idealizowanie kształtów natury i „uniesienie ich w dziedzinę piękności”. Sztuka okazuje się tutaj doskonalsza od natury, co jest obce klasycznemu, starożytnemu i średniowiecznemu, ujęciu.

Wpływ Józefa Kremera był tak duży, że Karol Niedziałkowski, tomista, ksiądz i filozof katolicki z przełomu XIX i XX w., powtarzał za nim, że sztuka nie naśladuje natury i nie uzupełnia jej braków, choć tak uważali estetycy katoliccy przez wieki.

Odejście od tej zasady skutkuje od wielu dziesięcioleci „cywilizacją rzeczy do wyrzucenia”. Nie chodzi tutaj tylko o ich nietrwałość, o czym pisał Jan Paweł II, ale o ich bylejakość, nieużyteczność i niedostosowanie do ludzkiej natury. Przekonałem się o tym dobitnie, kiedy w trakcie moich studiów filozoficznych wybudowano nowoczesny gmach, w którym miałem zajęcia. Wiele rzeczy było tam kuriozalnych, jak windy, których brak inteligencji sprawiał, że trudno było z nich korzystać (miały zapisany absurdalny algorytm, który powodował, że złapanie ich sprawiało kłopot), płyty składające się na sufit czasem spadały z hukiem, powodując spore zagrożenie, a podwójne zabezpieczenia sal wykładowych (na klucz i na kartę) prowadziły do tego, że nagle drzwi się blokowały, a studenci wraz z profesorami stawali się dosłownie więźniami murów uniwersyteckich. Do tego dodać trzeba wszechobecne kamery, które mając służyć bezpieczeństwu, skutkowały jedynie wrażeniem inwigilacji i dyskomfortem (i tak w budynku była ochrona).

Można uznać to za zwykłe usterki, niedopatrzenie, konsekwencję pośpiechu, ale obiekt ten oddaje myślenie współczesnych twórców, dla których ideologia i własna wizja jest ważniejsza od ludzkiej natury. Przestrzeganie tej zasady skutkuje natomiast budowaniem coraz bardziej ludzkiego świata, w którym wszystko jest dla nas odpowiednie.

Dr Michał Krajski

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną